W ten weekend przypada Boże Narodzenie. Wiele osób celebruje ten czas, nawet jeśli nie wierzy w Boga lub w niego wierzy, ale wiarę praktykuje od tzw. święta. Takie podejście nie podoba się znanemu prawnikowi Marcinowi Matczkowi, czemu dał wyraz w publikacji dla "Gazety Wyborczej".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W ten weekend mamy Boże Narodzenie. Wiele osób choć je świętuje, to nieszczególnie wierzy w Boga
Taka praktyka nie podoba się prof. Marcinowi Matczkowi. Dlaczego tak uważa, wyjaśnił w eseju dla jednej z gazet
Prof. Marcin Matczak w swoim eseju deklaruje od razu, że nie ma nic do ateistów. Zdaniem prawnika problem polega na tym, że tak (ateistyczne, bez głębi religijnej - przyp. red.) wyglądają współcześnie święta coraz większej liczby katolików.
"Oni też zdają się zapożyczać formę z tradycji chrześcijańskiej, ale bez treści. Święta bez rzeczywistego świętowania to więc problem o wiele szerszy. I tu czas na główny element drażniący: ateistyczne święta to samooszukiwanie się człowieka zagubionego w sekularnym do cna świecie" – czytamy w jego tekście dla "Gazety Wyborczej".
Prof. Matczak: Ateistyczne święta to samooszukiwanie się
Matczak zacytował także niemieckiego filozofa z Korei Byung-Chul Hana. On, jak przypomniał, "pisze, że święto nie jest po prostu przerwą od pracy. "Nie o to w świętowaniu chodzi. Człowiek nie jest koniem, któremu trzeba od czasu do czasu zapewnić przerwę, żeby nie padł. W świętowaniu chodzi o coś więcej" – zwraca uwagę prawnik.
"Mimo wielkiej mądrości Han nie daje odpowiedzi, co, w świecie upadku wspólnych symboli, mamy wspólnie kontemplować. A my kontemplujemy chętniej sałatkę warzywną w majonezie niż żłób" – konkluduje Matczak.
"Mój uniwersytecki kolega Matczak raduje się, że 'dostarcza wkur... dla zamkniętych w bańce', że mu za to płacą oraz że cała ta sytuacja go terapeutyzuje. Rzeczywiście, wku*wu dostarczał, ale tylko do momentu, gdy liczni myśleli, że jest demokratycznym intelektualistą, któremu udało się wypromować sławnego syna (to dość rzadki przypadek)" – napisała wówczas prof. Magdalena Środa.
"Gdy okazało się, że jest symetrystą dość szkodliwym dla demokracji i chyba już niepotrzebnym swojemu synowi, stał się komarzym prowokatorem, który drażni, ale tylko leciutko swoim prawicowo-centrowo-katolickim bzyczeniem" – stwierdziła.
Prof. Marcin Matczak w odpowiedzi zarzucił filozofce hipokryzję. "Trudno wyobrazić sobie bardziej paternalistyczną wypowiedź. Kiedy wydawało Ci się, że wyznaję dokładnie te same wartości, co Ty, zaprosiłaś mnie do wspólnego wygłoszenia na UW wykładów o wartościach w demokracji" – wspominał.
"Kiedy okazało się, że nasze poglądy są różne, publicznie piszesz, że wprawdzie dobrze zacząłem, ale według Ciebie bardzo źle kończę (bo inaczej niż Ty) i że szkodzę demokracji" - zauważył.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.