
Samotność to dla wielu ludzi ogromny problem. Brak partnera nie musi jednak jej oznaczać. Może wręcz otwierać drogi, które dla wielu osób są, lub wydają się być zamknięte. – Wszyscy udajemy, bo samo pójście na kompromis, a tym jest związek, jest w jakiejś części rezygnacją z siebie – powiedziała ostatnio podróżniczka Martyna Wojciechowska. Czy bycie singlem naprawdę oznacza większe możliwości?
Oczywiście ktoś teraz może powiedzieć: jakie to przykre, jaka smutna ta Wojciechowska, skoro nie ma takich wzorców. Patrzę na związek swoich rodziców, który trwa już 45 lat i wiem, że ten długi staż to zasługa mojej fantastycznej, mądrej i przenikliwej mamy. Ostatnie lata, kiedy ojciec zrozumiał, że jest głową, a mama szyją związku, mogę uznać za ich szczęśliwy czas. Ale wokół mnie związków partnerskich praktycznie nie ma. CZYTAJ WIĘCEJ
Martyna Wojciechowska zdecydowała się na życie w pojedynkę. – Wszyscy udajemy, bo samo pójście na kompromis, a tym jest związek, jest w jakiejś części rezygnacją z siebie – twierdzi podróżniczka. – To wypowiedź dość dramatyczna – ocenia psychoterapeuta Marek Jaros, z kliniki PrimoPsyche. – Jest w niej jednak sporo racji – dodaje.
Bycie samotnym jest pewnym wyjściem z sytuacji, ale jest metoda zdecydowanie łatwiejsza i coś przez nią tracimy. Na przykład okazję do rozwijania się poprzez bycie zależnym od kogoś. Łatwo jest być niezależnym
Niektórzy jednak decydują się zrezygnować z pewnych marzeń, celów czy zamiarów życiowych, właśnie dla związku. To on staje się dla nich największą pasją. – Mam dwoje znajomych, którzy w pewnym sensie są "stetryczali". Wyzbyli się pierwiastka swojej osobowości, którą mieli, zanim się poznali. Zamykają się w swoim świecie, przez co może nie są narażeni na żadne pokusy. Dawniej spotykali się z innymi ludźmi, a dziś nie potrafią odnaleźć się w środowisku – wspomina Ewa.
Związek małżeński to niekończące się negocjacje i trwający nieustannie konflikt interesów.

