Samotność to dla wielu ludzi ogromny problem. Brak partnera nie musi jednak jej oznaczać. Może wręcz otwierać drogi, które dla wielu osób są, lub wydają się być zamknięte. – Wszyscy udajemy, bo samo pójście na kompromis, a tym jest związek, jest w jakiejś części rezygnacją z siebie – powiedziała ostatnio podróżniczka Martyna Wojciechowska. Czy bycie singlem naprawdę oznacza większe możliwości?
Coraz więcej osób decyduje się na życie w pojedynkę. Niektórzy nazywają się singlami twierdząc, że brak partnera to ich wybór. Jest też grupa ludzi samotnych, którzy zrobiliby wszystko, aby spotkać wreszcie miłość swojego życia.
"Jestem starą panną" - powiedziała Martyna Wojciechowska w rozmowie z serwisem trójmiasto.pl. Znana dziennikarka i podróżniczka nie tylko nie ma problemów, aby się do tego przyznać, ale wręcz cieszy się z tego. Dostrzega bowiem szereg możliwości, jakie daje jej brak partnera. Dziennikarka wskazuje też, dlaczego jej zdaniem "warto" być starą panną. Na pytanie, czy w jej środowisku nie ma związków partnerskich, odpowiada:
Martyna Wojciechowska zdecydowała się na życie w pojedynkę. – Wszyscy udajemy, bo samo pójście na kompromis, a tym jest związek, jest w jakiejś części rezygnacją z siebie – twierdzi podróżniczka. – To wypowiedź dość dramatyczna – ocenia psychoterapeuta Marek Jaros, z kliniki PrimoPsyche. – Jest w niej jednak sporo racji – dodaje.
Według psychoterapeuty Martyna Wojciechowska porusza podstawowy problem w związkach. Jak twierdzi, przychodzi do niego wiele par, których związek był blisko rozpadowi, właśnie przez niespełnione ambicje jednej ze stron. – Zdarzają się też mężczyźni, których żony wybierają karierę zawodową, swój własny rozwój. Mężczyznom zaś nie podoba się, że nie spełniają "tradycyjnej" roli żony i matki. Wiele tych związków się rozpada – stwierdza Jaros.
Zalety bycia starą panną
– Zgadzam się w stu procentach z Martyną Wojciechowską – mówi Ewa, mieszkanka Warszawy, która od kilku lat żyje sama. Ma własne mieszkanie, wielu przyjaciół i robi karierę. Ma za sobą kilka związków, których nie może uznać za udane. – Jestem starą panną, która mieszka z kotem i rzeczywiście dostrzegam plusy. Jestem całkowicie niezależna. Nikomu nie muszę tłumaczyć się z żadnego zachowania – podkreśla Ewa.
Ewa przyznaje, że bycie samemu ma swoje minusy. Nie chce teraz przesądzać, czy w przyszłości nie zdecyduje się na związek. – Czasem samotność trochę doskwiera i chce się zmienić ten stan rzeczy. Jednak samo zamieszkanie z kimś oznacza już pewne ograniczenie. Musiałabym zacząć się w pewnym sensie kontrolować, być może zaakceptować to, że ktoś pali albo śpi po prawej stronie łóżka, po której ja lubię spać – wylicza.
Przeciwieństwa się przyciągają. Później może się jednak okazać, że partner, którego wybraliśmy, ma zupełnie inne oczekiwania, których nie da się pogodzić z naszymi. – Ludzie płacą później za to ogromną cenę. Bycie samotnym jest pewnym wyjściem z sytuacji, ale jest to metoda zdecydowanie łatwiejsza i coś przez nią tracimy. Na przykład okazję do rozwijania się poprzez bycie zależnym od kogoś. Łatwo jest być niezależnym – ocenia psychoterapeuta Marek Jaros.
Związek wymaga "poświęceń"?
Związek często wymaga zmiany siebie. Jednych zmusza, innych skłania do dobrowolnej zmiany. Niektórym udaje się dostosować, inni zaś zaczynają się dusić i nie potrafią go utrzymać. – Gdy jesteś z kimś w związku, a jedna z osób zaczyna odczuwać, że jest ograniczana, to związek staje się toksyczny – mówi Ewa, która sama musiała odejść, gdyż w relacji nie mogła realizować swoich marzeń.
Niektórzy jednak decydują się zrezygnować z pewnych marzeń, celów czy zamiarów życiowych, właśnie dla związku. To on staje się dla nich największą pasją. – Mam dwoje znajomych, którzy w pewnym sensie są "stetryczali". Wyzbyli się pierwiastka swojej osobowości, którą mieli, zanim się poznali. Zamykają się w swoim świecie, przez co może nie są narażeni na żadne pokusy. Dawniej spotykali się z innymi ludźmi, a dziś nie potrafią odnaleźć się w środowisku – wspomina Ewa.
Nieco inne spojrzenie na kwestię "poświęceń" ma Edyta z Krakowa. Nie zgadza się z Martyną Wojciechowską, dla której związek wymaga rezygnacji z części marzeń, zamiarów czy zachowań. Według Edyty, która od pewnego czasu jest samotna, związek staje się swoistym wyznacznikiem tego, na czym naprawdę nam zależy.
– Wydaje mi się że to nie chodzi o związek, a o pewnych ludzi, którzy mają wewnętrzną skłonność, by rezygnować "z siebie". Sądzę też, że częściej są to kobiety. Nie wydaje mi się, że bycie w związku może mnie ograniczać. Człowiek sam dopasowuje się do drugiej osoby. Gdy masz w planach jechać na koniec świata, a nie chcesz rozstawać się z drugą osobą, to po prostu zostajesz, bo taki jest twój wybór – twierdzi Edyta.
Związek to barometr wartości
Edyta wspomina swój trzymiesięczny pobyt w Danii. Nadszedł czas powrotu do domu, jednak miała chęć zostać dłużej za granicą. Poznała wspaniałych ludzi, świetnie się bawiła, a przy tym miała ciekawą i rozwojową pracę. – Nie chciałam jednak przedłużać rozstania, bo strasznie tęskniłam za swoim mężczyzną. To nie związek mnie do tego zmusił. Po prostu rozważyłam to, co mogę stracić, a co zyskać. Wróciłam do Polski – wspomina Edyta.
Związek Edyty nie był kotwicą, która nie pozwalała jej wypływać na dalsze wody, a raczej kolejnym horyzontem, który miała szczęście zobaczyć. – To taki filtr, który pozwala ci oddzielić to, na czym naprawdę ci zależy, czego pragniesz i ma dla ciebie największą wartość. Rozstanie się z kimś na trzy miesiące może być ryzykowne. Będąc w związku, masz również więcej do stracenia niż osoba samotna – podsumowuje Edyta.
Nie oznacza to, że istnieje uniwersalny scenariusz życia. Gdy ktoś nie jest szczęśliwy w związku, ma prawo go zakończyć i realizować się inaczej. – Hamowanie się nie jest wartością. Trzeba podjąć decyzję, co jest ważniejsze. W żadnym wypadku nie chciałbym oceniać wyborów pani Wojciechowskiej. Jeśli nie udało jej się znaleźć szczęścia z kimś u boku, to wybrała realizację samej siebie. Jeśli to jest dla niej ważne, to jest jej święte prawo, a tym samym najlepsze co może zrobić w swoim życiu – stwierdza psychoterapeuta.
Marek Jaros przypomina jednocześnie, że większość ludzi potrafi znaleźć kompromis między swoimi aspiracjami, potrzebami a byciem z kimś. – Wchodząc w związek rzeczywiście rezygnujemy z "ja" na rzecz "my". Jest to jednak decyzja, którą podejmuje większość ludzi, bo nagrodą jest miłość – podsumowuje Marek Jaros.
Oczywiście ktoś teraz może powiedzieć: jakie to przykre, jaka smutna ta Wojciechowska, skoro nie ma takich wzorców. Patrzę na związek swoich rodziców, który trwa już 45 lat i wiem, że ten długi staż to zasługa mojej fantastycznej, mądrej i przenikliwej mamy. Ostatnie lata, kiedy ojciec zrozumiał, że jest głową, a mama szyją związku, mogę uznać za ich szczęśliwy czas. Ale wokół mnie związków partnerskich praktycznie nie ma. CZYTAJ WIĘCEJ
Marek Jaros
Psychoterapeuta
Bycie samotnym jest pewnym wyjściem z sytuacji, ale jest metoda zdecydowanie łatwiejsza i coś przez nią tracimy. Na przykład okazję do rozwijania się poprzez bycie zależnym od kogoś. Łatwo jest być niezależnym
Marek Jaros
Psychoterapeuta
Związek małżeński to niekończące się negocjacje i trwający nieustannie konflikt interesów.