Nasz wpis o „Le Targu” - nowym bazarze na Saskiej Kępie wywołał burzę wśród czytelników. Najbardziej zabolał ich fakt, że w kontekście zdrowej żywności pojawiło się określenie „lans” i „hipsterka”. Czy zdrowe nie może być modne?
„O co chodzi?” zarzuca nam pod tekstem Anna Włodarczyk. „Że lokalnie to źle, że Kaszubska Koza jest nie teges a Pan Sandacz to lans? Jasne, lepiej zrobić zakupy w dyskoncie, przynajmniej nie będzie mainstreamowo”. Za jej głosem idą inni, którzy oburzają się, że nazywamy zdrową żywność modną, a miejsce o nieco pretensjonalnej nazwie „Le Targ” hipsterskim. Zamiast skupiać się na idei, dyskusja staje się awanturą o słowa. Bo czy modny oznacza zły?
Na szczęście z pomocą przychodzi Grzegorz Łapanowski, kucharz i bloger naTemat, który w łagodnych słowach tłumaczy to, o co nam chodziło. „Hipster bazar, lans i moda, to sprawa, mniej lub bardziej ważna” pisze pod tekstem. „Istotne jest to, że odradza się w nas zaangażowanie społeczne, zainteresowanie i lokalnością i tym, co jest na naszych talerzach. W moim mniemaniu to ważne, że nasze produkty i producenci przestają być anonimowi, że tworzy się ruch, który może stanowić autentyczną alternatywę do supermarketów z średniej jakości, anonimowym jedzeniem”
Za Łapanowskim więc kolejny raz powtarzamy. Nic nie mamy do ekologicznej żywności, co więcej uważamy, że zdrowe jedzenie jest fajne i pyszne. Podoba nam się kupowanie od rolnika i wcale nie promujemy działu warzywnego w supermarkecie. Skoro wszyscy jesteśmy w tej sprawie zgodni, to o co cała awantura? No właśnie o ten dla Łapanowskiego mniej ważny aspekt, czyli przymiotnik "modny". Bo przecież zdrowe nie może być równocześnie modne!
Oczywiście może, ale nie musi. I tu chyba pies pogrzebany. Idea „Le Targu” jest nam bardzo bliska. Cieszymy się, że mieszkańcy Saskiej Kępy mają miejsce, w którym mogą kupować od lokalnych producentów, których znają po imieniu i mogą im zaufać. Równocześnie wydaje nam się, że robienie z rolników celebrytów, moda, na którą zwróciła w ostatnim felietonie dla „Zwierciadła” Aga Kozak, jest po prostu trochę śmieszna.
Moda na zdrowe odżywianie to fakt i nie ma co się oburzać. Czy jest w niej coś złego? Jak w każdej modzie. Dopóki podchodzimy do niej z ograniczonym zaufaniem, przynosi same korzyści. Kiedy jednak „dla ekologicznego pomidorka” potrafimy przejechać pół miasta, albo przepłacić w sklepie z napisem „eko”, to można mówić o lekkiej przesadzie. Produkty, które dostępne są na „Le Targu”, bez problemu znajdziemy na każdym innym warszawskim bazarze.
Możliwe, że nie będą ślicznie zapakowane ani podane przez rozpoznawalnego sprzedawcę, ale w smaku zapewne będą identyczne. Wybór należy do nas. My możemy tylko obiema rękami podpisać się pod zdaniem Mariusza Rutkowskiego, że niezależnie od tego, gdzie kupujemy „Wybieranie najlepszych produktów, szacunek do tego jak i gdzie się odżywiamy, powinny stać się rutynowym, normalnym działaniem”. Po prostu i bez "hipsterski".