Dwaj policjanci z Pruszkowa, którzy rozbili się radiowozem na drzewie w Dawidach Bankowych na Mazowszu, nie pojawią się na razie w pracy. Mężczyźni, którzy przewozili radiowozem dwie nastolatki, dostarczyli swoim przełożonym zwolenienia lekarskie.
Reklama.
Reklama.
W miniony poniedziałek w Dawidach Bankowych (woj. mazowieckie) doszło do wypadku radiowozu, którym oprócz policjantów jechały też dwie nastolatki
Wobec policjantów trwa postępowanie dyscyplinarne
Teraz obaj funkcjonariusze udali się na zwolenia lekarskie – ustalili dziennikarze
Jak pisaliśmy w naTemat.pl, w miniony poniedziałek doszło do wypadku w Dawidach Bankowych na Mazowszu. Dwóch policjantów rozbiło się na drzewie radiowozem, w którym znajdowały się też dwie nastolatki. Żadna z młodych kobiet nie była oficjalnie zatrzymana.
– Wracając z interwencji, policjant stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w drzewo. Na miejscu policjanci zostali przebadani przez pogotowie ratunkowe. Byli trzeźwi – tak relacjonowała to zdarzenie rzeczniczka prasowa Komendy Miejskiej Powiatowej Policji w Pruszkowie Karolina Kańka.
Policjanci z Pruszkowa na zwolnieniu chorobowym
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" ustalili, że choć w środę policjanci, którzy brali udział w wypadku, byli jeszcze oficjalnie w pracy, to już dzisiaj obaj zachorowali. Potwierdził to Sylwester Marczak, rzecznik komendanta stołecznego policji. – Obecnie obydwaj funkcjonariusze są na L4 – poinformował.
Mundurowi zachorowali dzień po publikacji rozmowy, którą dziennikarzom "Wyborczej" udało się przeprowadzić z jedną z dziewczyn, która opowiedziała, co zaszło feralnego wieczoru w radiowozie. Nastolatki wraz z grupą znajomych miały zawiadomić służby w sprawie pożaru traw. 17-latkę i 19-latkę potraktowano jako potencjalne sprawczynie zdarzenia. Z tego powodu obie miały trafić do radiowozu.
Według relacji 17-latki jeden z mundurowych miał stwierdzić, że "nie tylko takiego koguta możemy włączyć". – Ona bała się wejść sama do radiowozu, więc wzięła mnie ze sobą. Usiadłyśmy na tylnym siedzeniu – zrelacjonowała dziewczyna sytuację swojej 19-letniej koleżanki. Po tym, jak policjanci wypełnili dokumenty, ruszyli z piskiem opon.
Młoda kobieta relacjonowała, że policja była wobec nich wulgarna. Młodszy z policjantów miał spojrzeć jej w oczy i powieć: "teraz uciekajcie", a starszy z mężczyzn wysiadł z wozu i krzyknął: "spie*****jcie".
– Tak naprawdę, to cieszę się, że się rozbiliśmy. Nie wiem, jak by się to skończyło. Zaczęłam się zastanawiać, jakie policjanci mają wobec nas zamiary – mówiła 17-latka. Zapewniła, że będzie walczyć, aby funkcjonariusze ponieśli karę.
W środę Wirtualna Polska ustaliła również, że na ten moment wobec policjantów nie wyciągnięto żadnych konsekwencji służbowych. Trwa wobec nich postępowanie dyscyplinarne.
"We wtorek Komendant Powiatowy w Pruszkowie zdecydował o zakazie kierowania samochodami służbowymi przez funkcjonariuszy, nie zostali oni zawieszeni, mogą np. wykonywać piesze patrole" – czytamy na stronie portalu. Sprawą zajęła się również prokuratura.
– Śledztwo wszczęto w sprawie spowodowania wypadku oraz nieudzielenia pomocy. Aktualnie zabezpieczany jest materiał dowodowy. Planowane jest przesłuchanie świadków oraz uzyskanie opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej. Obecnie wykonywane są czynności śledcze – powiedziała WP Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.