Nagły zwrot ws. wypadku radiowozu. Policja podjęła ważną decyzję
Są nowe informacje dotyczące wypadku radiowozu pod Pruszkowem. Wiadomo już, że Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu.
Reklama.
Są nowe informacje dotyczące wypadku radiowozu pod Pruszkowem. Wiadomo już, że Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu.
Najnowsze szczegóły w tej głośnej sprawie przedstawił w rozmowie z Onetem nadkom. Sylwester Marczak, rzecznik KSP. – Cały czas prowadzone są zaawansowane czynności dyscyplinarne w związku ze zdarzeniem w Dawidach Bankowych – przyznał.
Jak dodał, "analiza zgromadzonego materiału została przedstawiona Komendantowi Stołecznemu Policji, który wczoraj podjął decyzję o przejęciu postępowania dyscyplinarnego". – Jednocześnie Komendant Stołeczny Policji zdecydował o zawieszeniu dowódcy patrolu – potwierdził nadkom. Sylwester Marczak.
Przypomnijmy, do wypadku radiowozu doszło w ubiegły poniedziałek (2 stycznia) w Dawidach Bankowych niedaleko Pruszkowa na Mazowszu. Auto rozbiło się na drzewie. Na tyle pojazdu siedziały dwie dziewczyny w wieku 17 i 19 lat. Nie były oficjalnie zatrzymane. Tuż po wypadku matka jednej z dziewczyn powiedziała mediom: – Drugi z nich krzyknął: "a teraz sp******ać!".
Policja od początku przekonywała, że dwie nastolatki chciały wsiąść do radiowozu. – Wszyscy świadkowie jednoznacznie wskazali, że prośba wejścia do radiowozu wyszła od nastolatek – podkreślał dla Onetu Marczak. – Informacja ta jednak nie ma dla nas większego znaczenia, gdyż tak jak od początku podkreślamy, nie było żadnych podstaw do tego, by osoby znalazły się w radiowozie – dodał.
Wcześniej światło dzienne ujrzały nowe relacje znajomych nastolatek, które siedziały na tyle radiowozu w czasie wypadku w Dawidach Bankowych. – Teksty policjantów miały taki podtekst erotyczny, jakby sobie flirtowali – usłyszeli dziennikarze Onetu.
Głos zabrał także brat 17-latki, który stawił się na miejscu wypadku, by udzielić pomocy dziewczynom. – Radiowóz był rozbity, policjanci żartowali, śmiali się. Nie wyglądali na specjalnie przejętych. Dopiero kiedy powiedziałem, kim jestem, miny im zrzedły – powiedział dla "Faktu". Dodajmy, że u 17-latki zdiagnozowano złamanie kości nosowo-czaszkowej z przemieszczeniem, stłuczenia barku oraz szczęki. Druga z dziewczyn nie wymagała hospitalizacji.
Policjanci z Pruszkowa, którzy siedzieli w radiowozie, nie pojawią się na razie w pracy. Mężczyźni dostarczyli swoim przełożonym zwolnienia lekarskie.
– To było uprowadzenie, mieliśmy do czynienia z nielegalnym pozbawieniem wolności – przekonuje Roman Giertych, który jest pełnomocnikiem jednej z nastolatek uczestniczących w wypadku radiowozu. Zdaniem Giertycha policja nie robi wszystkiego, by policjanci, którzy bezpodstawnie przewozili w radiowozie dwie nastolatki, ponieśli konsekwencje.