– Wydaje się, że w tym roku ilość radiowozów przyjezdnych była o wiele większa niż w latach poprzednich. Widzieliśmy je już dwie godziny przed wizytą Kaczyńskiego w Starachowicach – mówi Ireneusz Gwóźdź, którego policja spisała podczas wizyty prezesa PiS w jego mieście. Jak przebiegała ta wizyta i jak odbierają ją mieszkańcy? – Zwykłemu zjadaczowi chleba ciężko zrozumieć, że na tego typu rzeczy są pieniądze – mówi były prezydent miasta.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Od 10 lat w styczniu, rok w rok, prezes Jarosław Kaczyński odwiedza Starachowice z okazji rocznicy śmierci swojej matki. Za każdym razem jego wizyta wywołuje protesty i kontrowersje.
W tym roku, jak można wnioskować z niektórych sugestii w mediach społecznościowych, sił policyjnych, które 16 stycznia pilnowały porządku, mogło być nawet więcej niż zwykle. Ale nikt nie wie, czy tak dokładnie było. Do policji tego dnia mieszkańcy od lat już się przyzwyczaili.
– Czy było więcej? Nie potrafię powiedzieć. Ale wracając z pracy sam zauważyłem, że policja stała w miejscu, gdzie zazwyczaj nie stoi. Dużo było radiowozów, co świadczy, że policji było więcej, bo nawet nie mieściły się na policyjnym parkingu. Nie potrafię powiedzieć, czy przyjechali z innych miast, ale koledzy, którzy dojeżdżają do pracy spoza Starachowic, mówili, że mijali dwa czy trzy policyjne pojazdy – mówi Sylwester Kwiecień, były prezydent Starachowic, dziś miejski radny.
Słyszał, że w okolicy kościoła pojawiły się nawet drony: – Koleżanka akurat spacerowała w pobliżu, przekazała mi taką informację. Powiedziała: "Drony, policja, co tam się działo?". Ja mówię: Jak to co? Msza.
Policja interweniuje w Starachowicach
Z relacji "Gazety Wyborczej" wynikało, że policja zabezpieczyła rogatki i większość skrzyżowań w Starachowicach, a służby dokładnie zabezpieczyły także kościół i jego okolicę. Sprawdzano nawet uczestników ceremonii. Każdy, kto chciał wejść na uroczystość, musiał pokazać zawartość swojej torby czy plecaka.
"Żeby nie było incydentów" – tłumaczył w rozmowie z "Wyborczą" jeden z funkcjonariuszy. Incydentów nie było. Ale interwencja policji tak. Wobec kilkunastu protestujących.
– Dwie godziny przed wizytą widzieliśmy radiowozy przed komendą i w innych miejscach. Niektórzy mówili, że widzieli je na parkingu przed Stokrotką, ja widziałem przed budynkiem Straży Pożarnej. W trakcie wizyty Kaczyńskiego prawdopodobnie były w pogotowiu. Gdyby nas było więcej, to na pewno byłby ustawiony większy kordon. Pierwszy raz widzieliśmy wsparcie radiowozów przyjezdnych widzieliśmy pierwszy raz. To były siły w pogotowiu, które nie zostały wykorzystane. Ale samych policjantów ustawionych wokół nas było więcej niż nas – mówi naTemat Ireneusz Gwóźdź, starachowicki aktywista, członek Partii Polska 2050 Szymona Hołowni.
Od kilku lat mężczyzna protestuje podczas wizyty Kaczyńskiego. – Staramy się być co roku. Nie zgadzamy się z polityką PiS, z łamaniem Konstytucji, łamaniem zasad praworządności, z ograniczaniem praw kobiet, z okradaniem Polaków. Tu zawsze jest jakaś polityczna mowa, zjeżdżają pisowscy dygnitarze. Każdorazowo w Starachowicach jest wierchuszka PiS. A tłumaczone jest to tym, że jest to prywatna msza. Zawsze jest to cyrk – mówi lokalny działacz
Rok temu w Starachowicach protestowało 19 osób. Skandowali: – Wolna Polska! Będziesz siedział! Wynocha!. Jarosław Kaczyński został także wygwizdany.
Zostali spisani przez policję, dostali wezwania do sądu. I wygrali proces.
– To był proces o zakłócanie uroczystości religijnych. Rozprawa odbyła się w Starachowicach, ale policja odwołała się od wyroku uniewinniającego i mieliśmy sprawę w Sądzie Okręgowym w Kielcach, który też nas uniewinnił. Sędzia w uzasadnieniu wyroku wyraźnie powiedział, że zgromadzony materiał dowodowy przez policję najwyraźniej wskazuje, że nie zakłócaliśmy uroczystości religijnych i mamy prawo protestować. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w tym roku – mówi Ireneusz Gwóźdź.
W tym roku również został spisany przez policję. Cała grupa liczyła mniej niż 19 osób i nawet nie weszła na plac kościelny. Nie było też żadnych okrzyków.
– W ubiegłym roku zakłócaliśmy wystąpienie, które miało miejsce przed kościołem. Nie zostaliśmy ukarani, bo sąd stwierdził, że to nie była uroczystość religijna. W tym roku wystąpienia Kaczyńskiego czy posła Lipca były przerywane modlitwami, czyli przed kościołem również była to uroczystość religijna. Dlatego postanowiliśmy protestować w ciszy. W tym roku żadnych podstaw do procesu nie ma – uważa.
– Może obawiali się większych protestów? W kwietniu i czerwcu chwaliliśmy się zdjęciami z wygranego procesu sądowego. Wielu ludzi pisało w komentarzach: "W przyszłym roku też będziemy w Starachowicach". Według tamtych komentarzy w Starachowicach powinny być teraz tłumy protestujących. A tak nie było – mówi Ireneusz Gwóźdź.
Czy mieszkańcom Starachowic to przeszkadza
Temat co roku wywołuje spore emocje. W komentarzach pod relacją na żywo na facebookowym profilu portalu Starachowice-net ludzie reagują: "Czemu mają służyć te spędy? Hańba!", "Cyrk na kółkach", "Za naszą kasę"...
Ale, jak słyszymy w mieście, mieszkańcy chyba już się przyzwyczaili i raczej mało ich to obchodzi. Kilka pytanych przez nas osób kompletnie nie wiedziało, o co chodzi. Wyjechali tego dnia z miasta, nie byli na mieście, nie widzieli policji, nic nie słyszeli...
– Mnie, jako mieszkance, to nie przeszkadza, że prezes tu przyjeżdża, że jest msza św., że policja go chroni. Ale wiadomo, że są też przeciwnicy i mają do tego prawo – reaguje jedna z mieszkanek. Jak twierdzi, podobne głosy słyszy od innych mieszkańców.
Sylwester Kwiecień: – Sprawa kultu religijnego jest osobistą sprawą każdego. Nie wiem, czy powinno się to odbywać w ten sposób. Osobiście uważam, że nie. Każdy ma prawo zamówić mszę, brać w niej udział, ale jeśli dzieje się to w takiej asyście policji, to trochę nie wygląda jak powinno wyglądać. Sam mam do tego dystans. Chcą, niech bawią się w ten sposób.
On od mieszkańców najczęściej słyszy takie głosy: – Że to niepotrzebna szopka. Prezes powinien przyjechać, zamówić mszę, jego przyjaciele powinni to zorganizować. Ale gdyby zrobili to na spokojnie, to myślę, że stałoby się to sprawą powszednią i nikt nie robiłby z tego sensacji. A tak, to wszystko budzi trochę niesmak. Każdy z nas zamawia msze za swoich zmarłych bliskich, uczestniczy w nich, i nie ma tam żadnej policji, żadnych szopek – mówi.
– Zwykłemu zjadaczowi chleba ciężko zrozumieć, że na tego typu rzeczy są pieniądze. Gdy bieda staje się coraz powszechniejsza, gdy brakuje pieniędzy na szpitale. W Starachowicach nie dopina się budżet szpitala. A tu? Przecież policjanci nie przyjechali, lejąc wodę do zbiornika. Paliwo, czas pracy tych ludzi... Nie w tę stronę to wszystko zmierza. Ale zdania u nas są oczywiście podzielone. Są tacy, którzy mają tego dość. I tacy, którzy popierają – dodaje były prezydent miasta.
Prezes podziękował za organizację
W tym roku prezesowi PiS towarzyszył wiceprezes Joachim Brudziński, posłowie, władze województwa oraz przedstawiciele miast i gmin. Starachowice reprezentował zastępca prezydenta miasta. Był sztandar miasta z racji tego, że Jadwiga Kaczyńska była honorowym obywatelem miasta.
Organizatorem wydarzenia był poseł Krzysztof Lipiec. Obecna była też starachowicka posłanka Agata Wojtyszek.
Po medialnych relacjach z wizyty Kaczyńskiego Sylwester Kwiecień miał pewną refleksję: –Odebrałem to tak, że posłowie PiS rywalizowali ze sobą niemal kto pierwszy dotknie klamki wozu pana premiera. Poseł Lipiec mógł powiedzieć, że wygrał, bo siedział ramię w ramię z panem prezesem, a pani posłanka Wojtyszek z tyłu, w następnej ławce.
Radio Kielce cytowało polityków PiS, którzy brali udział w uroczystości.
– To dla Starachowic ważne, że możemy ją czcić jako honorową obywatelkę w 10. rocznicę jej śmierci, pamiętając o jej zasługę, a także o tym, że dała nam wielkich patriotów prezydenta i premiera naszego kraju – mówił Krzysztof Lipiec.
– Jadwiga Kaczyńska to wyjątkowa postać nie tylko dla Starachowic, ale dla całego kraju i Polski – oceniła wiceminister sportu i turystyki Anna Krupka.
Wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk: – Dla naszego regionu to jest zawsze szczególny moment, bo tu Jadwiga Kaczyńska mieszkała w tym trudnym czasie wojennym i tu przywoziła swoich synów.
Agata Wojtyszek: – Starachowiczanie są dumni, że Jadwiga Kaczyńska pochodziła z ich miasta.
Poseł PiS Andrzej Kryj: – Takie osoby jak Jadwiga Kaczyńska są niezwykle zasłużone dla Polski, a tym samym dla Starachowic.
Radnych miejskich, jak słyszymy, raczej nie było. W ogóle na zdjęciach i nagraniach z uroczystości nie widać dużych tłumów.
O obecność policji próbowaliśmy zapytać w lokalnym PiS. Jeden z samorządowców: – Nie byłem, nie widziałem. Miałem inne zajęcia. Ale nie szukałbym jakichś podtekstów. Jest rocznica śmierci matki prezesa. A protestujący chcą się wykazać.
Może nie ma problemu, jeśli chodzi o komunikację w Starachowicach, bo ulica w tym czasie nie jest zamykana. Ale represje spotykają też przypadkowych ludzi, którzy akurat stoją na przystanku przed kościołem i zdarza się, że są spisywani. Mamy dość takiej sytuacji, ale nie mamy dość protestowania. Jeśli nadal będą miały polityczne wystąpienia to będziemy to robić.