Rick O’Connell w serii "Mumia" to niezapomniana rola Brendana Frasera. Amerykański aktor (który zasłynął równieżjako Cliff Steele w serialu "Doom Patrol") uchodził w latach 90. ubiegłego wieku za bożyszcze na miarę Johnny’ego Deppa i Leonarda DiCaprio. Jednak po premierze ostatniej części "Mumii" ("Mumia: Grobowcu cesarza smoka") w 2008 roku, ku zaskoczeniu fanów zaczął coraz rzadziej gościć na ekranach.
Co się stało? Na jaw wyszło to dopiero po latach. W 2018 roku Fraser wyjawił, że był napastowany seksualnie przez byłego szefa Hollywood Foreign Press Association, Philipa Berka. Molestowanie w 2003 roku, głośny rozwód oraz śmierć matki sprawiły, że aktor zachorował na depresję i zniknął z show-biznesu. Jego zapowiadająca się świetnie kariera stanęła w miejscu.
W tym roku aktor powrócił i to w chwale. Wszystko dzięki "Wielorybowi" ("The Whale"), pierwszemu filmowi Darrena Aronofsky'ego od czasu "Mother!" z 2017 roku. Za imponującą rolę otyłego outsidera 54-letni dziś Fraser zgarnia kolejne owacje na stojąco, nominacje i nagrody. Jest nawet jednym z faworytów do Oscara w kategorii najlepsza pierwszoplanowa rola męska, a nominację ma praktycznie w kieszeni.
Brendan Fraser, który obecnie bierze udział w oscarowej kampanii, zrobił sobie krótką przerwę. W piątek, 20 stycznia, aktor niespodziewanie pojawił się w kinie Prince Charles w Londynie. Okazja była wyjątkowa: odbywał się wówczas maraton "Mumii" ("Mumia" i "Mumia powraca"), a filmy były odtwarzane z taśmy 35 mm.
Jak informuje magazyn "Variety", aktor zrobił swoim fanom nie lada niespodziankę i pojawił się na pokazie. Zaskoczeni i rozentuzjazmowani widzowie powitali go długą owacją na stojąco. Nie kryli radości.
– Jestem dumny, że mogę tutaj dziś być – zwrócił się do publiczności Fraser. – To film nakręcony w Wielkiej Brytanii. Powinniście to wiedzieć! Ten drugi też, więc bądźcie dumni. Dziękuję, że tu jesteście! – dodał.
Aktor wyjawił również, że kiedy kręcili kultową już dziś "Mumię", ekipa nie miała pojęcia, co z tego z wyjdzie. – Nie wiedzieliśmy, czy to dramat, komedia, akcja, horror, romans czy to wszystko na raz. Nie mieliśmy pojęcia, dopóki nie przetestowano "Mumii" przed brytyjską publicznością. Dziękuję za to – powiedział Fraser, którego niespodziankę można obejrzeć na profilu londyńskiego kina Prince Charles na YouTube (wideo zamieściliśmy wyżej).
Już lata temu spekulowano, że film zostanie nakręcony, ale w 2012 studio Universal Pictures przekreśliło projekt. W zamian zdecydowało się na reboot serii (czyli nową wersję) z Tomem Cruisem. "Mumia" z 2017 roku okazała się jednak artystyczną i kasową porażką. Klęska była tak dotkliwa, że porzucono planu stworzenia wokół filmu całego uniwersum Dark Universe.
O przyczynę porażki "Mumii" z Tomem Cruisem "Variety" spytało Frasera, gwiazdę trzech hitowych części z lat 1999-2008. Jak stwierdził, "trudno jest nakręcić film z tej serii". Wskazał jednak, czego według niego brakowało "Mumii" z Cruisem.
– Składnikiem, który mieliśmy w naszej "Mumii", a którego nie dostrzegłem w tamtym filmie, była zabawa. Tego właśnie brakowało w tamtej odsłonie. To był po prostu horror. "Mumia" powinna być ekscytującą przygodą, a nie przerażającym kinem grozy – ocenił Brendan Fraser. I dodał: "Wiem, jakie to trudne. Próbowałem to zrobić trzy razy".
Przypomnijmy, że Fraser wcielił się w "Mumii" w poszukiwacza skarbów Ricka O'Connella, który wraz z archeolożką Evelyn Carnahan (Rachel Weisz) i jej bratem Jonathanem (John Hannah) dociera do zaginionego Miasta Umarłych. Tam bohaterowie muszą stawić czoła mumii przeklętego egipskiego kapłana Imhotepa (Arnold Vosloo), która została ożywiona zaklęciem.
Wcześniej powstały inne wersje "Mumii" (pierwsza z Borisem Karloffem miała premierę już w 1932 roku), a ta z Fraserem i Weisz sama była już rebootem. Łącznie w serii powstały trzy filmy: "Mumia" (1999), "Mumia powraca" (2001) i "Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka" (2008). Dziś są już kultowe.