W Sejmie mają pojawić się wysuwane śluzy, w krzewach rosnących wokół budynku powstaną zasieki – podaje Radio ZET. Zmiany mają zostać wprowadzone w ciągu roku. Na razie Straż Marszałkowska ostrzej kontroluje wchodzących do Sejmu dziennikarzy, a pięciu strażników, którzy pełnili służbę, gdy przeprowadzano prowokację, dostanie nagany.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zdecydowała o zaostrzeniu środków bezpieczeństwa w Sejmie. To efekt prowokacji dziennikarzy "Po Prostu" Tomasza Sekielskiego, którym udało się wnieść do budynków parlamentu niebezpieczne materiały. W ciągu roku na ulicy Wiejskiej mają się pojawić podnoszone śluzy przy wjeździe na teren Sejmu. W krzakach mają zostać ukryte zasieki.
W tej chwili nie jest brane pod uwagę postawienie muru wokół budynku, bo pomysł budzi sprzeciw polityków i obywateli. Jednak pierwsze kroki mające poprawić bezpieczeństwo zostały już podjęte, bo zaostrzono kontrole przy wejściu do Sejmu. Poza tym, jak poinformował na Twitterze Samuel Pereira z "Gazety Polskiej Codzinennie", strażnicy skontrolowali osoby przebywające w pokoiku dla dziennikarzy i członków ekip telewizyjnych.
Tomasz Sekielski pokazał, jak źle chroniony jest Sejm. Jego współpracownik łatwo wszedł do gmachu z torbą, z przedmiotów w niej umieszczonych można było stworzyć potężną bombę. Wszedł z nią na salę obrad i wziął udział w konferencji prasowej Leszka Millera. I gdy większość widzów i kolegów po fachu Sekielskiego jest zachwycona jego prowokacją, tylko nieliczni pytają, czy pierwszy odcinek programu "Po prostu" nie był nagraniem instruktażowym dla terrorystów.
Po dziennikarskiej prowokacji Ewa Kopacz dała bardzo ostrą burę komendantowi Straży Marszałkowskiej, miała też pretensje do szefa Kancelarii Sejmu. Strażnicy, którzy byli wtedy na dyżurze, to mniej więcej pięć osób za rażące naruszenie obowiązków pracowniczych dostaną naganę, ale z pracy ich nikt nie zwolni. Inne dymisje też nie są brane pod uwagę. CZYTAJ WIĘCEJ