Daniel Kita na co dzień pracuje na budowie nastawni w Katowicach Szopienicach. W piątek rano odczuł wstrząs, który powstał po wybuchu budynku parafii. Znajdował się od niej około 200 metrów. Gdy zorientował się, co się stało, rzucił się na ratunek ofiarom. W rozmowie z Faktem opowiedział, co widział na miejscu tragedii.
Ostrzegamy, jego relacja jest wstrząsająca. Najpierw uderzyła go słaba widoczność, wszędzie był pył, poza tym na ziemi porozrzucane były cegłówki i odłamki, dopiero wówczas spostrzegł zawalony budynek.
– Widziałem w gruzach młodego mężczyznę, który trzymał dziecko na ręku. Część włosów miał spaloną, kurtkę potarganą, całą w strzępach, a buty zakrwawione. Mężczyzna był w szoku. Pytam go, ile osób jest w budynku. Powiedział mi, że dwie osoby w jednym, trzy w kolejnym mieszkaniu. Zapytał mnie, czy dzwoniliśmy na policję – wspomina w rozmowie z portalem.
Wyjaśnia, że nie czuje się bohaterem, ale nie zastanawiał się nad tym, czy wejść do zburzonej kamienicy. Przednia część budynku była zawalona, dlatego dostał się tam od tyłu. W ruinach znalazł młodą kobietę, która trzymała dziecko. Udało mu się wyprowadzić ją na zewnątrz, dowiedział się od niej, że w budynku znajduje się mężczyzna przysypany gruzem.
– Zacząłem tego mężczyznę odgrzebywać. Czuć było swąd jego spalonych włosów. Z jego ciała czuć było zapach gazu. Rękoma odkopałem go do pasa. Złapałem go za ręce i próbowałem go wyszarpać. Walczyłem z czasem, chciałem go jak najszybciej wyciągnąć, widząc to, co było nad nami. Resztki piętra, sufit, resztki kamienicy... Ciągle kopałem, doszedłem do kolana… Zobaczyłem but przy kolanie, bałem się, że to jego noga. Nie mówiłem mu o tym, nacisnąłem palce buta... But był pusty. Odetchnąłem - podkreślał.
Podkreślał, że szczególnie przerażający dla niego był widok dzieci, bo sam jest nauczycielem i zajmuje się nimi na co dzień.
– Widziałem dzieci. Jestem nauczycielem i dla mnie dzieci są najważniejsze. Płacz, ich wypalone włosy, potargane ubrania, to był przerażający widok – tłumaczył dalej pan Daniel.
Z nowych informacji podanych przez TVN24 wiemy także, że śledczy nadal nie mogą wejść na teren wybuchu, akcję na miejscu prowadzą głównie strażacy. Oględziny na miejscu zostaną wykonane dopiero po pozytywnej decyzji inspektora nadzoru budowlanego w sprawie możliwości wykonania czynności, zostaną przeprowadzone oględziny.
Choć inspektor przebywał na miejscu zdarzenia od soboty rano, aktualnie takiej decyzji nie wydał. W piątek strażacy prowadzili całodniową akcję ratunkową, w której brało udział kilkadziesiąt zastępów straży pożarnej, w tym jednostki specjalistyczne i poszukiwawcze.