Do tego głośnego zaginięcia doszło dokładnie 30 lat temu. Ernestyna i Anna, dwie uczennice warszawskiego liceum, pojechały do Zakopanego na ferie, ale nigdy stamtąd nie wróciły. 17-latki przepadły jak kamień w wodę. Po latach Archiwum X szuka świadków, którzy mogliby pomóc rozwikłać zagadkę zniknięcia nastolatek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ernestyna Wieruszewska i Anna Semczuk zaginęły w 1993 roku
Po licealistkach z Warszawy, które miały wtedy po 17 lat, ślad zaginął. Dziewczyny pojechały do Zakopanego na ferie, ale nigdy stamtąd nie wróciły
Po 30 latach Archiwum X szuka świadków, którzy mogą pomóc rozwikłać zagadkę
Ernestyna i Anna miałyby dzisiaj po 47 lat. Koleżanki z jednej klasy, uczennice LO im. Władysława IV w Warszawie, kochały góry. W styczniu 1993 roku pojechały do Zakopanego na ferie. Nigdy stamtąd jednak nie wróciły.
Ernestyna Wieruszewska i Anna Semczuk zaginęły w 1993 roku w Zakopanem
W ubiegłym roku sprawą na nowo zajęło się Archiwum X, to samo, które w 2019 przejęło sprawę Iwony Wieczorek. Teraz, po 30 latach od zaginięcia, śledczy szukają świadków, którzy mogą pomóc rozwikłać jedną z najbardziej tajemniczych zagadek Podhala. Do takich ustaleń dotarli dziennikarze Polsat News.
– Osobom, które mają informacje, gwarantujemy pełną anonimowość. A jeżeli są osoby, które obawiają się, że mogłyby w związku z tym, co powiedzą, ponieść odpowiedzialność karną, chcę uspokoić, że jeśli dostarczą pełnych informacji, również i tutaj można się podjąć rozmów z tymi osobami. Kogoś gryzie sumienie, ktoś nie chce uczestniczyć już w zmowie milczenia, ktoś chce z różnych powodów opowiedzieć, co się stało, ponieważ nie może przez tyle lat już z tą tajemnicą żyć – apeluje insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.
Nastolatki były w Kościelisku od 22 stycznia 1993. Ernestyna należała do grupy oazowej w Legionowie. Na kwaterę, gdzie się zatrzymały, jeździła już wcześniej, nie była to przypadkowa wizyta. Były we dwie, po nich miała przyjechać reszta grupy.
Przez pierwsze dni chodziły po tatrzańskich szlakach, czwartego pojechały autobusem do Zakopanego, by kupić bilet powrotny do Warszawy. Na dworcu ślad się urywa, nikt ich już potem nie widział.
"Musimy cierpieć i czekać aż to się skończy"
W 2018 roku z tatą Ernestyny rozmawiała nasza reporterka Katarzyna Zuchowicz. – Żona maluje, robi gobeliny. Żeby przetrwać. Musimy cierpieć i czekać aż to się skończy. Mamy już tyle lat, że nie wiem, jak długo będziemy jeszcze na świecie. Ale matka i ojciec wierzą do końca. Tylko nadzieja nam pozostała – mówił wówczas Krystian Wieruszewski.
"Ich pasją było wędrowanie po tatrzańskich szlakach, od schroniska do schroniska. I tak było przez pierwsze trzy dni pobytu na Podhalu – policja mogła je odtworzyć dzięki pamiętnikowi, który prowadziła Anna. Wyjście na Gubałówkę, Dolina Kościeliska, schronisko Ornak, Jaskinia Mroźna, Czarny Staw, Jaworzynka. 'Słaniam się z nóg, ale Bóg mi świadkiem, jest to to, o czym marzyłam' – napisała Anna na kartce pocztowej wysłanej rodzicom po pierwszych górskich eskapadach" – pisał pięć lat temu "Tygodnik Podhalański".
W dniu zaginięcia Ernestyna i Anna zostawiły w pokoju paszport, pieniądze i aparat fotograficzny. Nie były też ubrane na wyjście w góry. Miały opinię grzecznych, spokojnych. Licealistek szukał TOPR, potem poszukiwania trwały w całej Polsce, a także w Europie.
Rodzice Ernestyny (przejęli główny ciężar poszukiwań obu dziewcząt) byli w Holandii, w Niemczech, w Hiszpanii. Jako pierwsi w Polsce zaczęli głośno mówić o sektach, pomagali im jasnowidzowie, prywatni detektywi, przyjaciele, ITAKA. W pomoc zaangażował się Kościół, głównie Dominikanie i kardynał Macharski.
Dziwny incydent z marca 1993
26 stycznia 1993 roku nastolatki poinformowały gaździnę i właścicielkę pensjonatu, że mają się z kimś spotkać. Potwierdzona jest informacja, że były na stacji PKP. Poza gaździną nikt nie widział nastolatek, nie ustalono też, z kim miały się spotkać.
Na początku marca doszło natomiast do dziwnej kradzieży. Z samochodu ojczyma Anny skradziono jej pamiętnik i paszport. Nic więcej nie zginęło. Sprawców włamania nie ustalono.
Śledczy mieli kilka hipotez, ale żadna nie została potwierdzona ani obalona, ponieważ nie było świadków. Z czasem wykluczono wypadek w górach, ucieczkę i zabójstwo. – Po latach wracamy do sprawy, ponieważ mamy nowe techniki badawcze, nowych biegłych oraz narzędzia, które być może pozwolą ustalić, co stało się z Ernestyną i Anną – powiedział kom. Piotr Świstak z KGP w rozmowie z "Polska Times".