Skandal na skoczni i medal MŚ dla Polski. Sędziowie na koniec zepsuli rywalizację
Krzysztof Gaweł
03 lutego 2023, 08:44·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 lutego 2023, 08:44
19-letni Jan Habdas wywalczył w Whistler brązowy medal mistrzostw świata juniorów w skokach narciarskich. Polak mógł mieć nawet srebro, ale po skoku Fina Vilho Palosaariego nie popisali się sędziowie, którzy wypaczyli wyniki rywalizacji. O podium otarł się drugi z naszych skoczków, 16-letni Kacper Tomasiak, który finiszował na pozycji czwartej. Na medal MŚ juniorów czekaliśmy aż dziewięć lat.
Reklama.
Reklama.
Jan Habdas zdobył brązowy medal MŚ juniorów w skokach narciarskich
Polak mógł być wicemistrzem świata, ale na koniec nie popisali się sędziowie
Rewelacją zawodów okazał się Kacper Tomasiak, który był tuż za podium
Cóż to był za emocjonujący i pełen zwrotów akcji konkurs mistrzostw świata juniorów na skoczni normalnej. Polacy wystąpili w głównych rolach, a do 19-letniego Jana Habdasa na skoczni olimpijskiej w Whistler dołączył dość niespodziewanie 16-letni Kacper Tomasiak, który okazał się rewelacją zawodów. Szkoda tylko, że w Kanadzie na wysokości zadania nie stanęli sędziowie, bo mieliśmy szansę nawet na dwa medale naszych skoczków.
Po pierwszej serii zawodów - które rozgrywano na tym samym obiekcie, co olimpijską rywalizację w 2010 roku - na czele stawki był Fin Vilho Palosaari, który skoczył 98 metrów i miał przewagę nad resztą stawki. Ale drugi był nasz Jan Habdas, po skoku na 96 metrów tracił raptem 1,1 pkt. do lidera rywalizacji. Żeby było ciekawiej, miejsce trzecie zajmował Kacper Tomasiak, który uzyskał 92,5 metra i miał wielką szansę na podium.
W drugiej rundzie zmagań najpierw kapitalnym skokiem popisał się Jonas Schuster, który pofrunął aż 98 metrów i przebojem wdarł się na podium. Austriaka nie potrafił wyprzedzić Kacper Tomasiak, który skoczył w drugiej próbie 94,5 metra i znalazł się za plecami rywala. Podium obronił za to Jan Habdas, który skokiem na 94,5 metra dał nam pierwszy od dziewięciu lat krążek w MŚ juniorów. Na szczycie skoczni został już tylko lider...
I wtedy nie popisali się sędziowie. Fin skoczył 95 metrów, tylko o pół metra więcej od naszych zawodników, ale podparł swój skok. Albo, by lepiej oddać to, co działo się na skoczni, cudem się nie przewrócił. W takich wypadkach sędziowie odejmują zawodnikom sporo punktów, ale ci w Kanadzie okazali się dla Vilho Palosaariego niezwykle łaskawi. Dali mu noty po 16 punktów i to wystarczyło, by Fin wywalczył złoty medal.
Dla naszych skoczków był to najlepszy konkurs juniorskich MŚ od lat, ale i tak mamy ogromny niedosyt, bo gdyby nie skandaliczne oceny Fina, Jan Habdas zostałby wicemistrzem świata, a Kacper Tomasiak miałby medal brązowy. Tytuł należał się Austriakowi Jonasowi Schusterowi, który przegrał go z Vilho Palosaarim raptem o 0,6 punktu. Cóż, nie takie rzeczy już w skokach widzieliśmy. Niestety.
Nasi skoczkowie mają jeszcze szansę na medal w rywalizacji drużynowej, która zaplanowana jest na sobotę. W naszym składzie są jeszcze: Wiktor Szozda, Klemens Joniak i Marcin Wróbel. A Jan Habdas po powrocie do kraju zapewne dołączy do kadry A i będzie skakał dalej w Pucharze Świata. 19-latka w grudniu na Turniej Czterech Skoczni zabrał trener Thomas Thurnbichler i pokazał, że ma nosa.
Debiut nie wypadł może idealnie, ale skoczek nabiera doświadczenia i odwagi. No i pokazał, że rośnie nam kolejny talent. Tak samo, jak 16-letni Kacper Tomasiak, rewelacja tegorocznych MŚ.