Aresztowanie doktora Mirosława G. przez CBA mocno odbiła się na szpitalu MSW, w którym pracował. Placówka poniosła straty finansowe i nie jest już czołowym ośrodkiem transplantacyjnym w Polsce. Dyrektor, prof. Marek Durlik opowiedział, jak wyglądają smutne realia afery z doktorem G. Dodał też, że początkowo CBA pomyliła kliniki i chciała aresztować nie kardiochirurga, lecz innego lekarza.
Sprawa kardiochirurga Mirosława G. po kilku latach dobiegła końca. Lekarz został skazany za korupcję. Tymczasem wyrok w jego sprawie rozpętał inną wojnę. Podczas politycznych sporów mało mówi się o pobocznych aspektach tej sprawy, na które zwraca uwagę prof. Marek Durlik, dyrektor szpitala MSW i przełożony doktora Mirosława G.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" opowiedział, że oddział kardiochirurgii był zamknięty przez prawie trzy lata. W tym okresie nie przeprowadzano przeszczepów serca. Przypomniał, że szpital poniósł ogromne straty finansowe w wyniku afery z doktorem G. W 2006 roku szpital zarobił 20 milionów złotych. Lecz już w 2007, kiedy aresztowano kardiochirurga, straty sięgnęły 40 milionów złotych.
Zdaniem prof. Durlika akcja CBA oraz brukowe media piszące o "doktorze śmierć" wyrządziła szpitalowi nieodwracalne szkody. Sama operacja też nie była pozbawiona incydentów. Dyrektor opowiedział, że początkowo funkcjonariusze pomylili kliniki i chcieli aresztować kierownika kliniki chirurgii naczyniowej. Dodatkowo CBA zabrało karty historii chorób kilku tysięcy pacjentów. Zwrócono je po dwóch latach, co było dużym utrudnieniem dla lekarzy.
Teraz szpital próbuje odbudować swoją renomę. Pojawiają się jednak przeszkody. Nie ma odpowiedniego zespołu, a co gorsze, jak tłumaczył prof. Durlik, brakuje lidera. Oddział kardiochirurgii szpitala MSW, czołowy ośrodek transplantacyjny w Polsce utracił swoją świetność. Dyrektor zapowiedział ponadto, że kładzie duży nacisk na transplantologię i próbuje rozwijać tę dziedzinę w kierowanym przez siebie szpitalu.
Wspomniał, że być może doktor G. miał "gwałtowny charakter", lecz był "pracoholikiem", zawsze do dyspozycji, od rana do wieczora i nie żądał pieniędzy za nadgodziny, bo "robił to dla pacjentów". Prof. Durlik stwierdził, że materialne wyrazy wdzięczności, jakie oferują lekarzom pacjenci to niebezpieczna materia. Sam nie przyjmuje nawet czekolady, lecz robi w ten sposób przykrość pacjentom.
Lekarze, którzy wcześniej angażowali się bez mrugnięcia okiem w akcje charytatywne […] w tej chwili mówią "nie". Pracują od godziny do godziny, pilnują dokumentacji i nic więcej ich nie interesuje. I, co jeszcze gorsze, nie chcą podejmować ryzyka. A ryzyko jest zawsze. […] Lekarze zaczęli myśleć przede wszystkim o swoim bezpieczeństwie. CZYTAJ WIĘCEJ
prof. Marek Durlik
dyrektor szpitala MSW w rozmowie z "GW"
CBA przesłuchało kilka tysięcy pacjentów naszego szpitala. Nie tylko tych po przeszczepie. Kilka tysięcy! Byli zdenerwowani, obawiali się, że zostaną im postawione jakieś zarzuty. Część schorowanych pacjentów bardzo się przejęła takim wezwaniem. Nie spali po nocach. CZYTAJ WIĘCEJ