Karezza jako technika zainspirowana jest seksem tantrycznym, który kładzie nacisk na duchowe połączenie partnerów, a odrzuca szybkie zaspokojenie popędu poprzez intensywny, krótki seks dążący do orgazmu. Celem karezzy jest maksymalne wydłużenie stosunku seksualnego. Dlaczego zależy nam na czasie? – nie zapytała chyba nigdy żadna kobieta, bo płeć piękna zdecydowanie wie, że osiągnięcie orgazmu rzadko jest szybkie i proste.
"Karezza" oznacza po włosku "pieszczoty" i z kategorii tantrycznego seksu została wprowadzona w medyczną i seksualną narrację dzięki amerykańskiej ginekolog Alice Bunker Stockham, która uważała wtedy, że tantryczne opóźnianie wytrysku może być środkiem antykoncepcyjnym (oczywiście błędnie).
Co więcej, karezza miała być sposobem na poprawienie pozycji społecznej kobiet – miała uczyć szacunku do kobiety i pieszczot jej ciała poprzez skupienie się także na miłosnym i duchowym kontakcie z nią – co było dość przełomowe, gdy w zachodniej kulturze seks był tematem tabu, a jeśli coś zakładał to obowiązek małżeński kobiety i zapewnienie orgazmu wyłącznie mężczyźnie.
Ginekolożka zalecała swoim pacjentom bardzo długi akt płciowy bez orgazmu, podczas którego obie strony czerpią satysfakcję z utrzymywania wysokiego stanu podniecenia. Karezzę badał także John Humphrey Noyes, który stwierdził, że ten typ seksu ma pozytywny wpływ na zdrowie, m.in. zmniejsza ryzyko zawału i obniża stres. I zdecydowanie miał rację.
Gdy czytamy kolejne artykuły o korzyściach zdrowotnych płynących z seksu zdecydowanie bardziej niż o kilkuminutowy "szybki numerek" chodzi właśnie o długi, namiętny, dostarczający nam równego poziomu dopaminy seks w stylu karezzy.
Dzięki tej technice partnerzy mogą wspiąć się na wyżyny przyjemności. Mają jak najdłużej pozostać w fazie plateau, czyli momencie najwyższej przyjemności chwilę przed orgazmem, bez dojścia do niego.
W Karezzie podobnie jak w waniliowym seksie ważne są pocałunki, głaskanie, masaż, adorowanie całego ciała naszego kochanka, kluczowy jest długi kontakt wzrokowy i seks z poczuciem bycia z partnerem "tu i teraz". Bez szaleńczego zmieniania pozycji, w pogoni za szybkim orgazmem, odrzucając intensywne ruchy frykcyjne.
Fizycznie chodzi o moment, w którym penis jest w stanie pełnej erekcji i wydziela się z niego preejakulat, czyli substancja, która – podobnie jak ejakulat – zawiera w sobie żywe plemniki. Nie dochodzi jednak do wytrysku. Kobieta musi być na tyle podniecona, by ścianki jej pochwy mogły zaciskać się i rozluźniać na penisie – tym samym utrzymywać go w stanie erekcji, nawet gdy ten rezygnuje z intensywnych i mocnych ruchów frykcyjnych.
Jak technicznie wyglądać ma uprawianie Karezzy? Nie ma jednego podziału na grę wstępną i seks penetracyjny. Od początku do końca musimy zasypywać ciało partnera wszelkimi pieszczotami.
Pozycja nie może być dowolna, musi pozwalać na długie i powolne ruchy, seks leniwy i bez pośpiechu, w którym cały czas macie szansę obserwować swoje twarze i patrzeć sobie w oczy.
Jedną z polecanych pozycji seksualnych jest „yab-yum”, czyli tantryczna wersja pozycji siedzącej, w której kobieta siada na mężczyźnie, partnerzy są do siebie skierowani twarzami, a tym samym są w stanie nawiązać kontakt wzrokowy i pełen kontakt z ciałem partnera.
Doktor Kenneth Ray Stubbs, autor "Podstaw tantry", zaleca na początku mężczyznom ćwiczenie, w którym wewnątrz partnerki muszą wytrzymać 10 minut, ale poruszać mogą się tylko tyle, by utrzymać erekcję.
Kochanek może wejść w partnerkę dopiero po częściowej utracie wzwodu, a następnie, dzięki płytkim pchnięciom, odzyskać erekcję i nieruchomieć, gdy tylko czuje, że orgazm jest za blisko. Kobieta także powinna zostać w pozycji dość statyczna – albo wykonywać delikatne ruchy biodrami, albo w idealnej wersji utrzymywać penisa we wzwodzie jedynie poprzez obkurczanie mięśni pochwy wokół penisa, czyli singapurski pocałunek. Kochankowie muszą odpierać pokusę szybkiego zaspokojenia i zwalniać, gdy tylko mężczyzna poczuje, że orgazm jest zbyt blisko. Przedłużenie pozwoli partnerom skupić się na sobie nawzajem, a nie na sobie samych.
Jednak kobiecego orgazmu nie trzeba odkładać! Kobieta może przeżyć nawet więcej niż jeden orgazm, a szansa na to jest duża, gdy na pieszczoty dostanie maksymalną ilość czasu. Większa jest także szansa na jednoczesny orgazm, gdy ciała partnerów zaczną wyczuwać siebie nawzajem – a tu kluczowa jest właśnie kabbazah, czyli singapurski pocałunek.
Technika ta polega na zaciskaniu mięśni pochwy wokół penisa w taki sposób, by zwiększyć intensywność męskiego orgazmu. Wykonywanie jej może także doprowadzić do jednoczesnego orgazmu. Dlaczego Karezza ma tak znaczący wpływ nie tylko na naszą satysfakcję seksualną, lecz także na nasze zdrowie? Naukowcy wskazują, że seks w stylu Karezzy zapewnia nam hormonalną równowagę.
Gdy uprawiamy "zwykły" (skupiony na orgazmie, szybki i intensywny) seks dochodzi do sporych wahań dopaminy, której poziom wzrasta wraz z podnieceniem i gwałtownie opada w momencie orgazmu. Szybko na powrót czujemy się niezaspokojeni, zdarza się, że masturbujemy się wkrótce po seksie – chcąc uzyskać łatwiejszą metodą ten sam orgazm.
Zaletą karezzy jest to, że nie powoduje zaburzenia poziomu dopaminy i pozwala uniknąć dopaminowego głodu. Seks jest wtedy mniej wyczerpujący i dający większe spełnienie. Tęsknimy za partnerem, a nie za samym orgazmem.
Karezza bywa też nazywana stosunkiem powstrzymywanym, bo w jego trakcie powstrzymywany jego orgazm. Błędnie jest jednak kojarzona ze stosunkiem przerywanym – ten bowiem odbywa się bez włączenia w niego żadnych tantrycznych zasad, a jego celem jest jedynie wytrysk poza pochwą kobiety. Dodatkowo w stosunku przerywanym nie chodzi o wydłużenie jego trwania czy pogłębienie relacji między partnerami, co ma miejsce w przypadku karezzy.
Jeśli można powiedzieć, że karezza i stosunek przerywany mają coś ze sobą wspólnego to obydwa rodzaje seksu, są błędnie uważane za metodę antykoncepcji. Wiele osób mylnie uważa, że jeśli nie doszło do wytrysku w drogach rodnych kobiety, to nie może dojść do zapłodnienia. Pomijają wtedy jednak fakt, że plemniki żyją także w preejakulacie, który wytwarza się przed wytryskiem. Co jest jednak kluczowe w karezzie? Mimo że chodzi o wydłużenie czasu kochania się, nie chodzi o to, byście w trakcie seksu z nadzieją patrzyli na zegar lub zniechęcili się, jeśli wasz seks nie potrwa przynajmniej godzinę i nie skończy się jednoczesnym orgazmem.
Badania pokazują, że średnio stosunek seksualny twa od 7 do 15 minut. Macie pobijać swoje własne rekordy, ale przede wszystkim wczuć się w siebie. Nauczyć się patrzeć sobie w oczy, wyznawać miłość w trakcie seksu, kontrolować swoje ciało i nauczyć się rozpoznawać reakcje partnera. A z czasem może dziać się między wami prawdziwa magia – za to podziękujecie karezzie.