Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać, można dziś znaleźć online (i nie mam tu na myśli filmu Woody'ego Allena). Nieco trudniej dowiedzieć się natomiast, jakie refleksje miewają jego bezpośredni "użytkownicy". Tym razem o tym, co przeszkadza im u partnerek seksualnych, opowiada sześciu mężczyzn.
Reklama.
Reklama.
Gdy dwa tygodnie temu ukazał się tekst o uzurpatorach do tronu króla minety (i innych aspektach seksu, w których faceci nie dowożą) czytelnicy prześcigali się w komentarzach - rzecz jasna “za” i “przeciw”. Tekst oparty na zwierzeniach sześciu kobiet i opatrzony komentarzem skromnej autorki (mnie) przeczytało blisko 900 tys. osób.
Tym razem o to, co denerwuje ich u partnerek seksualnych, zapytałam sześciu hetero mężczyzn. Co ciekawe, znalezienie rozmówców nastręczało o wiele więcej problemów niż w przypadku kobiet. Albo raczej rozmówców, którzy będą skłonni rozwinąć ekhmm – myśl. Wypowiedzi w formie równoważników zdań (np. – cytuję – "laska z zębami") dostałam co niemiara. Pozostaje mieć nadzieję, że w komunikacji ze swoimi partnerkami są bardziej wylewni.
Być może chodzi tu o to, że choć stereotypowo wydawać by się mogło, że to mężczyźni więcej rozmawiają o seksie, rzadko kiedy jest to tryb zwierzeniowy (jak u kobiet). Nie wspominając o tym, że o ewentualnych problemach alkowy raczej się nie mówi. Wciąż pokutuje przekonanie, że facetom nie wypada. A szkoda.
Oddajmy jednak głos sześciu odważnym oskarżycielom. Dziewczęta, kobiety i panie – nadstawcie uszy, zakryjcie oczy (lub na odwrót).
Bartek: Pewnie to będzie dość zaskakujące, ale do głowy przychodzi mi przede wszystkim gra wstępna. Kobiety co do zasady ją lubią, a często też potrzebują, żeby w ogóle mieć ochotę na seks i się wyluzować. Tymczasem wiele razy zdarzało mi się, że całowanie i już - od razu do rozporka. Wydaje mi się, że wiele dziewczyn jest przeświadczonych, że penis działa na wielki, czerwony przycisk jak od broni – nomen omen – jądrowej. Pyk i jest gotowy. Facet może mieć wzwód, ale niekoniecznie znaczy to, że jest gotowy na zbliżenie. To znaczy – fizycznie, owszem, jest, ale psychicznie niekoniecznie. Co do samej gry wstępnej wydaje mi się, że kobiety pomijają ją i dążą szybko do zbliżenia, bo myślą, że to coś, czego oczekują faceci. Nic bardziej mylnego – dla mężczyzny gra wstępna jest równie podniecająca. No, może nie kiedy jesteś napalonym nastolatkiem, ale poza tym jak najbardziej.
Rafał: Nie pozwalają się dotykać. Nie, że w ogóle. Ale często po brzuchu albo stopach. To jest totalny cockblock dla faceta. Jeśli chcemy dotykać przykładowo kobiecych stóp, to nie znaczy, że od razu jesteśmy fetyszystami, stópkarzami i następnym razem kobietę czeka wylizanie stóp jak talerza po pierogach z jagodami i śmietaną. Rozumiem, że dziewczyna wstydzi się jakiejś partii ciała - wydaje się jej że brzuch za miękki, pięta za twarda, a jak się złapie za udo to widać cellulit, ale niewielu facetów patrzy tak na ciała kobiet, z którymi idą do łóżka. Jeśli chcę dotykać i całować jakąś część ciała kobiety, to dlatego, że mnie zachwyca, rozczula albo podnieca.
Olek: Dużo można przeczytać o tym, jaki wpływ porno wywiera na facetów, o tym, że na kobiety też ma negatywny wpływ, nie widziałem nic. Podejrzewam, że to z porno bierze się odgrywanie przez dziewczyny jakichś ról, które zupełnie nie współgrają z nimi. Na przykład laska udaje ostrą – no wiesz, taką, co to lubi podduszanie, głębokie gardło, gryzienie, a poza tym to ma być szybko i mocno. W trakcie okazuje się, że wcale nie lubi takich klimatów i robi się niezręcznie, a ty czujesz się, jakbyś zrobił jej krzywdę. Nawet teraz na wspomnienie takich akcji robi mi się słabo z zażenowania. To mit, że wszyscy faceci najbardziej lubią ostry, szybki seks. W sumie podejrzewam, że tacy są raczej w mniejszości. A scenek jak z taniego porno, tyle że live, widziałem już sporo.
Piotrek: Może i nie tyczy się to akurat wielu kobiet, ale kilka razy spotkałem dziewczyny, które zaczynały się śmiać i tłumaczyć, że tak reagują, gdy się stresują. Takie wiesz "chichotki" jak w gimnazjum. Nie jestem z tych, co to zakładają, że to na pewno z nich te śmiechy, raczej wierzę, że to jakaś reakcja nerwowa, tym bardziej, że widziałem ją u kobiet i w innych sytuacjach, no ale sorry – atmosfera siada i jak dla mnie jest już nie do odbudowania.
Konrad: Mam wrażenie, że coraz więcej kobiet potrzebuje alkoholu, żeby w ogóle doszło do seksu – i to nawet, jeśli nie jest to pierwszy raz z danym partnerem. Nie mówię tu o lampce wina na rozluźnienie, ale solidnym podpiciu. Nie chciałbym brzmieć jak z jakiejś ligi trzeźwości, po prostu stan, który jest fajny na imprezie, nie jest fajny w sypialni. Po kilku szklankach whisky ani ja, ani moja obecna dziewczyna nie potrafimy trafić płomieniem zapalniczki w papierosa, więc jaki może być seks w takim stanie? Pomijam już, że po prostu mniej się czuje dotyk, więc obu stronom trudniej jest dojść. Jest jeszcze "dzień po" – budzenie się obok skacowanej, niemal obcej dziewczyny to nic przyjemnego.
Łukasz: Pamiętam, że jeszcze 10 lat temu wiele kobiet, a przynajmniej w Polsce, nie robiło laski. Teraz mocno się to zmieniło, całkiem jak gdyby był to obowiązek. I po wielu dziewczynach widać, że jest to obowiązek z tych przykrych. Można poznać, kiedy kobieta się zmusza i nie jest to – przynajmniej dla mnie – nic podniecającego. Tutaj dochodzi też do kuriozalnych sytuacji. Przykładowo mówię dziewczynie, że nie musi tego robić, że jestem z tym okej i słyszę, że "nie, nie, oczywiście, że chcę". No i co? Mam się z nią kłócić, że przecież widzę, że nie chce. Raz próbowałem i nie polecam nikomu. Takie "niewolnice Isaury" obciągania wcale nietrudno spotkać. Dobre fellatio to nie jest opus magnum życia seksualnego i nie każdy seks musi się zaczynać od niego. Czułość i wrażliwość dziewczyny podczas gry wstępnej w zupełności wystarczą. A na pewno potrafią zdziałać więcej niż robienie loda od niechcenia. Albo i od chcenia, ale bez czułości i wrażliwości.
Piotrek: Drażni mnie, że większość kobiet boi się przejmować inicjatywę. Tym bardziej, że mam wrażenie, że w wielu przypadkach chodzi nie tyle o "nieumiejętność", co o jakieś głupie przeświadczenie, że nie wypada. Ja tu nie mówię nawet o jakichś klimatach w stylu kobieta rzuca mnie na łóżko i ujeżdża, ale o zwyczajną inicjatywę przy tak podstawowych rzeczach jak zmiana pozycji czy tempa. To samo z grą wstępną, ale tu dochodzi jeszcze brak kreatywności, albo może raczej stereotypowe przekonanie, że męska seksualność sprowadza się do penisa. Ja się tu gimnastykuję, sprawdzam, czy na dziewczynę najbardziej działa dotykanie szyi, dekoltu, uszu, sutków, wewnętrznych stron ud, a ona rzuca mi się do krocza w wiadomym celu i to w zasadzie byłoby na tyle, jeśli chodzi o grę wstępną. Czułbym się niezręcznie wydając jakieś instrukcje w stylu "poliż mnie po szyi" czy "wódź palcem tu i tu". O takich rzeczach można rozmawiać z kobietą, która w ogóle rozumie, o co w tym chodzi, a nie bierze mnie za jaskiniowca z za przeproszeniem "pałą".
Bartek: Frustruje mnie, kiedy moja dziewczyna nie pozwala mi się całować między nogami, a raczej pozwala, ale tylko przez chwilę, a potem, żebym już w nią wszedł. Jednocześnie podczas rozmów a propos zdarza się jej powiedzieć, że nie pieszczę jej tam tyle, ile ona potrzebuje i że to lubi. Trudno jej zrozumieć, że ja też to lubię i nie jest to żadne poświęcenie z mojej strony, tylko przyjemność.
Rafał: Prawdziwym świństwem jest udawanie orgazmu w związku. Dla mnie to po prostu tak, jak gdyby moja dziewczyna mnie okłamywała w istotnej kwestii. Wolałbym wiedzieć, że nie dochodzi i spróbować coś z tym zrobić, a nie żyć w przekonaniu, że jest jej dobrze. Pomijam już panienki, które wywalają coś takiego podczas kłótni – poniżej krytyki. Miałem taką sytuację z dziewczyną z którą umawiałem się kilka miesięcy. Gdy powiedziałem jej, że raczej nie widzę dla nas przyszłości, bo mamy inne priorytety i poczucie humoru i chciałem to zakończyć, usłyszałem, że jestem beznadziejny w łóżku, nigdy ze mną nie doszła, tylko udawała i pewnie każda wcześniejsza dziewczyna też. Spoko.
Konrad: Kobiety - i to nawet takie, które nie są szczególnie spolegliwe na co dzień - w łóżku często starają się zachowywać tak, jak wydaje im się, że facet chciałby, żeby się zachowywały. Ciągle widzę te nagłówki, że ileś tam procent kobiet nigdy nie miało orgazmu. No dobrze, przykro mi. Sam mam takie doświadczenia, że kobiety podczas seksu swoim orgazmem za bardzo się nie interesują – już raczej orgazmem mężczyzny. Przede wszystkim – nie chcą, lub nie potrafią powiedzieć, jak chcą być pieszczone. Dopytujesz i okazuje się, że "tak jest dobrze”" Nie potrafią się wyluzować, często widać, że wstydzą się ciała -–zakrywają się, zabierają ręce ze swoich ud czy brzucha, a nawet cipki – całkiem jak gdyby seks miał polegać wyłącznie na stosunku genitalnym. Ja wiem, że w tym kraju nie ma edukacji seksualnej i wszyscy mamy jakieś opory, ale właśnie w bliskiej relacji można spróbować je pokonać i zobaczyć, że sufit nie zawali się nam na głowę.
Z rozmów z mężczyznami (przytoczonych powyżej fragmentarycznie) wyłania się dość spójny obraz tego, czego nie lubią w łóżku. I sypię tu głowę popiołem -–wiedziona stereotypami spodziewałam się raczej usłyszeć szereg wyliczeń tyczących się kwestii technicznych tzw. ars amandi.
Jak na ironię, największym problemem z kobietami przewijającym się w każdej rozmowie, okazało się właśnie to – stereotypowe myślenie o męskiej seksualności. Bo i niezależnie od tego, czy chodzi o udawane orgazmy, odgrywanie scen jak z porno czy robienie tego, co "każdy facet lubi najbardziej", przyczyna jest podobna – porno-popkulturowy obraz testosteronowego samca, co to "myśli fiutem" i "chodzi mu tylko o jedno".
Drugie miejsce na tym anty-podium zajął zaś wstyd. Z jednej strony rzecz jasna za ciało, które nie spełnia standardów istniejących głównie w głowach właścicielek, z drugiej zaś wstyd z gruntu katolicki – za własną przyjemność, do której głupio dążyć, a nawet jakoś nie wypada sobie na nią pozwolić czy o niej mówić.
Warto byłoby w mężczyźnie zobaczyć więcej człowieka, a mniej samca. Bo przy takim człowieku z emocjami, uczuciami, wrażliwością łatwiej jest się otworzyć i zapomnieć o wstydzie. Proste? A pewnie. Ale jak to zazwyczaj bywa – łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić.