
Przemysław Czarnecki to jeden z najmniej aktywnych posłów. Trudno w to uwierzyć, ale w kończącej się kadencji miał... tylko jedno wystąpienie z mównicy sejmowej. Dodajmy do tego brak jakichkolwiek interpelacji, oświadczeń czy zapytań. Redakcja naTemat postanowiła skontaktować się z posłem Prawa i Sprawiedliwości i zapytać, co właściwie przez prawie cztery lata robił w parlamencie.
Dlaczego pan miał tylko jedno sejmowe wystąpienie w czasie całej upływającej kadencji?
To zależy, jak spojrzymy na benchmark – punkt odniesienia. Jeśli przyjąć, że liczba wystąpień jest głównym wyznacznikiem tej aktywności, to oczywiście ktoś mógłby być zaskoczony. Ale ja tak nie uważam. Myślę, że nie ma co skupiać się tylko i wyłącznie na liczbie tych wystąpień – lepiej prześledzić moją pracę w komisjach sejmowych oraz aktywność w zgromadzeniu parlamentarnym NATO, gdzie do niedawna byłem przewodniczącym europejskich konserwatystów i reformatorów. Patrząc przez pryzmat merytoryczny, a nie statystyczny jestem zadowolony ze swojej aktywności w tej kadencji.
Czym wobec tego chciałby się pan poseł pochwalić? Coś mało o panu było w mediach.
Skupiałem się głównie na dwóch sprawach. Byłem przewodniczącym Delegacji Sejmu i Senatu RP do Zgromadzenia Parlamentarnego NATO i wraz z wiceprzewodniczącym Michałem Szczerbą bardzo mocno i dobitnie zwracaliśmy uwagę na zagrożenia generowane przez Rosję, jeszcze przed inwazją na Ukrainę. To było największe zagrożenie dla bezpieczeństwa w naszym regionie i to się niestety potwierdziło.
Ale przede wszystkim działam też dla swojego okręgu – nr 3 – Wrocław. Miałem swój udział we wdrożeniu Polskiego Ładu w zakresie inwestycji lokalnych. Chodzi zarówno o wielomilionowe projekty, jak i ponad 15 milionów złotych dla gminy Góra w ramach rządowego programu inwestycji strategicznych, czy też relatywnie mniejsze, ale równie ważne dla lokalnej społeczności, jak 600 tysięcy złotych z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych dla Gminy Twardogóra na remonty świetlic w Będzinie, Domasławicach czy Olszówce.
Zresztą takie przykłady mogę mnożyć i mnożyć. Jak chociażby fundusze z Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg rozstrzygniętego w zeszły wtorek. Lobbowałem za tym – choć to może nie najładniejsze słowo – by jak największe środki trafiły na Dolny Śląsk i do okręgu wrocławskiego. Wspieram także inwestycje o znaczeniu strategicznym dla infrastruktury komunikacyjnej jak na przykład rozbudowę drogi S8 do Kłodzka, budowę drogi S5, czy też przebudowę autostrady A4 na odcinku wrocławskim.
Czy jest pan zadowolony ze swojej poselskiej aktywności w tej kadencji?
Tak. Niech świadczy o tym też coraz większa liczba głosów, jakie uzyskiwałem w kolejnych wyborach. W 2011 zdobyłem 6222 głosy (Przemysław Czarnecki nie uzyskał jednak wówczas mandatu posła, mandat objął w 2014 roku, zastępując Dawida Jackiewicza – red.), cztery lata później – 9200 głosów, a w 2019 – już 19 413 głosów. Teraz też nie boję się o demokratyczną weryfikację – aczkolwiek mam świadomość, iż ostateczna decyzja zawsze leży dosłownie w rękach wyborców.
Zobacz także
Czym właściwie pan się zajmował na Wiejskiej? Obecnie już jako poseł ugrupowania rządzącego najczęściej pełnię funkcję "listonosza". Czyli przekazuję prośby – pytania od samorządowców do poszczególnych resortów. Jestem też w stałym kontakcie z marszałkami województwa, starostami, wójtami i burmistrzami.
A dlaczego pan sam nie złożył w tej kadencji żadnej interpelacji, żadnego zapytania, żadnego oświadczenia?
Czasem nie ma powodu, by robić to oficjalnie tylko po to, by nabijać statystyki, skoro mogę coś załatwić – uzyskać daną informację szybciej drogą nieformalną.
Czy coś by pan zmienił jako poseł? Czy jest choć jedna rzecz, z której nie jest pan zadowolony?
Wszyscy uczymy się na własnych błędach, a błędów nie robi tylko ten, kto nic nie robi. W jakimś stopniu rozumiem, iż z punktu widzenia niektórych osób należało mieć więcej wystąpień, bo wyborcy nie zawsze muszą dogłębnie orientować się w naszej pracy i gdy widzą, że było tylko jedno wystąpienie, mogą oceniać to powierzchownie. Z punktu widzenia osoby, która patrzy tylko na suche statystyki liczby wystąpień, wcale nie dziwię się, że może podchodzić do tego krytycznie, gdyż nie ma świadomości złożoności i wszelkich aspektów pracy w parlamencie. A pana największy błąd podczas tej kadencji? Czas epidemii COVID-19 utrudnił kontakt z ludźmi. W nowej kadencji chciałbym zwiększyć ich intensywność, także podczas otwartych spotkań z mieszkańcami mojego regionu. Oczywiście to też sama specyfika pracy parlamentarzysty. Dużo zależy, czy jest się posłem partii rządzącej, czy też opozycji. Czyli pana plany na przyszłość to ponowne zostanie posłem PiS?
To pytanie przede wszystkim do kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Nie ukrywam, iż chciałbym kontynuować swoją pracę posła. Niezależnie od tego, czy będziemy jako formacja polityczna w opozycji, czy też ponownie uzyskamy mandat społeczny do rządzenia, w co szczerze wierzę. Zresztą mam doświadczenie parlamentarne jeszcze z czasów, gdy byliśmy w opozycji. Rocznie składałem wtedy prawie 200 interpelacji.
Sondaże coraz częściej pokazują, że pańska partia może nie wygrać najbliższych wyborów. Dopuszcza pan wariant przegranej PiS?
Zawsze trzeba być na wszystko przygotowanym. Patrząc jednak na ogrom pracy, który wykonali premierzy Szydło i Morawiecki, nie mam wątpliwości, że w normalnych warunkach nasze rządy zakończyłyby się sukcesem. Przyszły jednak dwa ciosy: pandemia COVID-19 i wojna w Ukrainie.
Pojawiła się też inflacja, której najważniejsze czynniki są zewnętrzne. Sądzę, że samo porównanie stylu naszych rządów i programu, z którym będziemy iść do wyborów, z tym, co proponuje opozycja – w postaci braku pomysłów na rządzenie i bezustannej agresji jest gwarantem dobrego wyniku obozu Zjednoczonej Prawicy.
Równie ważnym aspektem, który może przechylić szanse na zwycięstwo na naszą stronę, jest kwestia wiarygodności – tu także mamy się czym pochwalić. Praktycznie każda z naszych sztandarowych obietnic została zrealizowana – 500 plus, wsparcie dla emerytów, wiek emerytalny, wielkie projekty infrastrukturalne, rozwój armii. Tym wszystkim możemy jako PiS się chwalić.
Oczywiście mam świadomość, że to wszystko rozbudziło oczekiwania społeczne, którym szczególnie dziś w erze wojny na naszej wschodniej granicy i jeszcze do niedawna szalejącego covidu, ciężko jest sprostać. Ale osobiście wierzę w mądrość Polaków, którzy w tak ciężkim dla światowego bezpieczeństwa czasie wybiorą stabilność, brak bezrobocia oraz rozwój – czyli jednym słowem PiS.
Zobacz także
