Po Tylawie, gdy prokurator stanu wojennego Stanisław “Ciumek” Piotrowicz zmienił się w obrońcę księdza pedofila, trudno było sobie wyobrazić, że ta persona może być jeszcze bardziej obślizgła. A jednak. Ujawnione przez "Gazetę Wyborczą" nagranie, dotyczące jego próby sfałszowania egzaminu sędziowskiego córki w 2006 roku, pokazuje, że kastą są nie sędziowie, lecz właśnie politycy PiS.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nagranie jest – by użyć modnego w połowie lat dwutysięcznych słowa – porażające (podobnie jak relacje świadków). Oto sędzia Grzegorz Zarzycki opowiada, jak ówczesny senator PiS Stanisław Piotrowicz miał nakłaniać go do popełnienia przestępstwa: sfałszowania egzaminu jego córki, Barbary. Latorośl Piotrowicza, według relacji, bardzo chciała zdać, ale nie bardzo się nauczyła, więc polityk Prawa i Sprawiedliwości miał znaleźć sprytny sposób na to, by nie musiała sięgać do książek.
Piotrowicz miał opisać wygląd córki, wraz z charakterystyczną broszką, i poprosić Zarzyckiego, by ewentualne brakujące odpowiedzi na karcie uzupełnił czarnym długopisem. Polityk PiS chyba musiał nie wziąć jednak pod uwagę jednego. Barbara Piotrowicz – według relacji z nagrania – była tak niedouczona, że udało jej się zająć drugie miejsce od końca na ponad sto osób. Brakowało tylu odpowiedzi, że egzaminator nie mógłby – nawet gdyby chciał – niepostrzeżenie sfałszować dokumentacji. W końcu na ręce patrzyło mu kilku innych członków komisji. Barbara Piotrowicz egzaminu – tak jak powinna – nie zdała.
Czytaj także:
Spokojnie, nic się nie stało. Od 2016 roku córka Piotrowicza robi dużą karierę przy wsparciu ministra–prokuratora Zbigniewa Ziobry. Bez konkursu, wkuwania i egzaminów. Bez żadnego trybu. Bez potrzeby obiektywnego wykazania się jakąkolwiek wiedzą. Tatuś zaś, który od 2015 roku rozjeżdżał Trybunał Konstytucyjny równie gorliwie, jak prześladował opozycję demokratyczną w stanie wojennym, jest teraz członkiem Trybunału Przyłębskiej.
Być może ta historia utonęłaby w morzu afer, przekrętów i łajdactw partii rządzącej, gdyby nie to, że jak w soczewce skupia mentalność rzekomo lepszego sortu. To patowładza, która uważa, że egzaminy są dla frajerów, a nie dla dzieci, żon, mężów, kochanków i kochanek członków PiS.
Partia daje na billboardy historię o sędzim kradnącym kiełbasę, a sama próbuje zrobić – i robi – coś znacznie gorszego. Dlatego od razu znieśli konkursy urzędnicze, bo nawet nie udają, że liczą się jakiekolwiek kompetencje. Jedynym kryterium awansu ma być przynależność do pisowskiej kasty. Tam, gdzie nie udało im się zniszczyć kryteriów merytorycznych, politycy PiS kłamią, oszukują i cwaniaczą. Są gotowi popełnić przestępstwo i wciągnąć w to innych.
W sumie byłoby to nawet zabawne – w żenujący sposób – gdyby nie to, że ignoranci, oszuści, kłamcy i cwaniaczki decydują o losie innych Polek i Polaków. Pan "Ciumek" ma czelność narzucać kobietom, że mają rodzić, gdy płód jest wywnętrzony (spokojnie, kobiety mają to w nosie). Jego córka zaś bryluje w prestiżowym Podkarpackim Wydziale Zamiejscowym Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej, podległym bezpośrednio Prokuraturze Krajowej. Czy już się douczyła, czy robi karierę wyłącznie jako córka swojego ojca?
Sprawiedliwość ma być ślepa, ale nie głupia. Tu nie ma ani prawa, ani sprawiedliwości. Jest pisowska kasta.