Przez lata miały złą sławę. Śródmiejskie ulice uchodziły za niebezpieczne i szemrane. Na krawężnikach Poznańskiej wystawały prostytutki, a po bramach Wilczej chowały się nieprzyjazne typy. Dzisiejsze Śródmieście niewiele ma już wspólnego z tym opisem. Co prawda odrestaurowanych kamienic nadal tu jak na lekarstwo, ale towarzystwo jest zupełnie inne. Modne i głodne.
„Jaram się nieustającą ewolucją Poznańskiej. Trzymam kciuki” pisze Yuri Drabent na wallu Kraken Rum Baru – lokalu, który od otwarcia w grudniu nieustannie przyciąga na Poznańską tłumy. Bar, który
graniczy z popularnym Bejrutem okazał się prawdziwym hitem. Wieczorami znalezienie miejsca przy prostym, zrobionym ze sklejki stoliku graniczy z cudem. Lokal z pozoru nie różni się niczym od mieszczącego się za ścianą starszego brata, czy innych barów w okolicy, jednak to właśnie jego wytypowała sobie modna warszawka. Wystarczyła chwila, żeby dawniej niepozorna ulica zamieniła się w miejsce, w którym co chwila, ktoś się taguje na Facebooku, czy zostawia po sobie za pomocą Instagramu fotograficzny ślad.
Co prawda pierwsze oznaki zmian pojawiły się już kilkanaście miesięcy temu, wraz z otwarciem Bejrutu i Tel Avivu, ale dopiero teraz można mówić o pełnym rozkwicie ulicy. Moda jest jak domino. Wystarczy, że jedno miejsce się spodoba, a zaraz potem w jego
okolicy powstają inne w podobnym stylu. Ten syndrom sprawdził się również w Śródmieściu. Równolegle z Kraken Barem w najbliższej okolicy pojawiły się kolejne knajpy, które również okazały się strzałem w dziesiątkę. Meat Love, które znajduje się na odchodzącej od Poznańskiej, ulicy Hożej to lokal, który powstał z myślą o mięsożercach. Znajdziemy w nim wszystko to, co prawdziwi mężczyźni lubią najbardziej. Rostbefy, szynki i kawały porządnego mięsa. Ryzykowny pomysł szybko się przyjął i dziś o kawałek mięsa w Meat Love trzeba zawalczyć.
Jeżeli szarpanina nie leży w naszej naturze możemy spróbować szczęścia w mieszczącej się nieopodal kawiarni Nierówno pod sufitem, która od połowy grudnia mieści się przy Hożej. Nowo otwarty lokal z przyjemnym menu
wypisanym na czarnej tablicy i niezobowiązującą atmosferą, to kolejny dowód na to, że Śródmieście zmienia się w błyskawicznym tempie. W przeciągu roku na samej Poznańskiej otworzyło się pięć barów. Dzieję się też na przyległych ulicach: Hożej, Wspólnej czy Wilczej, na której od niedawna w okienku, szumnie nazwanym Friterie, można dostać bardzo przyzwoite frytki. Cóż, do szczęścia chyba już tylko brakuje burgerów, choć pewnie i te lada moment ktoś otworzy.
Plac Zbawiciela, zwany też placem hipsterstwa, do niedawna wiódł prym wśród najpopularniejszych miejsc dla młodych modnych. W ostatnich miesiącach sytuacja
jednak zdaje się zmieniać. Oczywiście Plan B, zawsze pozostanie Planem, ale moda na niego powoli się kończy. Warszawka się rozlała i szybkim tempie zaczyna zagarniać do nocnego życia kolejne ulice. Co prawda nie wszystkie są w stanie jej się oprzeć, jak chociażby zbudowany z parkingu plac Konstytucji, ale walka nadal trwa. Poznańska to jej kolejne trofeum. Jeszcze kilka lat temu można było stracić na niej co najwyżej portfel, dziś prędzej zgubi się w modnym lokalu serce.