Pole dance, czyli inaczej akrobatyka na drążku pionowym to sport, który nie tylko rzeźbi ciało, ale bardzo pozytywnie wpływa na psychikęJak zaznaczają osoby, które trenują pole dance, działa on pozytywnie na poprawę samoocenyW gronie osób, które trenują pole dance, jest coraz więcej mężczyzn i osób starszychSą pewne dyscypliny sportowe, o których śmiało można powiedzieć, że są dyskryminowane. Dokładniej to ich zawodnicy są dyskryminowani i to z różnych powodów.
Jeśli nie wiecie, o czym mówię, sięgnijcie do umysłów po skojarzenia dotyczące intelektu bokserów. Głupki? Otóż Witalij Kliczko ma doktorat z filozofii. To może weźmy kulomiotki i młociarki. Niekobiece, a ich uroda daleka współczesnym kanonom piękna? To spójrzcie na Malwinę Kopron.
Na drugiej liście tego typu krzywdzących skojarzeń są dziewczyny trenujące pole dance. Stereotypowa zawodniczka tańca na rurze, w głowach wielu osób maluje się jako szczupła, półnaga, na wysokich szpilkach, z banknotami za gumką od majtek i barową scenerią w tle.
Nie wspomnę zresztą ile razy ja lub któraś z moich koleżanek z treningów usłyszałyśmy: "Ej, a może pokręcisz się na mojej rurce?". Albo: "Lubisz mieć rurkę między nogami? Służę pomocą!". No nie. Tak to nie wygląda.
Przekrój wiekowy i wagowy w studiach pole dance'u jest ogromny. Gdyby dzielić uczestników wedle noszonych przez nich rozmiarów ubrań, te zaczynałyby się od numeru 32, a kończyły na 48, albo i większym. Podobnie jest z wiekiem. Pole dance coraz częściej zaczynają trenować już dzieci (np. córka Instalekarki), a kończą panie po 70. O takiej sytuacji w ostatnim miesiącu mówiła mi nawet właścicielka studia we Wrocławiu Berenika Nienadowska-Krajewska.
Berenika dodaje, że uczestniczek w wieku 50 plus jest całkiem sporo. Przykłady ma nawet u siebie w klubie.
Do grona seniorek, które trenują pole dance, zalicza się także 60-letnia Jola. Śmieje się, że do emerytury zostało jej zaledwie pół roku, ale to nie przeszkadza jej trenować. Na zajęcia pięć lat temu zapisała ją córka i tak jej się spodobało, że dziś jest nie tylko najstarszą, ale też najdłużej uczęszczającą kursantką swojego studia. Jak wyjaśnia, pole dance odejmuje jej lat.
Ciało Joli nie pozostawia złudzeń, że jego posiadaczka w treningach uczestniczy bardzo sumiennie. Mimo wieku jej skóra jest jędrna, a mięśnie pięknie zarysowane.
Ciała na rurce ukryć się nie da, bo ćwiczenia możliwe są wyłącznie w skąpym stroju. Utarty wizerunek tańca na rurze niewiele ma jednak wspólnego z rzeczywistością.
W treningach uczestniczy się na boso (w wysokich szpilkach trenuje się taniec erotyczny wokół rurki, zwany exotic), a stroje to zwykle sportowe komplety, podobne do tych, które wiele kobiet zakłada na siłownię.
Faktem jest jednak, że strój składa się z majtek i stanika, bo to właśnie na skórze opiera się większość figur. Dodatkowa warstwa materiału sprawiłaby, że części chwytów (np. pod pachą, między udami czy pod kolanem) nie dałoby się zastosować. W "bikini" ćwiczą więc zgodnie wszystkie kursantki.
Ciała dziewczyn są dowodem na to, że każda z czymś się mierzy. Nawet pozornie najbardziej idealne mówią często o tym, co by zmieniły i co sprawia, że czują kompleksy. Najtrudniej, szczególnie na początku jest jednak zwykle dziewczynom plus size.
Do takich kursantek zalicza się też Agnieszka. Przy 165 cm wzrostu waży prawie 90 kilogramów. Jak wyjaśnia, decyzja o zapisaniu się na rurkę bynajmniej nie była dla niej łatwa.
O tym, jak duże znaczenie dla psychiki ma pole dance, mówi wiele dziewczyn. Motywacji, które pchnęły je do pójścia na pierwsze zajęcia, też jest również całkiem sporo. Jedne chcą zrzucić nadprogramowe kilogramy, inne wyrzeźbić ciało, a jeszcze inne zyskać w oczach partnerów. Są też takie jak Agnieszka, które próbują poradzić sobie z kompleksami, które latami rujnowały im życie.
O swoich doświadczeniach opowiada też Karolina. Dzięki treningom udało jej się zrzucić namiarowe kilogramy, ale szczególnie na początku nie czuła się specjalnie akceptowana.
Choć na pole dance stereotypowo patrzy się jako na sport kobiecy, nic bardziej mylnego. Co do zasady rurka z tańcem niewiele ma wspólnego, a jako dyscyplina nosi nazwę "akrobatyka na drążku pionowym". I faktycznie elementów figur stricte tanecznych jest tam niewiele, wymaga za to sporo siły. W związku z tym na treningach pojawia się coraz więcej mężczyzn.
Wśród takich osób jest Krzysiek. Jak mówi, nie ma problemu ze swoją męskością, a widząc, jak pole dance zmienił ciało jego żony, postanowił zapisać się i on. Na początku zrobił to w tajemnicy, ale teraz zdjęcia z treningów publikuje otwarcie nawet na swoich kanałach w mediach społecznościowych.
Krzysiek żyje w dość dobrej relacji ze swoim ciałem i samooceną, ale również jego dotknęły negatywne komentarze.
Krzysiek opinie ma jednak w nosie, podobnie jak coraz więcej mężczyzn, którzy nie tylko zapisują się na pole dance, ale również na erotyczną wersję tańca wokół rurki, czyli exotic. – Nawet u mnie na zajęciach jest kilku panów. Zakładają 20-centymetrowe szpilki i trenują – komentuje Berenika Nienadowska-Krajewska.
Co więcej, w Warszawie funkcjonuje nawet szkoła pole dance'u, której założycielem jest mężczyzna, który prowadzi treningi. Kiedy zresztą o szkole Patryka Rybarskiego pisaliśmy w naTemat, na jego zajęcia również chodziło sporo facetów.
Pole dance w 2017 roku został oficjalnie zatwierdzony jako dyscyplina sportowa (akrobatyka na drążku pionowym) i trwają starania, by pojawił się na olimpiadzie. Eksperci zakładają, że zmagania zawodników na igrzyskach będzie można śledzić już w 2028 roku.