Księdzu puściły nerwy. Aż splunął, gdy mówił o trenerze polskich skoczków
redakcja naTemat
27 lutego 2023, 16:47·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 lutego 2023, 16:47
Ksiądz Michał Woźnicki znany jest z kontrowersyjnych wypowiedzi. Wydalony z zakonu salezjanów duchowny skomentował podczas niedzielnego nabożeństwa wygraną Piotra Żyły w mistrzostwach świata – wykorzystując ją jako pretekst do tego, żeby zaatakować... Thomasa Thurnbichlera, trenera polskich skoczków narciarskich.
Reklama.
Reklama.
Ksiądz Woźnicki o Thurnbichlerze
Sobotnie zawody w skokach narciarskichrozegrane podczas Mistrzostw Świata w Planicy zakończyły się ogromnym sukcesem Piotra Żyły. Polak po pierwszej serii znajdował się w drugiej dziesiątce, ale w drugim skoku poszybował na 105 m, ustanawiając w ten sposób rekord skoczni oraz zdobywając drugi z rzędu złoty medal na skoczni normalnej.
Gigantyczny sukces polskiego skoczka to zasługa między innymi Thomasa Thurnbichlera– 33-letniego Austriaka, który trenerem naszej kadry został latem zeszłego roku. I to właśnie jego obrał na cel ksiądz Michał Woźnicki.
Ksiądz Woźnicki to usunięty z zakonu duchowny, odprawiający nielegalne msze dla tych, którzy się z nim solidaryzują. Na swoim koncie ma już obrażanie wiernych innych wyznań, osób LGBT, a nawet samego papieża. Teraz kontrowersyjny duchowny poczuł się obrażony wyglądem trenera polskiej kadry w skokach narciarskich.
– Polak zdobywa mistrzostwo świata, a ten, który się z nim publicznie cieszy, trener: tu tatuaż, tam tatuaż. Patrzeć na to nie możesz. Tfu! – splunął. – To jest obrzydliwe, to jest po prostu wstrętne. I to facet jest? – peroruje ksiądz Woźnicki na nagraniu, które zamieścił Tygodnik NIE.
Kim jest ksiądz Michał Woźnicki?
W 2018 roku ksiądz Woźniki został wydalony z zakonu salezjanów, jednak pomimo tego, nie chciał opuścić domu zakonników. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", wciąż mieszkał w dwupokojowej izbie, którą prędko przerobił na prowizoryczną kaplicę. Do znajdującego się obok kościoła nie miał już bowiem wstępu.
To właśnie tam codziennie odprawiał nabożeństwa dla grupy swoich najwierniejszych wyznawców i sympatyków. Równolegle wdał się w kilka bójek z innymi księżmi, a także niejednokrotnie w sposób wulgarny zwracał się do interweniującej policji. Głośno było również o awanturze, którą wywołał w poznańskim sądzie odmową założenia maseczki – czy o tym, jak nazwał policjantkę "ladacznicą".
"Pani jest niewiastą. Jest pani w spodniach. Stoi pani jak ladacznica na rogu ulicy, która czeka na okazję. Jestem księdzem katolickim, proszę się szanować. (...) Pani działa jak przedstawiciel mafii do zadań uwodzenia księży" – mówił .
Z kolei w styczniu pisaliśmy o nagraniu z mszy, na którym duchowny pokłócił się z osobami w niej uczestniczącymi. Ksiądz Woźnicki mówił, że każdy dar jest bardzo cenny, gdyż jest przeznaczony "dla Boga". Jednocześnie zastrzegł, by nie była to forma zapłaty.
– Jeśli tu przychodzisz i chcesz czymś księdza wiązać, to darem dla tego miejsca (...) Czy mamy walor pieniądza, czy konkretnej rzeczy, jestem gotowy to przyjąć, będę dziękować, bo to dla Boga jest, ale mnie to wiąże – mówił kapłan.
Natomiast jednej z uczestniczek mszy wypomniał, że zapowiedziała, iż więcej nie będzie przychodzić na nabożeństwa. Wierna przyniosła obraz Maryi, ale duchowny stwierdził, że nie chce tego obrazu, dopóki kobieta nie "odszczeka" swoich słów.
– Ja muszę wiedzieć, czy ten obraz będzie tutaj. Ten obraz tu zostanie, tylko jeśli pani odszczeka swoje słowa "Nie będę tu przychodzić". Jeśli pani zostanie przy swoich słowach "nie będę tutaj przychodzić", to proszę zabierać obraz – perorował.
Na te słowa zareagował mąż wiernej. Ksiądz Woźnicki powiedział w odpowiedzi, że właśnie takie, jak wcześniej opisał, było zachowanie kobiety i są na to świadkowie. Dodał jeszcze, że przychodzenie na jego msze to "przywilej". W przemówieniu księdza znalazły się też słowa o "pluciu" i "rzyganiu".