Ryan owinięty lampkami choinkowymi, Ryan karmiący kaczki, Ryan z łobuzerskim uśmiechem mówiący: „Every time you eat bread, Ryan is sad”. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Młody aktor, który zyskał rozgłos dzięki roli kierowcy w kultowym filmie „Drive” na dobre zawładnął kobiecymi sercami. A wraz z nimi internetem. Gdziekolwiek nie spojrzeć Ryan!
Rzeczywiście przeglądając kolejne memy z aktorem można się rozczulić. Na wyobraźnię szczególnie działa stworzona specjalnie z myślą o aktorze seria „Hey girl”, która w uroczy sposób komentuje zdjęcia Goslinga. „Hej, dziewczyno, nie powinienem był wychodzić bez porządnego pocałunku na dobranoc”, „Hej, dziewczyno, siedzę na brzegu portowego doku i marzę o tym, żeby tracić z tobą czas, zamiast marnować go na przyglądanie się tym kaczkom” czy absolutnie słodkie 'Hej, dziewczyno, moje oczy są wyżej', który ilustruje fotografię aktora od pasa do szyi. Jak widać fanki Goslinga są kreatywne i nie dają łatwo za wygraną. Wizerunek aktora jest wykorzystywany do wyrażenia najbardziej skrytych pragnień. Obraz, który wyłania się z tych treści jest jednoznaczny. Ryan to chłopak, który przytuli na dobranoc, pomoże wnieść zakupy, zaopiekuje się pieskiem, ale też porwie nas na romantyczną przejażdżkę po mieście i będzie dziki w sypialni.
– Internet daje wręcz niebywałą możliwość ekspresji. Tu wszystkie ruchy są dozwolone – mówi Gabriel Matwiejczyk, psycholog internetu. – Kiedyś swoimi przeżyciami dzieliliśmy się tylko z najbliższą grupą znajomych, dziś w kilka sekund możemy opowiedzieć o tym całemu światu. Ta łatwość sprzyja kreowaniu idoli. Gosling stał się jednym z nich. Internetowy idol nie wiele ma jednak wspólnego z oryginalnym znaczeniem tego słowa. Fanki Ryana pewnie nie wieszają sobie jego plakatów w pokoju, czy nie zbierają o nim wycinków. Obnażając się ze swoją słabością w sieci budują swój wizerunek. W pewnych środowiskach po prostu w dobrym tonie jest „szaleć na punkcie Ryana”. Ta obsesja nie ma jednak większego przełożenia na nasz życie. To raczej rodzaj zabawy, szukania wspólnego mianownika – tłumaczy Matwiejczyk.
Słodki chłopak
„Każda kobieta chce z nim być, każdy facet chce nim być” pisze Karolina Sulej w artykule dotyczącym fenomenu Ryana Goslinga i wydaje się, że w tym prostym zdaniu jest sporo prawdy. Aktor od kiedy zagrał w filmie „Drive” nie schodzi z pierwszych stron Facebooka. Nie ma dnia, żeby ktoś nie wrzucił do sieci jego zdjęć, słodkiego memu czy wideo z filmów, w których zagrał. Ryanem dzielą się zwykle kobiety. Często te, których nie podejrzewalibyśmy o szczeniacką fascynację aktorem. Jak to jest, że niezbyt przystojny blondyn, który nie ma ani muskularnego ciała, ani zabójczego spojrzenia stał się synonimem męskości?
– Ryan jest po prostu słodki – mówi Paulina, która na swoim Facebooku ma kilkanaście fotografii aktora. – Ma coś takiego w oczach i uśmiechu, że chce się go przytulać. Fenomen Gosslinga polega właśnie na tym, że choć nikomu się nie podoba, to nikt nie może mu odmówić. Jego uroda nie jest w moim typie. Zdecydowanie bardziej podobają mi się ciemnoocy, muskularni mężczyźni, ale zwykle okazują się draniami. Ryanowi nie bałabym się zaufać, bo wygląda na ciepłego i wrażliwego faceta. Takiego o którym każda z nas skrycie marzy – rozczula się Paulina.
Fajny, bo prawdziwy
Niezależnie jednak od tego, jakie motywacje mają spamujące internet Goslingiem fanki, znamienny wydaje się fakt, że to właśnie jego wybrały na swoją ofiarę. Pięknych aktorów nie brakuje. Są mądrzejsi, głupsi, wolni i zajęci. Jest w czym przebierać. Dlaczego więc na swoją ofiarę wytypowały akurat tego niebieskookiego blondynka? Argumenty, że jest czuły i słodki raczej nie przekonują, bo to bardziej wybujała wyobraźnia fanek, niż prawda. Co więc ma takiego Gosling, czego nie ma DiCaprio, Pitt czy Deep?
– Jest zwyczajny – odpowiada Łukasz Kielban, historyk męskości z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, autor bloga Czas Gentlemanów – Wygląda na to, że kobiety są już zmęczone wymuskanymi ideałami i poszukują mężczyzn o ludzkiej twarzy. Ryan nie jest idealny i pewnie dzięki temu ma przewagę nad amantami. Jeżeli przyjrzymy się historii kina, to zauważymy, że co pewien czas pojawiają się mężczyźni, którzy choć nie grzeszą urodą, to stają się ideałami. Taki był chociażby Cybulski czy Robert De Niro. W latach 90 wrócił kult pięknych pół bogów, dziś widzimy odwrót od tej tendencji. Czy to znak naszych czasów? Na pewno można snuć domysły, dlaczego akurat teraz nastąpił ten przewrót, ale jednoznaczną odpowiedź będzie znaleźć trudno – dodaje Kielban.
Być może pomocne okaże się słowo „facebook”. W sieci po prostu kocha się łatwo. Gdyby trzeba było wykonać jakąś pracę, albo chociażby zapłacić za zdjęcie z aktorem ilość fanek na pewno dramatycznie by spadła. Kiedy jednak wystarczy jeden niewinny „like” czy „share” o uczucie prosto. Ryan daje oddech. Można się nim dzielić bez obciachu, żartować i cieszyć. Z pensjonarskim rumieńcem, ale zawsze.