Światowe agencje podają, że policja w Tbilisi usunęła protestujących z alei Rustawelego, przy której znajduje się gruziński parlament. Po tym, jak demonstranci zaczęli rzucać w budynek kamieniami i próbowali sforsować bramę, użyto armatek wodnych i gazu łzawiącego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
7 marca parlament Gruzji przyjął kontrowersyjną ustawę o "agentach zagranicznych"
Prezydentka Salome Zurabiszwili stwierdziła, że jest ona napisana "pod dyktando Rosji" i zapowiedziała, że jeśli projekt trafi na jej biurko, to go zawetuje
Na ulicach Tbilisi wybuchły zamieszki, w środę wieczorem demonstranci próbowali sforsować bramę do siedziby parlamentu
Jak podaje agencja AFP, w środę wieczorem policja w Tblisi użyła wobec kilkuset protestujących armatek wodnych i gazu łzawiącego. Demonstranci próbowali bowiem wedrzeć się do siedziby gruzińskiego parlamentu, a w ruch poszły między innymi kamienie. Z głównej ulicy miasta – alei Rustawelego tłum usunęły oddziały specjalne.
Demonstranci w Tbilisi próbowali wedrzeć się do parlamentu
"W tej chwili przy centralnym, tylnym oraz bocznym wejściu do gmachu nie ma już demonstrujących. Teren przed parlamentem, gdzie odbywał się wielotysięczny protest, jest całkowicie zajęty przez służby mundurowe" – poinformowała agencja Interfax-Ukraina.
Kilkunastotysięczny tłum (według niektórych źródeł demonstrantów mogło być nawet 20 tys.) widać między innymi na nagraniu z drona, które opublikował w mediach społecznościowych portal Nexta. Pojawiły się także filmy, na których widać, jak kilkuset protestujących przy użyciu kamieni próbują wybić okna w siedzibie parlamentu.
Agencja Interpressnews poinformowała o osobach poszkodowanych, nie podała jednak szczegółów. Wiadomo też, że tylko podczas wtorkowych zamieszek zatrzymano blisko 70 osób.
Protesty w Gruzji i ustawa "pod dyktando Rosji"
Demonstracje w stolicy kraju trwają od wtorku 7 marca. To wtedy parlament Gruzji przyjął kontrowersyjną ustawę o "agentach zagranicznych". Opozycja twierdzi, że przypomina ona dokładnie te, które obowiązują w Rosji.
Niedługo po przyjęciu ustawy prezydentka Salome Zurabiszwili stwierdziła, że jest ona napisana "pod dyktando Rosji" i zapowiedziała, że jeśli projekt trafi na jej biurko, to go zawetuje.
Projekt, który został zainicjowany przez rządzącą partię Gruzińskie Marzenie, nakłada obowiązek zarejestrowania się jako "zagraniczni agenci" na wszystkie organizacje, które otrzymują ponad 20 proc. swoich funduszy z zagranicy. Podmioty, które nie zastosują się do tych przepisów, będą ukarane wysokimi grzywnami.
Po decyzji gruzińskiego parlamentu na ulicach Tbilisi zebrało się tysiące protestujących. Mieli oni ze sobą flagi Unii Europejskiej czy Stanów Zjednoczonych. Tłum krzyczał hasła typu: "Nie dla rosyjskiej ustawy" i śpiewał hymn Gruzji.
Zurabiszwili wyraziła solidarność z protestującymi, a o samej ustawie powiedziała, że "nie jest nikomu potrzebna". – Jestem z wami, ponieważ reprezentujecie wolną Gruzję. Kraj, który należy do wolnej Europy i nikt nie zdoła go zawłaszczyć – przekazała Zurabiszwili, cytowana przez ukraiński portal Suspilne.