
Tomasz Terlikowski w jednym z ostatnich programów Moniki Olejnik "Kropka nad i" dyskutował z socjologiem prof. Ireneuszem Krzemińskim. Profesor był w studiu z Moniką Olejnik, a Tomasz Terlikowski na korytarzu. Według "Faktu" panowie przebywali w różnych miejscach, bo prof. Krzemiński nie chciał siedzieć w jednym miejscu z naczelnym Frondy.
I rozpętała się afera, w oparciu o doniesienia „Faktu” (niestety muszę powiedzieć nieprawdziwe), który twierdzi, że występowałem w programie „Kropka nad I” poza studiem, bo prof. Ireneusz Krzemiński nie zgodził się na wystąpienie ze mną w studiu. A na moją głową posypały się gromy, że zgodziłem się na taki układ. CZYTAJ WIĘCEJ
Terlikowski dowodzi jednak, że "Fakt" na poparcie swojej tezy nie ma żadnych dowodów. Naczelny Frondy w swoim wpisie na blogu zaznacza też, że w artykule gazety nie ma wypowiedzi ani jego, ani prof. Krzemińskiego, ani Moniki Olejnik. Tomasz Terlikowski przypomina też, że zdarzało mu się już być w "Kropce nad i" w podobnej formule – tyle że wówczas to on siedział w studiu, a drugi gość poza nim. I nigdy nie chodziło o animozje personalne.
(...) Rozmieszczanie uczestników programu Moniki Olejnik w różnych studiach, z mojego doświadczenia, nie jest niczym zaskakującym. Bywało już tak, że ja byłem w innym studiu, albo w studiu z prowadzącą, a drugi gość był gdzie indziej (tak było na przykład kiedyś z posłem Niesiołowskim czy Janem Hartmanem). Za każdym razem informowano mnie (a jako osoba nie oglądająca telewizji nie mam możliwości tego sprawdzić), że nie ma możliwości technicznych, by dwie osoby równocześnie były w studiu. Nie mam powodów, by nie wierzyć, że tak było. Szczególnie, że jak podkreślam, zdarzało się, że ja byłem w studiu z prowadzącą, a ktoś inny był poza nim. CZYTAJ WIĘCEJ
Naczelny Frondy zaznacza, że tym razem było tak samo, bo gdyby wiedział o "próbie upokorzenia go" w ten sposób, bądź też o "odmowach występowania z nim profesora", to by po prostu nie wystąpił. Tomasz Terlikowski grozi jednak, że jeśli wydawcy go okłamali i prof. Krzemiński faktycznie nie chciał z nim przebywać w jednym pomieszczeniu, to więcej do "Kropki nad i" nie pójdzie.

