
Reklama.
Skąd napięcia pomiędzy wspomnianą dwójką? Jerzy Owsiak stwierdził niedawno, że nie ma nic przeciwko eutanazji. Jest przekonany, że to po prostu "pomoc starszym w cierpieniach". To wystarczyło do wywołania sporej burzy. Ostatecznie prezes Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy musiał się ze swoich słów tłumaczyć.
To jednak nie przekonało prawicowego publicysty, Tomasza Terlikowskiego. Redaktor naczelny Frondy stwierdził, że Owsiak świadomie wypowiada się po stronie "cywilizacji śmierci". W jednym ze swoich tekstów pisał także, że po słowach szefa WOŚP "zaczęła grać euronazistowska orkiestra".
Ta wymiana odbywała się za pośrednictwem mediów, ale w poniedziałek wieczorem doszło do przypadkowego spotkania obu zainteresowanych. Owsiak minął Terlikowskiego w momencie, gdy wychodził z budynku TVN, gdzie chwilę wcześniej był gościem "Faktów po faktach". Z kolei publicysta miał być gościem Moniki Olejnik w następnym programie tj. "Kropce nad i".
Jerzy Owsiak przeszedł obok Tomasza Terlikowskiego i po chwili się zorientował kogo właśnie zobaczył. – To pan tak, to pan? Dlaczego pan mnie tak nienawidzi? – zapytał. Publicysta odpowiedział, że wcale go nie nienawidzi, a spora część jego tekstu była dobra.
Te wyjaśnienia nie przekonały szefa WOŚP, który mówił: – Pan mi zarzuca zabijanie. Proszę pana! Rock and roll może tylko pana uratować. Jego zdaniem Terlikowski powinien poprosić rodziców, żeby puścili go na Przystanek Woodstock, bo jemu się tylko wydaje, że kocha ludzi.
Tomasz Terlikowski odparł na to, że eutanazja to nienawiść do ludzi. – Może panu się wydaje, że eutanazja to jest miłość do ludzi, ale eutanazja to jest zabójstwo - mówił, gdy Owsiak opuszczał już budynek telewizji.
I choć Owsiak już się ze swoich słów wytłumaczył, to spirala nakręciła się wystarczająco. Z najnowszego badania CBOS wynika, że eutanazję popiera ponad połowa Polaków. 53 procent badanych jest skłonnych akceptować eutanazję w formie podania leków, które przyspieszą śmierć osobom cierpiącym i nieuleczalnie chorym pod warunkiem, że sam pacjent o to prosi. Przeciwnych takiemu rozwiązaniu jest 39 procent badanych.