To piękna, niezwykle barwna i zasłużona postać dla polskiego Kościoła, ikona dla bardzo wielu Polaków. – Jego życie to materiał na serial filmowy – mówi o nim Tomasz Terlikowski, autor książki pt. "Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę". Podejrzenie, że miał zostać otruty, nie jest dla niego zaskoczeniem, pisze o tym w swojej książce. Uważa jednak, że wciąż za mało wiemy i sugeruje ostrożność. Prawica mocno jednak żyje tym tematem. A na celowniku znalazł się Rafał Trzaskowski.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zagotowało się prawicowych mediach, w sieci, głos zabierają politycy PiS i Solidarnej Polski. A przy doniesieniach na temat przyczyn śmierci ks. Franciszka Blachnickiego chyba częściej pojawia się zdjęcie Rafała Trzaskowskiego niż duchownego.
– Każdy polityk powinien mieć świadomość, z kim współpracuje. Jeśli prezydent Trzaskowski tego nie posiada, to nie nadaje się do pełnienia swojej funkcji – grzmi w TVPBeata Szydło.
Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS, w programie #Jedziemy Michała Raniona: – Warszawa wspiera organizację, której przewodzi jedna z osób, która miała bardzo blisko kontakt z ks. Blachnickim i była jedną z ostatnich osób, które rozmawiały z ks. Blachnickim przed jego śmiercią, jest wspierana przez Rafała Trzaskowskiego. W tej chwili ta osoba na sztandarach ma slogany proaborcyjne i wspierające LGBT. Na to dostaje pieniądze z miasta Warszawy
– Ta sprawa powinna odbić się szerokim echem, a prezydent Rafał Trzaskowski powinien natychmiast zerwać jakąkolwiek współpracę z tego typu osobami - komentował w Programie 1 Polskiego Radia poseł PiS Filip Kaczyński.
Itd. Itp. O co chodzi?
"Ks. Franciszek Blachnicki został otruty"
Przypomnijmy, 14 marca prokurator generalny i minister sprawiedliwości ogłosił wyniki śledztwa IPN ws. okoliczności śmierci ks. Franciszka Blachnickiego.
– Ksiądz Blachnicki był traktowany jako jeden z największych wrogów przez władze PRL oraz innych państw komunistycznych, co dowiodło śledztwo. Nie ulega wątpliwości, że został zamordowany, został otruty. Śledztwo poprzez pozyskanie dowodów nieprzesłuchiwanych świadków, kwarenda dokumentów w innych państwach, ujawnia tę brutalną prawdę – przekazał Zbigniew Ziobro.
Ks. Blachnicki zmarł 27 lutego 1987 roku w Niemczech, gdzie przebywał na przymusowej emigracji. – Był ofiarą komunistów, ponieważ trafiał ze swoim przesłaniem do tysięcy młodych ludzi. Był postrzegany jako wielkie zagrożenie dla systemu, ponieważ budował nową formację. Podejmował inicjatywę, która wykraczała poza granice Polski i chciał oddziaływać na inne społeczeństwa. Był prześladowany, szykanowany, więziony, a w końcu zamordowany – mówił Ziobro.
Śledztwo ws. okoliczności jego śmierci prowadzone było pod nadzorem Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. – Ustaliliśmy, że śmierć nastąpiła na skutek zabójstwa poprzez podanie śmiertelnych substancji toksycznych. Czynności były prowadzone w Austrii, w Niemczech i na Węgrzech. Materiał znajdował się poza granicami kraju – wyjaśniał prokurator Andrzej Pozorski.
– Wiemy, że ksiądz został zamordowany. Po ponad 35 latach mamy tę wiedzę – wtórował prezes IPN Karol Nawrocki.
Oświadczenie pojawiło się w czasie, gdy przez Polskę przetacza się burza wokół Jana Pawła II.
– Znałem księdza Blachnickiego. Znam jego działalność. Byłem zdumiony, że przez te wszystkie lata był tak zaangażowany. Walczył o prawdę. Nie ma żadnych wątpliwości, że zasługuje na to, żeby o nim pamiętać. Dobrze, że IPN podjęło sprawę okoliczności jego śmierci i nareszcie je wyjaśniło – komentuje w rozmowie z naTemat prof. dr hab. Jan Drabina, religioznawca, emerytowany profesor UJ.
Sprawa małżeństwa Gontarczyków i fundacji Jolanty Lange
Sprawa ks. Blachnickiego szczególnie jednak rozgrzała prawicowe media, gdy TVP Info przekazało informacje ws. małżeństwa Andrzeja i Jolanty Gontarczyków, "dwójki agentów komunistycznych służb, którzy mieli ostatecznie zniszczyć księdza". To oni mieli z nim rozmawiać przed śmiercią.
TVP Info podała, że kobieta nosi dziś nazwisko Lange, jej fundacja, zajmująca się m.in. promocją LGBT, otrzymywała od warszawskiego ratusza gigantyczne pieniądze, a "w jej obronie stawał Rafał Trzaskowski".
TVP Info pytała już o to Trzaskowskiego w 2020 roku, a dziś wyciągają to internauci.
– Ja nie jestem cenzorem, nie prześwietlam przeszłości wszystkich, którzy otrzymują wsparcie ratusza, zwłaszcza w procedurach konkursowych, na różne cele dotyczące działalności obywatelskiej – odpowiedział wtedy prezydent Warszawy.
Tak sprawa kolejnej ważnej osoby dla Kościoła weszła do debaty publicznej. Jak to oceniać?
Tomasz Terlikowski zaleca ostrożność
– Nie mogę powiedzieć, że to, co przedstawił IPN, jest prawdą, czy nie, ponieważ nie przedstawili za tym argumentów. Powiedzieli, że tak jest. To jest jedna z bardzo poważnie traktowanych hipotez. Natomiast dopóki nie wiemy, w jaki sposób, kto i czym, to trudno jest to komentować. Zwróćmy uwagę, że nie powiedzieli, kto to zrobił. Tego nie wiemy. I nie powiedzieli, w jaki sposób to się stało. Z ostateczną oceną tych doniesień po prostu trzeba poczekać, aż te informacje zostaną ujawnione. Na razie ich nie znamy. Na razie znamy wnioski, jakie z nich wyciągnięto – mówi naTemat Tomasz Terlikowski, katolicki publicysta, autor książki pt. "Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę".
Informacja o otruciu nie zdziwiła go. – To podejrzenie jest od dawna. Piszę o tym w swojej książce. To podejrzenie pojawiło się dość szybko. Są wiarygodne argumenty, żeby to przyjąć. I są wiarygodne argumenty, żeby to odrzucić. Natomiast jeśli jest tak, że badania toksykologiczne coś wykazały, to oczywiście więcej argumentów będzie za tym, żeby to przyjąć. A jeśli są zeznania – jak twierdzi szef IPN i szef prokuratorów – żeby to jeszcze uwiarygodnić, to ja nie mam powodów, żeby nie twierdzić, że tak się nie stało – uważa.
Kim był ks. Blachnicki? Tomasz Terlikowski mówi, że jego życiorys to materiał na serial telewizyjny. Książkę napisał sam. Jak jednak w skrócie przedstawiłby go młodym ludziom, którzy być może nie kojarzą duchownego?
Terlikowski opowiada o ks. Błachnickim
Urodził się w Rybniku. Gdy wybuchła II wojna światowa miał 18 lat.
– To człowiek, który zostaje skazany i wysłany do obozu koncentracyjnego za to, że jest harcerzem na terenie Śląska, który przejęty zostaje przez III Rzeszę. Tam cudem wychodzi z Auschwitz, bo Niemcy odkrywają, że powinni go traktować jako obywatela niemieckiego, choć oczywiście on jest Polakiem. Zostaje skazany na karę śmierci w procesie za zdradę Niemiec, cudem unika śmierci zgodnie z przepisem, który mówi, że jeśli egzekucja nie zostanie wykonana w ciągu 100 dni, to człowiek musi mieć zmieniony wyrok. Nie wiemy, dlaczego jego wyrok nie zostaje wykonany przez 100 dni. Do końca wojny siedzi w więzieniu. Po wypuszczeniu dosłownie za chwilę wstępuje do seminarium i zostaje księdzem w głębokim komunizmie – opowiada Tomasz Terlikowski.
– Komunistom nie może się to podobać. Jedyny raz w PRL-u spada spożycie alkoholu. Nie tylko dlatego, ale niewątpliwie jest to jeden z powodów. W efekcie ruch zostaje rozwiązany, a on – za szkalowanie PRL – zamknięty w więzieniu. Tym samym, w którym więzili go Niemcy. To jest symboliczne – mówi Tomasz Terlikowski.
– Ks. Blachnicki przyczynił się do gigantycznego odrodzenia religijności w młodszym pokoleniu. Niewątpliwie obok Jana Pawła II to właśnie jest zasługa Blachnickiego, że w latach 70. religijność wśród młodych ludzi stała się czymś potężnym – zauważa.
Wspomina, że równocześnie on tych młodych ludzi formował także do służby społecznej, publicznej.
– Jest zdecydowanym, stuprocentowym antykomunistą. Mówi o tym, że komunizm jest dziełem szatana, przewiduje, że on upadnie. I bardzo wielu z tych młodych ludzi nie tylko angażuje się w Kościół, ale także, gdy powstaje ruch Solidarności, angażuje się w Solidarność, w opozycję. Bardzo często na dole, roznoszą ulotki, malują na ścianach różne rzeczy antykomunistyczne – opowiada autor książki.
– Uważa się, że gdyby wrócił do Polski, to byłby na liście osób do likwidacji wyżej niż ks. Popiełuszko – mówi publicysta.
– W Niemczech próbuje robić to samo. To nie jest proste z wielu powodów. To jest inny Kościół, inna sytuacja. W dużej mierze pracuje wśród emigracji. Ma potężne problemy. Państwo Gontarczykowie, agenci SB, którzy zostają obok niego umieszczeni, bardzo mu w tym przeszkadzają. Od bardzo dawna istnieją wobec nich podejrzenia, że to oni mogli go zamordować – opowiada.
Tomasz Terlikowski nie chce jednak sprawy ks. Blachnickiego komentować politycznie.
– Tym charyzmatem żyje w Polsce masa innych ludzi, niekoniecznie związanych politycznie. Osoby, które przeszły przez oazę są chyba we wszystkich partiach politycznych. A obecni członkowie oazy, czy później Domowego Kościoła, też miewają bardzo różne poglądy polityczne. Oni również żyją tą sprawą, bo jest dla nich istotne, czy założyciel został zamordowany, czy po prostu umarł. Natomiast, że takie sprawy są wykorzystywane politycznie? Tak, są – stwierdza tylko.
Natychmiast zaczyna grupować wokół siebie młodzież, kiedy to jest nielegalne. Z jego diecezji komuniści wypędzają biskupów, zostają mianowani przez nich wikariusze. On wchodzi z nimi w konflikt i krótko potem jedzie do Niepokalanowa. Tam zaczyna poznawać postać św. Maksymiliana. A kiedy biskupi wracają do diecezji, w dużej mierze po śmierci Bieruta i po rozpoczęciu odwilży, zaczyna tworzyć gigantyczny ruch trzeźwościowy, który obejmuje kilkaset tysięcy osób. Zaczyna wydawać pismo.
Tomasz Terlikowski
publicysta
Zostaje skazany, ale uznaje mu się czas aresztu za część kary. Wypuszczają go po kilku miesiącach. Zostaje skierowany na studia przez biskupa, który chce uniknąć dalszych kontrowersji. Wtedy zaczyna tworzyć ruch oazowy. I to jest główna jego zasługa. Przez ten ruch przeszło 2 mln młodych ludzi.
Tomasz Terlikowski
publicysta
Sam ks. Blachnicki od dawna jest na celowniku polskich służb specjalnych. Próbują skłócić go z biskupami, podrzucają fałszywe dokumenty. Wybrania go ostatecznie najpierw Karol Wojtyła, potem Jan Paweł II. Natomiast po stanie wojennym zostaje poproszony, żeby został poza granicami Polski.