Kiedy przygotowywaliśmy akcję dotyczącą problemu przemocy w szkole, wierzyliśmy, że jeśli dotrze do choć do jednego dziecka, jednej osobie pomoże, będzie to sukces – bo przecież temat niekoniecznie wygodny, przyjemny – dlatego to, co wydarzyło się po tym, gdy ruszyliśmy z projektem, przerosło nasze najśmielsze oczekiwania.
Reklama.
Reklama.
– Dziękuję za tę akcję. Żałuję, że nikt nie zrobił czegoś takiego, gdy ja byłam w szkole. Może wtedy nie chowałabym się na każdej przerwie w toalecie... – to jedna z pierwszych reakcji, którą usłyszałam.
Słowa, które uzmysłowiły mi, ilu dorosłych może mieć przykre doświadczenia z lat szkolnych, przeżycia, które schowali przed światem, gdzieś głęboko w sobie.
Dostałam również wiadomość głosową. Ta osoba płakała, mówiła, że ona też była ofiarą nękania, bo zawsze była inna, wyróżniała się, ale nie w tym rzecz. Stwierdziła, że jeśli o siebie chodzi, to jesteśmy w stanie znieść wiele, ale gdy sprawa dotyczy własnego dziecka – a tak jest w przypadku tej historii – pojawiają się zupełnie inne uczucia. Strach, lęk i świadomość, że moje dziecko cierpi, rozwala na kawałki, choć człowiek stara się mu pomóc, jak tylko umie.
Trzeba mówić
Na potrzeby akcji stworzyliśmy hasztag #niebójsięmówić. Zadziałało. Pojawiły się komentarze, że to tak potrzebne, zwłaszcza dziś, że trzeba o tym mówić. Mam wrażenie, że rozwiązał się worek, a raczej wór – solidnie związany wstydem – z którego wydostały się dręczące wspomnienia.
Wiele wpisów brzmi podobnie: niestety i dla mnie lata nauki w szkole były traumatyczne, podstawówka i gimnazjum to był najgorszy etap mojego życia, najgorsze jest to, że człowiek pamięta o tym przez całe życie.
A przecież dzieciństwo powinno być tym najlepszym czasem, bez większych obciążeń, problemów. Okazuje się jednak, że wiele dzieci pragnie jednego – jak najszybciej przestać być dzieckiem.
Nie sposób zacytować tu wszystkich komentarzy, ponieważ idą one w setki – i wszystkie są poruszające, a chwilami i przerażające – dlatego pozwolę sobie przywołać kilka wypowiedzi.
Mnie nazywali grubą świnią, kopali w tyłek, popychali na schodach. Podobno biegałam jak krzywa kaczka. Bałam się często iść do domu, bo podłe koleżanki rzucały we mnie błotem i wyśmiewały.
Ja byłam szczupła i śmiali się, że wyglądam jak pająk. Lubiłam nosić spódniczki, ale od momentu, w którym usłyszałam, że mam chude jak patyki i pokraczne nogi, do tej pory noszę spodnie. To są mało znaczące rzeczy, kiedy ktoś słyszy to z boku, a dla mnie to był dramat.
Przeżyłam to samo. Reakcją nauczycieli i dyrekcji było upominanie oprawców i nic więcej. Mój organizm sobie nie radził, ze stresu byłam non stop chora.
Byłam żółwiem, wolniakiem, rzucali we mnie jedzeniem, wyrzucali plecak…
Pamiętam, jak dokuczano mi w szkole! Z wielu powodów, bo byłam za wysoka, bo miałam trądzik, miałam małe piersi, bo na balu przebierańców nie byłam wystarczająco przebrana… Nie reagował nikt, kadra nauczycielska, dyrekcja, rodzice!!!! W końcu, skoro nikt nie pomógł, zaczęłam uciekać ze szkoły i zostałam na kolejny rok. Mój syn do szkoły nie pójdzie, umarłabym ze strachu. Zaczniemy edukację domową.
W szkole podstawowej zabierali mi kurtkę, buty z szatni, wyrzucali je do śmietnika poza szkołą, zamawiali pizzę, którą podkładali mi pod drzwi mieszkania wraz z petardą w środku. Smutne, ale prawdziwe.
Musiałam przepraszać grono pedagogiczne, bo zadzwoniłam na telefon zaufania i kuratorium oświaty się zainteresowało moją sprawą. Takiego poniżenia nigdy nie zapomnę.
Też byłam wyśmiewana w szkole z powodu okularów oraz chorób oczu. Niestety wiązało się to z tym, że przestałam się uczyć, często nie chodziłam do szkoły w ukryciu przed rodzicami. Byłam tak zakompleksiona, że bałam się podnosić głowę, idąc przez korytarz. Ta trauma zostaje do końca życia.
Byłam nękana w szkole, bo pochodziłam z biednego domu. Dziewczyna, która to robiła, groziła mi, że jak poskarżę się komuś, to żywa do domu nie dojadę.
Byłam zawsze cicha, skupiona na nauce i to chyba zaczęło im przeszkadzać. Doświadczyłam wyzywania, wyśmiewania i nawet plucia w twarz...
Pewnego dnia nie wytrzymałam, poddałam się i będąc na wagarach, wzięłam silne leki mojej cioci. Zjadłam niemal całą fiolkę.
Pamiętam, jak do naszej klasy doszedł taki chłopak Daniel, potrafił mnie bić, ciągnąć za włosy i wyzywać. Czasami wybiegł za mną po szkole i spuścił mi łomot, grożąc, że jak powiem komuś, to mnie zabije. Ciągłe wyzwiska, wyśmiewanie mnie trwało praktycznie do ostatniej klasy gimnazjum. Szczerze, nie wiem, jak to wszystko przetrwałam, a najgorsze chyba w tym wszystkim jest to, że moja mama dowiedziała się o tym 3 lata temu – wcześniej nie mówiłam, bo się bałam. A gdybym powiedziała, to pewnie moje cierpienie skończyłoby się. Jestem Dagmara i jestem ofiara przemocy w latach szkolnych!
Ważny temat
Wiele głosów to też głosy zatroskanych rodziców, którzy słysząc od czasu do czasu – a ostatnio coraz częściej – wiadomości o prześladowanych przez rówieśników nastolatkach, dzieciach, intensywnie myślą o bezpieczeństwie swoich dzieci.
Ważny temat, smutny temat. Przecież dzieci nie rodzą się złe, podłe. Skąd ta potrzeba hejtu i ta nienawiść? Boję się o mojego synka, bo już dwa razy kolega i koleżanka w jego wieku go popchnęli, bo nie chciał zrobić, co mu kazali. Szok! On nie jest agresywny, nie rozumie takich zachowań! Matki nie zareagowały! Stały i nic! Co będzie później?! Trzeba nagłaśniać!!!
Mnie też to przeraża, że matki nie reagują na zachowania swoich dzieci. Często widzę na placach zabaw takie sytuacje. Ja nie widzę nic złego w tym, żeby zwrócić uwagę swoim dzieciom, jeśli zrobią coś nie tak.
Bardzo ważny temat! Również byłam prześladowana w szkole. Dlaczego? Dlatego, że nie miałam super markowych ciuchów. Patrząc na to, co się dzieje z młodzieżą, boję się o mojego synka. Dzieci są okropne, ale uważam, że sporo wynoszą z domu. Dlatego my jako rodzice musimy uświadamiać swoje dzieci, że nikt nie jest gorszy i każdy zasługuje na szacunek.
Byłam nękana przez cale dzieciństwo aż do końca szkoły. Nigdy nikomu o tym nie powiedziałam. Mam teraz 28 lat i mocno się to odbija na mojej psychice. Mam córkę i myśl o wysłaniu jej do szkoły mnie przeraża, bo boję się, że doświadczy tego, co ja.
Dlatego moje dziecko będzie w Edukacji Domowej. Chcę mu oszczędzić tego, przez co ja musiałam przechodzić.
Mojego syna spotkało to samo. Tkwił w takiej szkole 5 lat, ostatni rok był najgorszy. Szóstą klasę już rozpoczął w innej szkole i teraz może w końcu spokojnie i z przyjemnością tam chodzić. Ma w końcu kolegów i koleżanki, jest akceptowany i nawet po raz pierwszy został zaproszony na urodziny, radość ogromna. Nauczyciele pomocni i wyrozumiali na takie podejście do dziecka właśnie liczyłam. Odetchnęłam z ulgą, wiedziałam, że jak czegoś nie zrobię, to może to się skończy bardzo źle.
Odpowiedzialność
Część osób, które włączyły się do dyskusji, podkreśla, że nie można przerzucać się winą, a już na pewno nie odpowiedzialnością, bo za to, co dzieje się z dzieckiem, odpowiada zarówno szkoła, nauczyciele, jak i rodzice.
Tu potrzeba współpracy, bo sami pedagodzy – choćby najlepsi, najbardziej zaangażowani – nie udźwigną problemu. Tak samo można powiedzieć o rodzicach, którzy walcząc o dziecko, potrzebują, by nauczyciele grali z nimi do jednej bramki.
Mnie przezywano przez długi okres gimnazjum "Tereska" - "Z przodu deska z tyłu deska, nazywają ją Tereska". Płakałam w domu w poduszkę, pytając siebie, czemu na mnie trafiło, rodzicom nie powiedziałam nic. W końcu któraś z koleżanek się zlitowała i powiedziała wychowawcy. Kiedy mnie do siebie poprosił i spytał, czy mnie wyzywają, to myślałam, że spłonę ze wstydu, ale powiedziałam prawdę. W tym samym dniu wezwał chłopców, którzy mi dokuczali i przeprowadził taką rozmowę, że już nigdy żaden mnie tak nie nazwał i zostałam przeproszona. Do dziś jestem wdzięczna wychowawcy za interwencję.
Pracuję w przedszkolu. Na niektóre zachowania nie ma rady, bo są spowodowane różnymi problemami w rozwoju (chociażby z integracją sensoryczną). Oczywiście nie tłumaczę, tylko mówię z własnego doświadczenia. Najgorsi są rodzice, którzy np. nie szukają pomocy u specjalistów, a tłumaczą sobie "wyrośnie z tego, przejdzie mu"... Bo my, jako nauczyciele, "walczymy" z zachowaniami dziecka w placówce, inne dzieci to wszystko widzą, a rodzice potrafią wypierać...
Dziś sama jako nauczycielka nie wyobrażam przejścia obojętnie, zlekceważenia tego tematu i najmniejszych oznak takiego zachowania, podejścia indywidualnego i grupowego, bez wsparcia dla osoby prześladowanej, ale i osoby prześladującej (uzmysłowienia, że nie tędy droga i znalezienia podłoża takich zachowań). Nie wyobrażam sobie olewać, mówiąc językiem uczniów, bo tego najzwyczajniej w świecie nie można omijać.
Tak bardzo tego tematu potrzebowaliśmy tutaj. To, co się dzieje w szkołach ostatnio, to jest koszmar. Jest tyle nienawiści, zazdrości wśród dzieci. Są dzieci pewne siebie, otwarte, odważne, które sobie zawsze poradzą. Niestety druga część z nich siedzi w kącie w ciszy, a reszta korzysta z ich słabości… Ważne jest, żeby rozmawiać z dziećmi, dać im poczucie bezpieczeństwa, że mogą nam ufać i wszystko nam powiedzieć, a w razie potrzeby szybko reagować.
To nie powinno się zdarzyć
Są też komentarze, które nigdy pojawić się nie powinny, ale nie względu na to, że są niecenzuralne, przepełnione nienawiścią. Nie. Nie powinny się pojawić, bo do takich zdarzeń nigdy nie powinno dojść.
Moja córeczka, lat 16, przez gnębienie jej przez kolegów zachorowała na depresję i lęki mieszane. Leczę ją rok, prywatnie, bo na NFZ nie ma szans. Zaczęła terapię. Walczę o nią każdego dnia. Długa droga przed nami.
Niedawno byłam na pogrzebie dziewczynki z piątej klasy, która popełniła samobójstwo ,bo była gnębiona w szkole.
Akcja Grupy naTemat ma zwrócić twoją uwagę na problem przemocy rówieśniczej wśród nastolatków. Doświadcza jej co trzecie dziecko w wieku szkolnym. Opublikowaliśmy serię tekstów, w których dotykamy tego problemu z wielu stron, rozmawiamy z ofiarami i oprawcami, specjalistami czy rodzicami. Do akcji zaprosiliśmy także osoby znane, które opowiedziały o swoich trudnych doświadczeniach z czasów szkolnych. Wszystkie materiały można znaleźć tutaj.
Znajdujesz się w trudnej sytuacji, przeżywasz kryzys, masz myśli samobójcze?
– Telefon interwencyjny dla osób w trudnej sytuacji życiowej Kryzysowy Telefon Zaufania – wsparcie psychologiczne: 116 123 czynny codziennie od 14.00 do 22.00
– Całodobowe centrum Wsparcia dla osób w kryzysie emocjonalnym: 800 70 22 22
– Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży: 116 111
– Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej zadzwoń pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.
Później w dorosłości są różne depresje i stany lękowe. To jest trudne i życzę każdemu, aby sobie przepracował swoje dzieciństwo i żył dobrze.
Internetowy komentarz
Temat bardzo ważny, a przez większość omijany. Mój 7-latek jest bardzo wrażliwym dzieckiem, często analizuje, co usłyszy na swój temat bądź kolegi, koleżanki. Takie dzieci jeszcze bardziej są narażone na hejt, przemoc innych osób.
Internetowy komentarz
Sama to przeżyłam. To, czego najbardziej mi brakowało w tamtym czasie, to wsparcie rodziców. Pamiętajcie, aby rozmawiać ze swoimi dziećmi, w każdym wieku. I pomagajcie rozwiązywać im takie problemy, nie zostawiajcie ich samym sobie bo nawet jeśli sobie z tym poradzą (jak ja), to będą miały zniszczona psychikę na całe życie.
Internetowy komentarz
Mega ważny temat. Często "niesłyszany", odstawiony na bok. Napiszę tutaj tylko i aż DZIĘKUJĘ. Dziękuję, że stworzyliście coś tak poruszającego, dziękuję, że o tym mówicie.