Każdy popełnia błędy i to tyczy się też gwiazd Hollywood. Nawet najwybitniejsi aktorzy mają w swojej filmografii... naprawdę koszmarne produkcje. Tak, Pacino, De Niro i Dench też. Oto 10 fatalnych filmów świetnych aktorów, czyli wypadki przy pracy, których niektórzy wstydzą się do dzisiaj.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jack i Jill" to naprawdę koszmarnie zła komedia, w której Adam Sandler wciela się w Jacka i... jego siostrę bliźniaczkę Jill. Tak, jest to tak fatalne, jak brzmi. Film dostał aż 10 (!) Złotych Malin, w tym dla Ala Pacino, który z nie wiadomo jakich powodów zgodził się wystąpić w wątpliwym projekcie Dennisa Dugana. Co więcej, laureat Oscara zagrał samego siebie: jeden z najlepszych aktorów, jacy kiedykolwiek żyli, pojawił się na krótko w muzycznej reklamie kawowego napoju nazwanego "dunkaccino" (którą zresztą sam potem w filmie masakruje). Nie da się tego obejrzeć bez ciar żenady.
Naomi Watts, "Diana" (2013)
W ostatnich latach doczekaliśmy się dobrych produkcji o księżnej Dianie: "Spencer" z nominowaną do Oscara Kristen Stewart i "The Crown" Netfliksa. Wcześniej niestety nie było aż tak dobrze: "Diana" z 2013 roku z Naomi Watts była jednym wielkim nieporozumieniem. Nie dość, że film jest tandetny, nudny i całkowicie nieudany, to "królowa ludzkich serc" jest najgorszą rolą Watts w karierze. Dwukrotnie nominowana do Oscara gwiazda naprawdę się stara, ale niestety bez rezultatu.
Tom Hardy, "Capone" (2020)
Tom Hardy jest niesamowitym aktorem, a do tego lubi duże, ryzykowne role, jak w "Bronsonie", "Mroczny Rycerz powstaje" czy "Mad Maksie: Na drodze gniewu". Jednak te nie zawsze się Brytyjczykowi opłacają, jak było w przypadku filmu "Capone" z 2020 roku, biografii słynnego gangstera Ala Capone. To naprawdę dziwna produkcja, która sprawia wrażenie, jakby nie miała scenariusza. Z kolei sam Hardy szarżuje tak bardzo, że trudno momentami powiedzieć, czy jest fatalny, czy wybitny. Jednym słowem: chaos.
Nicolas Cage, Kult (2006)
W karierze Nicolasa Cage'a nie brakuje zarówno filmów wybitnych, jak i fatalnych – jego filmografia jest naprawdę szalona i pełna skrajności. Jednak chyba najgorszą produkcją, w której się pojawił jest "Kult" ("Wicker Man") z 2006 roku, który jest tak zły, że aż kultowy. Horror, który nakręcił Neil LaBute, jest wręcz histerycznie śmieszny, chociaż później Cage (którego rola również jest komiczna) twierdził, że... właśnie o to mu chodziło. Nie wiemy, jaka jest prawda, ale po "Kulcie" z pewnością już nigdy nie spojrzysz tak samo na pszczoły.
Halle Berry, Kobieta-kot (2004)
"Kobieta-Kot" była absolutnym niewypałem i do dziś jest jednym z najgorszych filmów o superbohaterach. Niestety dla Halle Berry, laureatki Oscara, która zagrała tytułową rolę. I chociaż aktorka wyglądała w filmie fantastycznie, to niestety chyba nie polubiła się ze swoją bohaterką, bo grała naprawdę kiepsko. Dostała nawet za swoją rolę Złotą Malinę, którą odebrała osobiście, co się praktycznie nie zdarza. Berry pokazała, że porażki trzeba przyjąć na klatę i za to ją kochamy.
Robert De Niro, Co ty wiesz o swoim dziadku? (2016)
Robert De Niro, jeden z najlepszych aktorów na planecie, w ostatnich latach rozmienia się na drobne. Dwukrotny zdobywca Oscara (za "Ojca chrzestnego II" i "Wściekłego byka"), owszem, zagrał niedawno w "Irlandczyku" i "Jokerze", ale również w kilku koszmarkach, z których największym bez wątpienia jest "Co ty wiesz o swoim dziadku?" ("Dirty Grandpa"). De Niro wciela się tej naprawdę głupiej i nieśmiesznej komedii w napalonego siedemdziesięciolatka, który jedzie ze swoim wnukiem (Zac Efron) na spring break na Florydę. Trudno nawet ująć w słowa, jak bardzo jest to złe i krindżowe.
George Clooney, Batman i Robin (1997)
"Batman i Robin" to jeden z najgorszych superbohaterskich (i nie tylko) filmów wszech czasów, a George Clooney to bez wątpienia najgorszy Batman w historii. Nikt nie ma wątpliwości, że dwukrotny zdobywca Oscara jest świetnym aktorem, ale jako Człowiek Nietoperz naprawdę się nie popisał i jest koszmarnie drewniany. Klęska filmu nie jest jednak oczywiście tylko jego winą: komiksowa produkcja w reżyserii Joela Schumachera (w której wystąpili też: Arnold Schwarzenegger, Chris O'Donnell, Uma Thurman i Alicia Silverstone) jest po prostu tragiczna w absolutnie każdym aspekcie.
Judi Dench, Koty (2019)
Ekranizacja kultowego musicalu scenicznego miała być zalana Oscarami, ale została zalana... hejtem. "Koty" w reżyserii Toma Hoopera to naprawdę jeden z najgorszych filmów w historii kina i nie ma w tym przesady. Nie tylko efekty specjalne są fatalne (na koto-ludzi nie da się patrzeć bez skrępowania), ale w sumie... wszystko: choreografia, scenariusz, montaż, tempo. Szkoda wszystkich aktorów, którzy w nim wystąpili (Idris Elba, Jennifer Hudson, Ian McKellen, Taylor Swift, Rebel Wilson, James Corden), ale najbardziej mierzi występ wybitnej Judi Dench, zdobywczyni Oscara i jednej z najlepszych aktorek swojego pokolenia, która jest tutaj... wielkim, puchatym kotem z ludzką twarzą. Auć.
Michael Caine, Szczęki 4: Zemsta (1987)
"Szczęki 4: Zemsta" są tak samo złe jak sam tytuł. Czwarty (i ostatni) film we franczyzie nie tylko zarobił mniej od poprzedników, ale był również najgorszy. Wróć: był po prostu fatalny, a o pomstę do nieba wołały scenariusz, efekty specjalne i aktorstwo. Tak, również wybitnego Michaela Caine'a, dwukrotnego laureata Oscara, który nie wiadomo dlaczego w ogóle przyjął tę rolę. Chociaż w sumie Caine później sam to wyjaśnił, gdy powiedział o "Szczękach 4": "Nigdy ich nie widziałem, ale pod każdym względem są okropne. Jednak widziałem dom, który (ten film) zbudował i jest wspaniały". I tą szczerością brytyjski aktor wygrał.
Saoirse Ronan, Intruz (2013)
Saoirse Ronan jest jedną z najwybitniejszych (jeśli nie najwybitniejszą) aktorką swojego pokolenia – w wieku 28 lat zdobyła już cztery nominacje do Oscara ("Pokuta", "Brooklyn", "Lady Bird", "Małe kobietki"), a najlepsze z pewnością jeszcze przed nią. Ale i ona ma w swojej filmografii porażkę: nie tylko filmową, ale i aktorską.
Mowa o "Intruzie", ekranizacji książki dla młodzieży Stephanie Meyer, autorki "Zmierzchu", który miał być kolejnym hitem dla nastolatków, ale okazał się niewypałem. "The Host" ciężko obejrzeć do końca: jest nudny, źle zrobiony i słabo zagrany. Irlandzka aktorka gra dwie postaci, bohaterkę Melanie Stryder, i kosmitę, który okupuje jej ciało, co, jak pokazał film, okazało się ciężkie nawet dla talentu pokroju Ronan. Na szczęście o "Intruzie" praktycznie każdy już zapomniał.