PiS przeciwko in vitro w dużym mieście, niektóre argumenty szokowały. "Dzieci i tak wyjadą"
redakcja naTemat
29 marca 2023, 21:17·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 marca 2023, 21:17
Elżbieta Wirska – dawniej związana z klubem PiS, dziś niezrzeszona – podobnie jak olsztyńscy radni Prawa i Sprawiedliwości, była przeciwko podjęciu przez radę miasta uchwały ws. in vitro i programu wsparcia dla par w tym zakresie. Jak relacjonuje "GW", swoją decyzję uzasadniła słowami, że "uchwała nie jest potrzebna, bo dzieci, które się urodzą, i tak szybko wyjadą".
Reklama.
Reklama.
W środę rada miasta w Olsztynie przyjęli uchwałę gwarantującą mieszkańcom miasta wsparcie w leczeniu niepłodności metodą in vitro. Pozwoli ona na sfinansowania in vitro dla 33 par: na ten cel zostanie przeznaczonych 200 tys. zł w tym roku. Z dofinansowania będą mogły skorzystać kobiety w wieku 20-42 lata. Program przewiduje też opłacenie jego uczestnikom indywidualnego poradnictwa psychologicznego.
Olsztyn. Radni PiS nie chcieli finansowania in vitro. Jak to argumentowali?
Nim uchwałę przyjęto głosami opozycji (za było 18 radnych), projektowi próbowali sprzeciwić się samorządowcy z Prawa i Sprawiedliwości. Na słowa przewodniczącego rady miasta Roberta Szewczyka z PO, który punktował, że "samorząd musi finansować to, co przestał finansować rząd" (w 2016 roku Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało o zaprzestaniu finansowania programu), odpowiadała m.in. radna PiS Edyta Markowicz.
Polityczka próbowała argumentować, że dofinansowanie in vitro może... dyskryminować mieszkańców, którzy nie zgadzają się z nim z powodów światopoglądowych (przypomnijmy: in vitro jest potępiane m.in. przez Kościół katolicki) - opisuje Polska Agencja Prasowa.
Olsztyński oddział "Gazety Wyborczej" relacjonuje, że radni Prawa i Sprawiedliwości podnosili też, że miasto - zamiast in vitro - powinno finansować "naturalne metody" walki z niepłodnością. Chodziło zapewne o naprotechnologię, której skuteczność - jak opisywaliśmy - jest jednak znikoma. Co więcej, samorząd wojewódzki umożliwia mieszkańcom korzystanie ze wspomagania metodami naturalnymi, ale chętnych nie ma wielu - o czym przypominał w trakcie dyskusji radny Łukasz Łukaszewski z PO.
"GW" relacjonuje też niecodzienne argumenty użyte w dyskusji przez inną radną niezrzeszoną Elżbietę Wirską (dawniej związana z klubem PiS i Solidarną Polską). "Radna posunęła się jeszcze dalej i stwierdziła, że uchwała nie jest potrzebna, bo dzieci, które się urodzą, i tak szybko wyjadą z Olsztyna" - opisała "GW".
In vitro i kuriozalna wypowiedź Marii Kurowskiej
Niedawno media obiegła też wypowiedź Marii Kurowskiej z Solidarnej Polski, która udzieliła wywiadu o in vitro. Stwierdziła w nim, że "dzieci sztucznie poczęte są narażone na wiele różnych poważnych chorób" i dodała, że "to są choroby nowotworowe, ale także całe spektrum chorób kardiologicznych oraz schorzeń genetycznych". Stwierdziła za to, że dzieci z in vitro "nie mogą sobie z tym poradzić, że nie zostały poczęte przez swoich rodziców naturalnie".
Jej słowa zostały szybko sprostowane przez lekarzy i specjalistów zajmujących się leczeniem niepłodności. Wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia "Nasz Bocian" Anita Fincham w rozmowie z naTemat.pl mówiła: – Mamy dzieci, które reagują bardzo emocjonalnie na takie dyskryminujące słowa. Dzieci, młodzi ludzie mają silny zmysł potrzeby sprawiedliwości i uczciwości. One wiedzą, że jest to nieprawda, że jest to dyskryminacja.
– My, jako rodzice po leczeniu niepłodności, staramy się opowiedzieć dzieciom, jakie to jest ważne dla nas, w jaki cudowny sposób powstały. Ich to naprawdę nie interesuje. Słyszą, że są bardzo chciane, ale metody ich nie interesują. One uważają, że to nie jest kwestia do dyskusji. I dopiero, kiedy słyszą słowa, które dyskryminują, to dopiero wtedy do nich dociera, że ktoś może o nich w taki nieuczciwy sposób myśleć. To te osoby krzywdzą, nie metody, nie rodzice, którzy decydują się na leczenie – podsumowała ekspertka.
Czytaj też: Szokujące słowa polityczki Ziobry o dzieciach z in vitro. Ekspertka: "Nie są sztucznie poczęte"Od 2019 roku Ministerstwo Zdrowia zmieniło sposób agregacji danych ws. naprotechnologii i przestało je podawać. Kościół katolicki odrzuca zapłodnienie pozaustrojowe, tłumacząc, że wspiera jedynie zabiegi medyczne, które mają na celu "wspieranie aktu małżeńskiego i jego płodności i zmierzające do uleczenia niepłodności u kobiety lub mężczyzny".