
Reklama.
Po aferze z artykułem o trotylu na wraku tupolewa pracę w "Rzeczpospolitej" straciło kilku dziennikarzy. Oprócz redaktora naczelnego Tomasza Wróblewskiego i autora tekstu Cezarego Gmyza z dziennika zwolniono szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz wicenaczlnego Bartosza Marczuka.
Zobacz też: Cezary Gmyz i naczelny Tomasz Wróblewski zwolnieni z "Rzeczpospolitej". "Rzeźnia w Rzepie"
Ta ostatnia decyzja personalna wzbudziła sporo kontrowersji, bo Marczuk w momencie publikacji artykułu był na urlopie. Właściciel gazety odpierał te zarzuty, mówiąc, że redaktor był w redakcji podczas przygotowywania artykułu i dlatego bierze za niego odpowiedzialność.
Ta ostatnia decyzja personalna wzbudziła sporo kontrowersji, bo Marczuk w momencie publikacji artykułu był na urlopie. Właściciel gazety odpierał te zarzuty, mówiąc, że redaktor był w redakcji podczas przygotowywania artykułu i dlatego bierze za niego odpowiedzialność.
Teraz dziennikarz wraca do pracy w "Rzeczpospolitej". A właściwie to wrócił już w poniedziałek. Bartosz Marczuk będzie zajmował się wydawaniem gazety oraz pisaniem tekstów publicystycznych. Do pracy przyjął go nowy redaktor naczelny Bogusław Chrabota – informuje Gazeta.pl, powołując się na Presserwis.
Przy zwolnieniach z "Rzepy" mówiło się także o tym, że za wspomniany artykuł pracę stracili wszyscy oprócz znajomego ministra Sikorskiego. Z pracy wyrzucono kierownictwo gazety z naczelnym Tomaszem Wróblewskim na czele. Serwis Gazeta.pl zauważył jednak, że po aferze nie poleciała głowa Andrzeja Talagi, byłego zastępcy Wróblewskiego. Mimo że Talaga nad artykułem pracował, to pracę zachował, a nawet więcej – został wtedy p.o. naczelnego.
źródło: gazeta.pl