Córka Beaty Ścibakówny i Jana Englerta, Helena podczas uroczystej premiery serialu "#BringBackAlice" zaskoczyła swoją stylizacją. Na czerwonym dywanie była nie do poznania.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Helena Englert rozwija karierę aktorską. Ostatnio zagrała w kolejnej produkcji "#BringBackAlice"
Na huczną premierę do jednego z warszawskich kin przybyła w niebanalnej stylizacji. Aż trudno było ją rozpoznać
22-letnia córka Jana Englerta i Beaty Ścibakówny przeżywa właśnie rozkwit swojej kariery. Choć już wcześniej wystąpiła m.in. u boku taty w serialu "Diagnoza", w produkcji AXN "Znaki" oraz w filmie z Januszem Gajosem "Układ zamknięty", to ostatni film pt. "Pokusa" z nią w roli głównej odbił się szerokim echem w mediach.
Helena Englert na czerwonym dywanie. Zrobiła furorę swoją stylizacją
Młoda aktorka dostała kolejny angaż. Tym razem wystąpiła w produkcji HBO Max. Chodzi o polski serial kryminalny "#BringBackAlice", który opowiada o zaginięciu popularnej nastoletniej influencerki.
W ostatnich dniach marca odtwórczyni głównej postaci - Alicji, a także wiele innych znanych gwiazd pojawiło się na premierze tej produkcji. Na czerwonym dywanie do zdjęć pozowała m.in. Helena Englert. Aktorkę w czasie wydarzenia wspierała mama.
Uwagę fotoreporterów i innych przybyłych gości zwróciła z pewnością nietuzinkowa kreacja Heleny. Gwiazda miała na sobie brązowy, skórzany gorset zapinany z przodu, spódnicę z długiego, lśniącego materiału, zawiązaną nisko na biodrach.
Córka Jana Englerta miała też charakterystyczną fryzurę na Ciri z "Wiedźmina". Całą stylizację dopełnił makijaż. Brwi całkowicie zakryte, rzęsy pomalowane różowym tuszem, różowy cień na powiekach i narysowane, srebrzyste łzy na policzkach, robiły wrażenie.
Jan Englert o karierze swojej córki Heleny
Helena mimo spektakularnego wejścia w branżę aktorską wciąż jest posądzana o to, że swoje role dostaje dzięki znanemu nazwisku i pomocy taty.
– Jako młoda osoba wchodząca w ten zawód, spodziewam się, że jeszcze przez jakiś czas będę łączona z rodzicami, ale to nie jest tak, że ja się ich wypieram albo oni mnie. Chciałabym dostać szansę na zbudowanie własnej renomy, ale też na pracę nad własną świadomością, autonomią, wizerunkiem i to jest chyba o tym. Oczywiście, w moim wypadku to nigdy nie będzie w 100 proc. możliwe, natomiast chcę spróbować – wyznała ostatnio w rozmowie z cozatydzien.tvn.pl.
O tej kwestii rozmawiał ostatnio sam Jan Englert podczas wywiadu z Marcinem Prokopem.
– Czy będę uczestniczył w jej życiu, czy nie i tak będą wszyscy mówili, że ja jej pozałatwiałem. To jest silniejsze w tym kraju. Moje starsze dzieci miały to samo, że nauczyciele zaczęli ich "tatać", bo "tata to tego...". No jak ktoś jest ambitny, a dzieci są ambitne, to ma dość tego taty, który jest stawiany jako wzór – stwierdził.
– Moją córkę z tych ambicji "englertowskiej" wyleczyło to, że dostała się na Tisch (szkołę artystyczną w Nowym Jorku - przyp. red.). Tam nikt nie mógł powiedzieć, że tatuś załatwił, bo tam tatuś jest "nobody" – dodał.
Przypomnijmy, że córka Jana Englerta studiowała na New York University Tisch School of the Arts. Do nowojorskiej szkoły artystycznej nie jest wcale się tak łatwo dostać. Renomę uczelni przewyższają sami jej absolwenci – Woody Allen, Angelina Jolie, Lady Gaga, Philip Seymour Hoffman czy Martin Scorsese.
W naTemat jestem dziennikarką i lubię pisać o show-biznesie. O tym, co nowego i zaskakującego dzieje się u polskich i zagranicznych gwiazd. Internetowe dramy, kontrowersyjne wypowiedzi, a także ciekawostki z życia codziennego znanych twarzy – śledzę je wszystkie i informuję o nich w swoich artykułach.