Dla wielu Polaków to było zaskoczenie. Słyszeli w mediach, że Agnieszka Radwańska wszystko wygrywa i jest faworytką. A w ćwierćfinale porażka z Chinką Na Li, która tego turnieju raczej nie wygra. Dodatkowo porażka po meczu, w którym Polka, od stanu 2:0 dla niej w drugim secie, była całkowicie bezradna. Właśnie, jak to jest z tą Radwańską? To wypadek przy pracy, a triumf w Wielkim Szlemie jest kwestią czasu? Czy może jednak to wciąż za wysokie progi?
Adam Romer, redaktor naczelny magazynu "Tenisklub" jest zaskoczony tym, co stało się w nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu. - Dla mnie Radwańska była faworytką meczu z Na Li. A tutaj Polka gra tak, że gdyby mierzyła się tego dnia z Marią Szarapową, to wynik byłby bardzo wysoki - mówi Romer w rozmowie z naTemat, a potem dodaje: - Wie pan, czego mi w grze Radwańskiej najbardziej zabrakło? Ryzyka. Zwłaszcza tego, podejmowanego w najważniejszych momentach. Grała bezpiecznie, w środek kortu. Chinka z kolei potrafiła zaatakować i kilka razy trafiała w linię. A Agnieszka grała tak, jak wcześniej, nie zmieniała taktyki. I mecz przegrała.
Tak Radwańska przegrywała z Na Li:
Zabrakło planu B
Wcześniej Polka w tym roku prezentowała się rewelacyjnie. Choć, nie - może ujmijmy to nieco inaczej - miała rewelacyjny bilans. 13 kolejnych wygranych spotkań, 26 wygranych setów, żadnej przegranej partii. Tyle tylko, że w tych meczach grała w zasadzie tak samo. Stawiała na znakomitą obronę, zmianę tempa gry, prowokowanie do błędów, uprzykrzanie życia rywalce. Na słabsze tenisistki, z którymi wtedy grała, to wystarczało.
Gdy w półfinale w Sydney zmierzyła się z tą samą Na Li, wygrała w dwóch setach. Tylko, że wtedy Chince nic nie wychodziło. Psuła piłkę za piłką. Romer: - Rzeczywiście, w tym może coś być. Agnieszka do pewnej gry się przyzwyczaiła, tutaj nie miała planu B.
Widać było jeszcze jedną rzecz. Przy stanie 2:5 w drugim secie Polka była spokojna, dziwnie, opanowana, jakby pogodzona z porażką. Nie wyglądała na zawodniczkę, która chce jeszcze zaatakować. Zacisnąć zęby i dać z siebie wszystko.
Radwańska, po porażce z Na Li:
Były takie gemy, że nie mogłam praktycznie nic zrobić. Jest trudną rywalką, bo cały czas gra na tym samym poziomie, nie zdarzają jej się dołki, jak większości dziewczyn.
Może niedługo Serena zakończy karierę?
Dzień wcześniej na tym samym korcie 2:5 przegrywał w drugim secie Novak Djoković. On się nie poddał. Od tego momentu ze Stanislasem Wawrinką wygrał pięć kolejnych gemów i seta, odwracając tym samym losy spotkania. Może dlatego Serb jest od dłuższego czasu liderem rankingu i wygrał już pięć turniejów wielkoszlemowych. A Agnieszka póki co nie wygrała żadnego. Właśnie, póki co?
- Wierzy pan, że Polka jeszcze wygra turniej wielkoszlemowy? - pytam mojego rozmówcę.
- Wierzę - odpowiada Romer. a potem dodaje: - Na pewno będzie dużo łatwiej, gdy taka Serena Williams zakończy karierę. Ale i Radwańska musi wzbogacić swoją grę. To nie przypadek, że wiele osób szuka analogii z tenisem mężczyzn i Radwańską porównuje do Andy'ego Murraya.
Jesteś fantastyczny, ale rób to inaczej
Podobieństw rzeczywiście trochę jest. Szkot zawsze uchodził za wielki talent. Od lat mówiło się, że pod względem techniki gry, możliwości tenisowych w niczym nie ustępuje światowej czołówce. Ale gdy już docierał do wielkoszlemowego finału, przegrywał. Raz, drugi, trzeci, czwarty. Czwarta porażka to ubiegłoroczny Wimbledon, gdzie w finale przegrała także Radwańska. Na Murraya liczyła cała Wielka Brytania, ale nie dał rady Rogerowi Federerowi. Potem się zrewanżował. W finale igrzysk olimpijskich, na tym samym londyńskim korcie, zdecydowanie ograł Szwajcara. Uwierzył w siebie, w tym samym 2012 wreszcie zwyciężył w US Open.
Tak Andy Murray wygrała swój pierwszy turniej Wielkiego Szlema:
- Murray wcześniej palił się w najważniejszych momentach. Aż w końcu przyszedł autorytet. Jego trenerem został Ivan Lendl, Czech, były znakomity zawodnik. Przyszedł i powiedział Andy'emu: "Słuchaj, jesteś fantastyczny, ale musisz to robić trochę inaczej - mówi Romer - I teraz w Australian Open Szkot jest w cieniu Djokovicia i Federera. A mnie wcale nie zdziwi, jakby to on zwyciężył.
Mój rozmówca jest przekonany, że Agnieszka zrobiła w ostatnich latach duże postępy. Teraz, na początku 2013 roku, potrafi zdecydowanie więcej niż w 2008 roku. A na ubiegłorocznym Wimbledonie była przecież o jednego seta od triumfu w całym turnieju.
Wielka, cudowna, wspaniała
Właśnie, Wimbledon. Po tamtym turnieju ogólnopolskie media wpadły w zachwyt nad Polką i w entuzjastycznym tonie pisały o geniuszu krakowianki. Wielka, cudowna, wspaniała, finalistka. Mało kto zwracał uwagę na fakt, że Polka, dochodząc do meczu o tytuł, uniknęła po drodze wszystkich rywalek z czołówki, z którymi nie lubi grać, z którymi często przegrywa.
Radwańska przegrywa z Williams finał Wimbledonu:
To znaczy inaczej - niektórzy to dostrzegali. Ci, którzy na co dzień tenisem się zajmują i o nim piszą. Romer: - Nas, dziennikarzy tenisowych, nie jest w tym kraju dużo. Mogę pana zapewnić, że my nie wpadliśmy w ten zachwyt. Znamy specyfikę tenisa, wiemy z czym to się je, ile potrzeba elementów do osiągnięcia sukcesu. Wreszcie wiemy, jaką zawodniczką i jaką osobą jest Agnieszka Radwańska.
- A jaką jest? - pytam.
- Mogę pana zapewnić, że nie przywiązuje większej wagi do tego, co pisze i mówi się o niej w masowych mediach. To nie jest typ zawodniczki, która by się zachłysnęła tym, jak ją się chwali i na skutek tego spoczęła na laurach.