Pojawiają się nowe informacje na temat okoliczności podwójnego morderstwa w Międzychodzie i Muchocinie w Wielkopolsce. Według nieoficjalnych doniesień Marcin W. miał się ukrywać zaledwie kilkaset metrów od siedziby komendy powiatowej i własnego domu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zabójstwa w Międzychodzie i Muchocinie. Marcin W. ukrywał się w pobliżu domu i komendy?
W tej sprawie pojawiają się nowe, nieoficjalne, doniesienia. Wynika z nich, że Marcin W. oszukał nie tylko psychiatrów, ale także śledczych i policjantów, którzy go szukali.
Teraz okazuje się, że po dokonaniu zabójstw W. miał ukrywać się w pobliżu własnego domu i tuż pod nosem policjantów. Według nieoficjalnych doniesień portalu miedzychod.naszemiasto.pl mężczyzna wyszedł z tzw. rowu bielskiego przecinającego drogę Międzychód – Sieraków. To miejsce znajduje się właśnie tuż przy Komendzie Powiatowej Policji w Międzychodzie.
Ponadto, jak podaje portal, wspomniany rów łączy się z rzeką Wartą i przebiega w pobliżu domu Marcina W. Kiedy trwała policyjna obława, funkcjonariusze stale obserwowali ten właśnie dom.
Poszukiwania były skoncentrowane w okolicach Warty i lasów pod Międzychodem, gdzie znaleziono skradzione po pierwszym zabójstwie auto, oraz plecak, w którym były jedzenie, pieniądze i świeczki. "Policjanci tłumaczą, że działania poszukiwawcze były bardzo dynamiczne, bo chodziło o zatrzymanie podejrzanego w jak najkrótszym czasie" – czytamy na portalu.
Rodzina Marcina W. przekazała szokujące informacje
Śledczy nadal oficjalnie nie wiedzą, gdzie przez ten czas ukrywał się Marcin W. i czy ktoś mu pomagał. Oprócz tego, że przyznał się do popełnienia zbrodni, nic więcej nie chciał powiedzieć. – Nie okazywał żadnych emocji. Potwierdził, że zażywał narkotyki i leczył się psychiatrycznie – mówił rzecznik poznańskiej prokuratury okręgowej Łukasz Wawrzyniak.
Prokuratura przyznaje, że ustalenie motywów zbrodni również jest utrudnione, bo podejrzany nie złożył oświadczeń. – Przyjmujemy, że mogło chodzić o kwestie domniemanej, urojonej, niespełnionej miłości – przekazał prokurator i zaznaczył, że Marcin W. "znał te osoby".
Śledczy nie wykluczają też motywu zemsty. Jedną z ofiar jest bowiem brat kobiety, która miała być obiektem uczuć podejrzanego. W 2019 roku Marcinowi W. zarzucono z kolei uporczywe nękanie, naruszenie miru domowego oraz naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie funkcjonariuszy.
Mężczyzna został osadzony w zakładzie psychiatrycznym i dwukrotnie przedłużano mu czas pobytu w ośrodku w Pabianicach w woj. łódzkim. Jak podał Onet, Marcin W. opuścił zakład w marcu 2022. Rodzina przekazała jednak śledczym, że od pół roku nie przyjmował leków i dziwnie się zachowywał.
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że terpię 24-latka na wolności miał nadzorować sąd w Szamotułach, który ma siedzibę w pobliżu miejsca jego zamieszkania. Sąd Okręgowy w Poznaniu tłumaczy natomiast, iż nie miał informacji z Poradni Zdrowia Psychicznego w Międzychodzie, że mężczyzna nie stawił się na terapię, "co wskazywało na to, że do niej przystąpił".
Z informacji, do jakich dotarł serwis miedzychod.naszemiasto.pl, wynika, że podejrzany regularnie stawiał się na leczenie, a jego zachowanie miało nie wykazywać tendencji, że może być on niebezpieczny dla otoczenia. Pod koniec lutego tego roku Marcin W. miał odbywać ostatnie sesje terapii.
Po zatrzymaniu 24-latka sąd zastosował wobec niego tymczasowy areszt na trzy miesiące. Marcin W. przebywa w zamkniętym oddziale psychiatrycznym. Do tej pory nie odnaleziono też noża, którym miał zadać swoim ofiarom 50 ciosów.