Śmierć kardynała Józefa Glempa, który stał na czele polskiego Kościoła w przełomowym okresie naszej dwudziestowiecznej historii, można odczytywać jako symboliczny wyraz zmierzchu pewnej generacji. – Odchodzi pokolenie świadków najważniejszych wydarzeń – mówi Paweł Lisicki.
Ksiądz Kazimierz Sowa w swoim blogu na naTemat.pl tak wspomina postać kardynała Józefa Glempa, nazywając go “prymasem czasów burzy i naporu”:
W podobnym duchu o Józefie Glempie piszą zagraniczne media, przypominając, że "kierował polskim Kościołem w najtrudniejszych czasach". Choć pamięć o tym okresie nie umiera wraz z ludźmi, którzy odchodzą, niewątpliwym faktem jest, że oto na naszych oczach zmarł kolejny uczestnik przełomowych momentów historii sprzed ponad 30 lat. – Odchodzi pokolenie świadków najważniejszych wydarzeń – mówi w rozmowie z naTemat Paweł Lisicki, stawiając Glempa obok postaci Jana Pawła II. – Z całą pewnością ten proces ma przełożenie na dzisiejszą sferę publiczną. Znikają dawne autorytety, ale natura nie znosi próżni, więc zapewne z wolna pojawiają się nowe – ocenia redaktor naczelny “Do rzeczy”.
Lisicki zwraca także uwagę na fakt, że ludzie wychowani w PRL-u i mający za sobą doświadczenie wielu lat życia w tym systemie, a także walki z nim, potrafią bardziej docenić wolność: – Dziś wielu z nas takie sprawy, jak wolność słowa czy wybory traktuje jako oczywiste. Ci którzy o nie walczyli, wiedzą lepiej, jaką mają wartość – mówi Lisicki.
Jak poradzimy sobie bez świadków historii?
Niestety, pokolenie Polaków wychowanych po przełomie 1989 roku, niewiele wie o czasach “Solidarności”. – O ile starsi pamiętają te czasy, o tyle młodzi zapewne nie tylko nie wiedzą nic o roli prymasa Glempa w latach osiemdziesiątych, ale nie mają nawet pojęcia, kim był – ocenia politolog, dr Rafał Chwedoruk. Jego zdaniem przepaść międzypokoleniowa będzie się tylko pogłębiać. Już dziś świadczy o niej chociażby rozkład wyborczych preferencji: osoby mniej więcej powyżej 50 roku życia są bardziej skłonne popierać PiS i SLD, często grające na nostalgicznych nutach, podczas gdy młodsi głosują na PO.
– To faktyczny podział na dwa społeczeństwa, który będzie się zaostrzał, a relacje między pokoleniami będą się osłabiać. Niestety, fakt, że “generacja Sierpnia 80”, do której można zaliczyć m.in. Glempa, powoli schodzi ze sceny życia publicznego, tylko przyspieszy ten proces. Dopóki ludzie z nią związani byli aktywni politycznie i pojawiali się w mediach, także tych elektronicznych, istniała szansa, że młodzi ludzie ich “dostrzegą” i zrozumieją ich historyczną rolę – tłumaczy Chwedoruk. Nieobecność w sferze publicznej głównych aktorów przemian z lat osiemdziesiątych może sprawić, że pokolenie dzisiejszych dwudziestolatków straci “wspólny kontekst” ze swoimi rodzicami, dla których era “Solidarności” stanowi ważny punkt odniesienia.
Zapamiętać, jak było naprawdę
Dr Radosław Markowski uważa, że utrwalenie świadectwa ludzi z pokolenia Tadeusza Mazowieckiego, ale i Wojciecha Jaruzelskiego, jest niezmiernie ważne także ze względów politycznych: – Dziś wiele osób stara się dopasowywać historię tamtych czasów do własnych iluzji i konfabulacji. Choć wówczas byli w dalszym szeregu, dziś w sporze o historię grają pierwsze skrzypce, starając się przedstawiać ostatnie lata PRL-u jako absolutny totalitaryzm, a Okrągły Stół jako zdradę. Choć tamten system zasługuje na potępienie, nie dodawajmy mu tego, czego w nim nie było – mówi politolog.
Radosław Markowski podkreśla też, że prawicowa narracja o zdradzie przy Okrągłym Stole stoi w pewnej sprzeczności z przywiązaniem do Kościoła: – Tym, którzy dziś trzymają się sutanny, trzeba przypomnieć, jaka była rola kardynała Glempa w latach osiemdziesiątych – mówi politolog, mając na myśli jego zasługi dla obecności przedstawicieli Kościoła przy Okrągłym Stole.
PRL wiecznie żywy
Widać więc wyraźnie, że choć najstarsze pokolenie aktywne w polskiej sferze publicznej ustąpiło już miejsca swoim następcom (od Kaczyńskiego, przez Tuska, po Palikota i Millera), to czasy PRL stale są ważnym punktem odniesienia dla polskiej polityki. – Świadczy o tym chociażby ostatnia dyskusja o rodzicach sędziego Tulei, a także wysunięta przez SLD inicjatywa uhonorowania Edwarda Gierka – zauważa Paweł Lisicki.
Dr Rafał Chwedoruk uważa jednak, że z biegiem czasu nasz sposób oglądu historii będzie się zmieniał. – Uważam, że w przyszłości zamiast mówić o ważnych postaciach, na historię przełomu XX i XXI wieku będziemy patrzeć raczej przez pryzmat historii społecznej, oceniając skutki naszego wejścia do UE i otwarcia się na globalną gospodarkę – mówi politolog.
Mówiąc o “pokoleniu sierpnia 80” Chwedoruk stwierdza zaś : – To ostatnia generacja, która ma zagwarantowane miejsce w podręcznikach historii. Jeśli chodzi o młodszych, których aktywność przypadała głównie na czasy po 1989 roku, nie widzę wielu kandydatów. Być może Kwaśniewski, jako dwukrotny prezydent, a także Lech Kaczyński, ze względu na dramatyczne okoliczności jego śmierci. Ewentualnie Leszek Miller, który “wprowadził” Polskę do Unii Europejskiej. Innym postaciom może być trudno się przebić – ocenia politolog.
Krytykowano go za słowo pasterskie z grudnia 1981 roku, gdzie zamiast zachęty do walki i oporu mówił o rozwadze i potrzebie zachowania sił na budowanie wolnej Polski w przyszłości. (...) Potrafił też dostrzec szansę, jaką dawała historia i w sumie dość umiejętnie odczytywać znaki czasów: zgodził się na patronat Kościoła nad rozmowami Okrągłego Stołu i sekundował rodzącej się demokracji. CZYTAJ WIĘCEJ
Paweł Lisicki
“Do rzeczy”
Odchodzi pokolenie świadków najważniejszych wydarzeń.
Dr Rafał Chwedoruk
politolog
To ostatnia generacja, która ma zagwarantowane miejsce w podręcznikach historii. Jeśli chodzi o młodszych, których aktywność przypadała głównie na czasy po 1989 roku, nie widzę wielu kandydatów.