150 lat od wybuchu powstania styczniowego, czterech na pięciu Polaków nie potrafi podać jego daty. Co trzeci nie wie, jakim wynikiem zakończyło się powstanie. 70 proc. nie umie powiedzieć, kto mu przewodził. Część z nas obstawia Józefa Piłsudskiego. Ale czy to ma jeszcze w ogóle jakieś znaczenie?
Od kilku tygodni powstanie styczniowe nie schodzi z ust polityków. Prawo i Sprawiedliwość spiera się z prezydentem Bronisławem Komorowskim o organizację obchodów, obie strony oskarżają się o zawłaszczanie historii. Gdzieś między nimi jest szary obywatel, którego powstanie raczej nie interesuje. Co więcej: zupełnie nic o nim nie wie.
Politycy mówią...
Tylko co piąty Polak potrafi wskazać roczną datę wybuchu powstania styczniowego. Mniej więcej jesteśmy w stanie określić, że chodzi o XIX wiek, i że było przeciwko Rosji. Ale większość nie wie jakiej – carskiej czy ZSRR. Kłopot jest też z przywódcą – w odpowiedziach pojawia się Romuald Traugutt, Józef Piłsudski i Tadeusz Kościuszko. – wynika z sondażu opublikowanego przez "Rzeczpospolitą". Niewiedza wydaje się zaskakująca, jeśli spojrzeć, jaką wagę do obchodów rocznicy i znaczenia samego powstania przykładają politycy.
– W demokracji używanie historii jest sposobem legitymizowania się. To myślenie na zasadzie: ja jestem lepszy, bo lepiej ją rozumiem, jestem dziedzicem historii, to za mną stoją bohaterowie. Moi przeciwnicy są podejrzani, bo za nimi ta historia nie stoi. Takiej retoryki używa na przykład Jarosław Kaczyński – ocenia prof. Wiesław Władyka, historyk i publicysta "Polityki". – To jest emocja patriotyczna, ale bez konkretów. Gdyby zadać bardziej skomplikowane pytania tym ludziom: czy należało się bić w powstaniu, czy w dalszym ciągu jest to ważne, nie będą potrafili odpowiedzieć.
Być może przez spłycony przekaz historyczne hasła zupełnie nie trafiają do przeciętnego człowieka. – Ludzie kupują Kaczyńskiego z powodu innych narracji: korupcja, kradzieże, układy. Czyli tego, co przenosi się na ich rzeczywiste krzywdy – ocenia. – To nawet zabawne, że z jednej strony elity polityczne uprawiają dyskusje, przerzucają się symbolami: obchody, pochody, przemówienia, a z drugiej zwykły obywatel jest na to zupełnie zaimpregnowany.
Zdaniem prof. Władyki ludzie zupełnie już nie czują, że historia może mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie. W opinii profesora wielu z nich jest "niewyedukowanymi analfabetami", którzy pozostają zaimpregnowani na wiedzę. – Odczuwają podświadomie, że nasza obecna historia jest zupełnie inna niż fakty i znaczenia z przeszłości, że funkcjonujemy w zupełnie innych uwarunkowaniach. Nie mamy ani takich wyzwań, ani takich zagrożeń, jak w przeszłości. Ludzie może czują, że nasza przyszłość rozstrzyga się na innych płaszczyznach: czy drogi będą zbudowane, czy będzie praca – dodaje.
Nauczycielka
– Żyjemy w czasach, kiedy w ogóle nie wstyd jest powiedzieć, że czegoś się nie umie. Kiedyś można było z tego powodu odczuwać dyskomfort, dziś ludziom wydaje się, że właściwie nic nie potrzeba wiedzieć, bo można sprawdzić w Wikipedii. Ale żeby sprawdzić, trzeba mieć umiejętność myślenia. Trzeba rozumieć proces historyczny. Nie mówiąc już, że żaby korzystać z wiedzy która mamy w internecie trzeba umieć selekcjonować źródła, wybierać te wiarygodne – mówi Izabella Malinowska z Muzeum Historycznego m.st. Warszawy. Jej zdaniem rozumienie historii jest istotne dla każdego człowieka, który chce jakkolwiek uczestniczyć w życiu obywatelskim. – W znajomości historii niekoniecznie chodzi o konkretną datę, ale następstwa przyczynowo-skutkowe. Jeżeli się chce rozumieć to, co dzieje się dzisiaj, należy rozumieć, co z czego wynikało w przeszłości – mówi.
Zdaniem Izabelli Malinowskiej bez znajomości historii człowiek stanie się po prostu zagubiony. Także w kulturze, która nieustannie odwołuje się do konkretnych wzorców.
Jeszcze ostrzej do sprawy podchodzi Wiesław Władyka. – Tak jak człowiek, który przestaje mieć świadomość, przestaje być człowiekiem, tak naród przestaje być kompletny bez wiedzy historycznej. Jeśli nie wiemy nic o własnej o zbiorowości, to stajemy się amebami. Pierwotnymi istotami, a nie wspólnotą losu – mówi. – Na pytanie: dlaczego warto rozumieć historię, stereotypowa odpowiedź brzmi, że to nasza tradycja. Są przecież pomniki, literatura. Jest pewien zasób wiedzy, który na poziomie matury tworzy pensum wiedzy Polaka – mówi prof. Władyka i dodaje, że historia jest tym, co spaja cały naród.
Izabella Malinowska przekonuje, że są także znacznie bardziej praktyczne zalety rozumienia historii. – Wielu z nas wydaje się, że to po prostu minione fakty. Ale historia często się powtarza, dylematy ludzi są podobne. Okoliczności bywają podobne co jakiś czas. Historia daje nam jasną odpowiedź, jak się zachować.
Wywieśmy więc flagi, by chociaż w ten sposób pokazać, że nie nie mamy w nosie tego, za co oni walczyli i ginęli. Niech to nie będzie kolejny dzień, w którym prezydent złoży gdzieś kwiaty, na pasku w TVN24 pojawi się informacja, wypowiedzą się eksperci, lecz tak naprawdę nikogo to nie obejdzie. Mnie to obchodzi. Ja swoją flagę wywiesiłem. CZYTAJ WIĘCEJ
Adam Michnik
Pamięć o powstaniu, o polskiej glorii i polskiej nędzy, o odwadze i nieszczęściu to wierność sprawie słusznej, choć wtedy przegranej. Ale ta klęska nas, Polaków, odmieniła. CZYTAJ WIĘCEJ