Viki Gabor to obok Roxie Węgiel najpopularniejsza nastoletnia wokalistka w Polsce. Wygrała dziecięcą Eurowizję, a piosenka "Superhero" była wielgachnym radiowym hitem, ale czy to znaczy, że już powinno się kręcić o niej dokument? I to 8-odcinkowy! Też pukałem się w głowę. Jednak po obejrzeniu pierwszego odcinka uważam, że ta produkcja naprawdę ma sens.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Viki Gabor: Mój świat" to nowy serial dokumentalny TVP. Jego reżyserką i scenarzystką jest Kinga Płachecińska ("Dzieci siostry Bernadetty")
Pierwszy z ośmiu odcinków już możemy obejrzeć online w serwisie TVP VOD. Kolejne będą wychodzić co tydzień.
Co pokazuje dokument i czy warto go obejrzeć? Tego dowiecie się z naszego tekstu.
Viki Gabor była finalistką "The Voice Kids" w 2019 roku i choć nie wygrała programu, to w tym samym roku zajęła pierwsze miejsce w konkursie Eurowizji dla dzieci. Niemalże od razu stała się megagwiazdą, choć miała zaledwie 12 lat. W zeszłym roku wydała drugi studyjny album, a teraz doczekała się serialu dokumentalnego.
Nowy serial TVP próbuje uchwycić fenomen Viki Gabor, ale też pokazać jej codzienność
Nie jestem fanem Viki Gabor, ale podobnie jak wielu z nas lubię czasem podpatrywać życie celebrytów, by m.in. bardziej docenić swoją zwyczajną egzystencję. Dokument zaspokaja tę ciekawość, bo nie prezentuje archiwalnych fragmentów z Eurowizji i wywiadów, które mogliśmy zobaczyć w mediach czy postów na Instagramie, ale zupełnie nowe materiały z zawodowego, ale i prywatnego życia obecnie 15-letniej piosenkarki.
Jako dziewczyna, której normalne dzieciństwo skończyło się w 2019 roku, Viki nie chodzi na typowe lekcje, ale ma indywidualny tok nauczania. Jak to wygląda w praktyce? W pierwszym odcinku jesteśmy zabierani na jedną z takich lekcji i co by nie mówić o szkole, to jednak takiego trybu też nie ma co zazdrościć. Największą karą było dla mnie zawsze siadanie w ławce przy biurku nauczycielki, a tutaj masz zajęcia sam na sam – dla mnie byłby to istny koszmar.
Zresztą samej głównej bohaterce też brakuje kontaktu z rówieśnikami i ma nawet problemy, by wyjść z kimś do kina – z jednej strony ze swoją przyjaciółką trudno jej wybrać termin, który będzie pasował (bo ta ma ferie i wyjeżdża), a z drugiej strony Viki jest zbyt rozpoznawalna i nie mogłaby się po prostu zrelaksować w miejscu publicznym. Czuć, że mimo tej sławy jest bardzo samotna i z pewnością ten wątek będzie (i powinien) być poruszony w kolejnych odcinkach.
"Viki Gabor: Mój świat". W pierwszym odcinku poznajemy m.in. hardcore'owych fanów piosenkarki
Na pewno może liczyć na swoje fanki i fanów, którzy siebie nazywają "Gaborkami". W dokumencie występuje ich kilkoro (choć ogólnie jest ich o wieeele więcej) - zarówno dzieciaków, jak i chłopaków starszych o kilka lat od swojej idolki. Nie chodzą tylko na koncerty, ale prześcigają się np. w liczbie obserwujących na założonych przez siebie fanpage'ach, znajomości ciekawostek (ulubione danie, rozmiar buta itd.) i posiadanymi suwenirami (jedna fanka chwali się np. opakowaniem po popcornie z jednego ze spotkań).
Rozmowy z "Gaborkami", którzy są wpatrzeni z Viki jak w obrazek, to najciekawsze (i najzabawniejsze) momenty z perspektywy "nie-fana", bo pokazują wręcz równoległą rzeczywistość. Wiadomo, że gwiazdy zawsze mają wielbicieli, ale tutaj nie mamy do czynienia z Arianą Grande (jest do niej porównywana w dokumencie) czy Justinem Bieberem (tytuł serialu chyba nawiązuje do jego płyty "My World"), ale 15-latką znaną głównie w Polsce i jest to co najmniej niezwykłe. To fenomen, którego wielu z nas nie rozumie, ale ten serial może to zdecydowanie ułatwić.
"Viki Gabor: Mój świat" to dokument, który może spodobać się nie tylko fanom gwiazdy
Z Roxie Węgiel łączy ją wiele, ale dzieli rasistowski hejt, z którym się spotkała po wygranej na dziecięcej Eurowizji. Internauci wyzywali Viki Gabor ze względu na jej pochodzenie (urodziła się w Hamburgu i ma romskie korzenie), ale też np. czepiali sie jej ust. "Dotychczas wszyscy mówili o mnie, teraz ja chciałam się opowiedzieć o sobie" – mówi w dokumencie piosenkarka. I teraz rzeczywiście dostała szansę i w serialu jest jej naprawdę dużo, więc "Gaborki" będą wniebowzięci.
Co z pozostałymi osobami? Jako dokument sam w sobie "Viki Gabor: Mój świat" jest bardzo dobrze zrealizowany i nie ustępuje średniobudżetowym produkcjom Netfliksa czy HBO. Czasem mamy wrażenie, że niektóre sceny są lekko inscenizowane, a bohaterowie zdają sobie sprawę z "ukrytej" kamery i nie są do końca naturalni, ale nie wiem, czy dałoby się to zrobić inaczej i nie być posądzonym o stalking.
Pierwszy odcinek jest dynamiczny, porusza różne sprawy i przewija się przez niego mnóstwo osób (od rodziców i fanów, przez menadżerów i Marka Sierockiego, po Tomsona i Barona z "The Voice Kids"). Nie wiem, czy ta opowieść jest na tyle rozbudowana, by była wciągająca także w kolejnych odcinkach, ale na pilocie nie nudziłem się wcale, choć to zupełnie nie mój świat.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.