Chiński to nowy angielski?
Chiński to nowy angielski? fot. Jacek Babiel / Agencja Gazeta
Reklama.
Łukaszowi w kontaktach z klientką i jej ojcem ostatecznie pomógł kolega, który biegle mówi po chińsku. – Ojciec klientki zwiedził z nim Warszawę, a ja omawiałem z nią nasze sprawy – wspomina Łukasz, który po tym zdarzeniu zrozumiał, że bez języka długo nie podziała. Wkrótce idzie na kurs. – Za 20 lat Azja będzie pępkiem świata – nie ma wątpliwości.
Od przedszkola...
Liczba ludzi takich, jak Łukasz rośnie lawinowo. Na całym świecie chińskiego jako drugiego języka uczy się 50 mln osób. W Polsce jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne szkoły językowe. Zachęcać może to, że w chiński nie potrzeba inwestycji większej niż w normalne kursy językowe. Za lekcje dwa razy w tygodniu zapłacimy już od 1200 złotych za semestr. Lektorzy oceniają, że żeby swobodnie podróżować po Chinach, trzeba się uczyć tylko przez rok, ale za to intensywnie – cztery albo pięć lekcji w tygodniu.
Coraz więcej osób myśli także o tym, by na chiński zapisać dzieci. – Najlepiej zacząć naukę jeszcze zanim dziecko zacznie na dobre mówić, kiedy uczy się języka nawet nie rozumiejąc, że to robi – mówi Tatiana Pacewicz, która w lutym otwiera w Warszawie przedszkole "Złote smoczki" z chińskim jako obowiązującym językiem. Sama jest żoną Chińczyka, a jej dzieci mówią po polsku, chińsku i rosyjsku, więc chce, by w prowadzonym przez nią przedszkolu dzieci uczyły się języków tak, jak w wielojęzycznej rodzinie. – Nauczyciel spędza z dzieckiem cały dzień. Więc chiński będzie obecny nie tylko podczas zajęć, zabaw, ale także spacerów i posiłków.
Zdaniem Tatiany Pacewicz taka metoda będzie najskuteczniejsza, bo pozwoli na opanowanie trudnych akcentów. To one są w chińskim najważniejsze, bo ta sama sylaba zaakcentowana inaczej może znaczyć zupełnie inne rzeczy, np. "mamę" i "konia".
Kartka, ołówek, głowa
Starszym Polakom trudniej będzie też opanować skomplikowany system znaków. Aby swobodnie przeczytać popularną gazetę trzeba ich opanować około 3,5 tys. A i tak będzie to niewielki ułamek tekstów. Wszystkich znaków jest około 20 tysięcy.
Łukasz Cybul, który pracuje w Kancelarii Radcy Prawnego Agnieszki Rabenda-Ozimek boje z chińskim zaczął w tym roku. Przyznaje, że stara się zapamiętać jeden znak dziennie. – A po kilku dniach staram się przypomnieć sobie ten sprzed tygodnia. Czasami się udaje – żartuje. – Wgrałem kilka aplikacji na telefon. Do nauki wykorzystuję też kartkę i ołówek. I głowę. Na początek wystarczy – mówi.
Kiedy pytam go, dlaczego inwestuje tyle czasu w chiński, odpowiada, że dla niego to sposób na pracę nad charakterem. – Nauka nowego języka to obowiązek, który wymaga systematyczności. Jest mi to potrzebne. A chiński jest jednym z trudniejszych języków, więc zmusi mnie wysiłku – mówi. – Poza tym nigdy nie wiadomo, co kiedy i do czego ci się w życiu przyda
Michał Cessanis
redaktor naczelny serwisu NaWalizkach.com.pl

Chińskiego zacząłem się uczyć, żeby było było mi łatwiej. Podczas pierwszego pobytu w Chinach miałem ogromne problemy z porozumieniem się po angielsku. Już wtedy będąc w Szanghaju postanowiłem wziąć kilka lekcji tego języka. I okazało się, że idzie mi to lepiej niż myślałem. Dzięki studiom muzycznym bardzo łatwo przychodzi mi chińska wymowa oparta na czterech tonach. Ja zawsze powtarzam, że po chińsku śpiewam, a nie mówię. Po przyjeździe do Polski odezwałem się do mojego znajomego lektora języka chińskiego. Wiedząc, że do Chin powrócę, chciałem jak najszybciej zacząć mówić pełnymi zdaniami, pytając Chińczyków o coś więcej niż drogę do świątyni czy o cukier w supermarkecie (z cukrem mam sporo problemów, jego wymowę ciągle mylę ze słowem "zupa").

I to był strzał w dziesiątkę. Kiedy kolejny raz wybrałem się do Chin, tym razem była to dwumiesięczna wyprawa, znajomość chińskiego otworzyła mi wiele drzwi. Nie spodziewałem się tak wielkiej pomocy od miejscowych. Dzięki kontaktom z nimi dotarłem tam, gdzie nie wszyscy podróżujący na własną rękę docierają. Bo barierą jest język. Ja już ją przekroczyłem i szykuję się do czwartej wyprawy do Państwa Środka


Inwazja smoka
Podobnego zdania jest Tatiana Pacewicz. Założycielka przedszkola jest przekonana, że chiński to po prostu język przyszłości. – To gospodarcza potęga, szybko się rozwija. Poza tym po chińsku mówi już 1,3 miliarda ludzi – mówi i dodaje, że Chińczycy bardzo doceniają, kiedy ktoś choćby próbuje powiedzieć coś w ich języku. – To może naprawdę ułatwić interesy, pomaga zdobyć ich przychylność. Zresztą o chińskim powinien myśleć każdy kto planuje nawiązać współpracę z firmami z mniejszych rejonów Chin. W większych miastach mówi się po angielsku, ale w rozwijających się miasteczkach to już rzadkość – przekonuje.
O tym, że Chiny powinny być dla Polski istotnym kierunkiem świadczy coraz więcej sygnałów. Już dziś jesteśmy największym partnerem Chin w Europie Środkowej, a wartość wymiany handlowej z Chinami wzrasta z roku na rok. W kwietniu ubiegłego roku podpisano polsko-chińskie memorandum dotyczące współpracy małych i średnich przedsiębiorstw. Do Pekinu poleciał ówczesny wicepremier Waldemar Pawlak. LOT otworzył tam bezpośrednie połączenia. Swoją ekspansję zapowiedziała Dr Irena Eris. W grudniu ubiegłego roku duży kontrakt w państwie środka podpisał KGHM.

Gdybym dzisiaj miał budować polską strategię, to powiedziałbym: numer jeden, to Europa. Numer dwa, to nowe centra polityczne i gospodarcze, czyli Chiny, Indie, Brazylia, Afryka. Na trzecim miejscu nasi najbliżsi sąsiedzi, nasz region i dopiero na miejscu czwartym Stany Zjednoczone.
CZYTAJ WIĘCEJ

Pewne gesty widać też ze strony chińskiej. Swoje filie otworzyły w Polsce banki ICBC i Bank of China. Na celowniku chińskich spółek jest wiele państwowych firm, które mają zostać sprywatyzowane.
W styczniu ubiegłego roku Centralna Telewizja Chińska otworzyła w Polsce swoje biuro. "Uważamy, że Polska jest znaczącym krajem europejskim i jednym z liderów krajów Europy środkowo-wschodniej. Przy wyborze wzięliśmy pod uwagę między innymi to , że na całym świecie od 2008 roku szaleje kryzys, a wy radzicie sobie całkiem nieźle. Uważam osobiście, że wasz region będzie rozwijał się szybciej niż inne. Uważam, że są tu nowe możliwości" – mówiła Tomaszowi Zielonce Chen Xi, chińska dziennikarka, korespondentka CCTV w Polsce.