– Wszyscy wiedzieli, tylko nie oni. Ja nie rozumiem tego, coś mi nie gra – mówił lider KO Donald Tusk podczas spotkania z rolnikami w Lipsku. Odnosząc się do decyzji rządu ws. ukraińskiego zboża dodał też: – Kaczyński powiedział, że będzie pomoc finansowa, nie dlatego, że was kocha, tylko dlatego, że za chwilę będzie walczył o głosy na wsi.
Reklama.
Reklama.
Jarosław Kaczyński ogłosił powszechny skup zboża i zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy do Polski
Rolnicy alarmują jednak, że wcale nie rozwiązuje to ich problemów, a do tego włącza ich w "bratobójczą walkę" z Ukraińcami
W Lipsku spotkał się z nimi Donald Tusk, który oficjalnie zaczął już kampanię wyborczą
– Ja o tym [o sprawie zboża - red.] wiedziałem od czerwca, że coś się dzieje, a nie pełnię funkcji publicznej w rządzie. Późną jesienią już udawali, że nie ma problemu, a przecież musieli mieć wszystkie dane. I cały czas kłamali w żywe oczy, że nie ma tego problemu, co takiego kazało im kłamać polskim rolnikom i polskim rolnikom? Wszyscy wiedzieli, tylko nie oni. Ja nie rozumiem tego, coś mi nie gra! – mówił Donald Tusk, który w poniedziałek oficjalnie zainaugurował kampanię wyborczą Koalicji Obywatelskiej, a we wtorek odwiedził jedno z gospodarstw rolnych w Lipsku.
Tusk na spotkaniu z rolnikami. "Kaczyński powiedział to nie dlatego, że was kocha"
Przypomnijmy: Jarosław Kaczyński ogłosił kilka dni temu, że PiS wprowadza zakaz tranzytu ukraińskiego zboża (oraz innych produktów, jak mleko, jaja czy mięso) do Polski. Decyzję podjęto po niemal 10 miesiącach od momentu, gdy rolnicy zaczęli alarmować o problemie, oraz bez konsultacji z Brukselą, która już wyraziła sprzeciw w tej sprawie. Natychmiast zareagował także Kijów. "Decyzje strony polskiej są sprzeczne z naszymi umowami" – przekazało w oświadczeniu Ministerstwo Polityki Rolnej i Żywności Ukrainy.
W maju zeszłego roku Unia Europejska zniosła cła na towary z Ukrainy. Z kolei na jesieni zdymisjonowany już minister rolnictwa Henryk Kowalczyk radził rolnikom, by nie sprzedawali zboża, bo "będzie jeszcze droższe". Wówczas pszenica kosztowała jeszcze 1500 zł, teraz: około 800. W efekcie osoby, które go posłuchały, mają w magazynach tony zboża, które straciło na wartości. Jednocześnie okazało się, że z Ukrainy do Polski wjeżdżało niespełniające norm "zboże techniczne". Z informacji przekazanych przez ministerstwo rolnictwa wynika, że w Polsce zalega około 4 mln ton zboża, do tego dochodzą nadwyżki zboża polskiego. Wszystko to wpłynęło na spadek cen.
Z liderem KO w Lipsku spotkała się grupa rolników, którzy komentowali ostatnie problemy dot. ukraińskiego zboża. Alarmowali, że sytuacja jest bardzo trudna, a do żniw pozostały zaledwie trzy miesiące. Przepełnione silosy sprawiają, że może zabraknąć miejsca do magazynowania zboża.
– Dlaczego my z Ukraińcami mamy walczyć w takiej bratobójczej wojnie [o zboże]? To powinno wyjechać, a nie zalegać tutaj – mówił do Tuska jeden z uczestników spotkania. Inny wskazywał: – Nawet, gdyby ministerstwo dały dopłaty do całego zboża, to my dalej jesteśmy do tyłu.
Lider KO w odniesieniu do propozycji Kaczyńskiego, który zapowiedział, że "zostanie podjęty powszechny skup zboża, które zalega w silosach, tak, żeby minimalna cena wynosiła przynajmniej 1400 zł za tonę", odparł: – Kaczyński powiedział, że będzie pomoc finansowa, nie dlatego, że was kocha, tylko dlatego, że za chwilę będzie walczył o głosy na wsi.
– Kluczową sprawą jest czas. Rok został zmarnowany, bo jeszcze wtedy była duża szansa, żeby tak rozwiązać problem ukraińskiego zboża, aby pomóc Ukrainie, a jednocześnie nie zagrażać polskim interesom – mówił Tusk. Wskazywał też, że istotne jest, "by zorientować się w czyim interesie ktoś de facto zaniechał wszelkiej kontroli na granicy". – Tego nie wymagała ani Ukraina ani UE – zaznaczył.
Słowacja a decyzja ws. ukraińskiego zboża. Jaka jest różnica?
W poniedziałek media obiegła informacja, że Słowacja również wstrzymała dostawy ukraińskiego zboża na swój rynek po tym, jak wykryto w nim pestycydy.
Wcześniej, jeszcze przed wprowadzeniem zakazu, wprowadzono częściowe ograniczenia, a sprawa została zgłoszona do Brukseli zgodnie z procedurami (w ramach systemu informowania Rapid Alarm System). Tłumaczył to korespondent TVN 24 w Brukseli, Maciej Sokołowski. - Słowacja mogła zablokować transport, ale tylko ten jeden, w którym wykryto pestycydy, a nie cały transport z Ukrainy i nawet nie całą kategorię produktów, której dotyczył problem. Powołując się na przepisy sanitarne, można więc wstrzymywać konkretne, udowodnione przypadki importu – mówił jeszcze przed ogłoszeniem pełnego zakazu.
Słowaccy politycy stoją na stanowisku, że nim zdecydowali się na wprowadzenie zakazu, wyczerpali wszystkie prawne możliwości kontroli napływu zboża z Ukrainy