Ziemia w Trzebini znowu się zapadła. Tym razem dziura powstała blisko zabudowań mieszkalnych. Lej ma około 6 m średnicy oraz 6 m głębokości. Wojewoda małopolski rozważa wprowadzenie zakazu dla mieszkańców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W Trzebini powstało nowe zapadlisko. Ziemia zapadła się ok. 200 m od zabudowań na terenie zadrzewionym na osiedlu Gaj
Dziura ma ok. 6 m średnicy i 6 m głębokości. Do leja zapadły się dwie sosny
Na przełomie kwietnia i maja mają się odbyć dodatkowe badania miejsc zagrożonych powstaniem zapadlisk
Nowe zapadlisko w Trzebini zabezpiecza jeden zastęp straży pożarnej. Hubert Ciepły, rzecznik małopolskiej policji, przekazał w rozmowie z PAP, że ziemia zapadła się ok. 200 m od zabudowań na terenie zadrzewionym na osiedlu Gaj.
Lej ma ok. 6 m średnicy i 6 m głębokości, zapadły się do niego dwie sosny. Jak podaje "Gazeta Krakowska", zapadlisko pojawiło się w miejscu, gdzie wcześniej doszło już do kilku deformacji terenu.
Nowe zapadlisko w Trzebini. Wojewoda rozważa wprowadzenie zakazu
Natychmiast zareagował także wojewoda małopolski. Łukasz Kmita zapowiedział w Radiu Kraków, że rozważa wydanie rozporządzenia porządkowego. Chodzi o wprowadzenie zakazu przebywania mieszkańców na oznakowanych terenach zagrożonych zapadliskami.
Kmita podkreślił jednak, że decyzja jeszcze nie zapadła i wcześniej w tej sprawie muszą odbyć się m.in. konsultacje z właściwym ministerstwem. Dodał też, że przed wydaniem zakazu chce uzyskać zgodę władz samorządu.
– W niedzielę zauważyłem, że mimo iż są tabliczki zakazujące wejścia do lasu, mieszkańcy tam chodzą – mówił wojewoda na antenie radia. W sprawie zakazu powiedział jeszcze, że mieszkańcy, którzy by "przekraczali taką granicę, musieliby się liczyć z interwencją policji". – Chodzi głównie o lasy. Nie można narażać siebie i służb na niebezpieczeństwo – zaznaczył.
O tym, że sprawa jest poważna, świadczą działania Państwowego Instytutu Geologicznego, który na terenie gminy wyznaczył prawie pół tysiąca punktów zagrożonych powstaniem zapadlisk. Aż 38 specjalnie oznakowanych miejsc znajduje się w odległości do 20 m od terenów zabudowanych. Jak podaje PAP, na przełomie kwietnia i maja mają się odbyć dodatkowe badania.
Dramat Trzebini, która się zapada
"Mają poczucie, że cała Polska odbiera ich tak, jakby całe miasto było zagrożone. Że zaraz odwrócą się od nich inwestorzy i nikt nie będzie chciał się tu osiedlić" – pisała kilka dni temu Katarzyna Zuchowicz (cały tekst pod tym linkiem).
Nasza reporterka rozmawiała z mieszkańcami i lokalnymi przedsiębiorcami. Co usłyszała? – Dzwonią do mnie znajomi i rodzina rozsiana po kraju, nawet tacy, z którymi dawno nie miałem kontaktu. Wszyscy pytają o te zapadliska i co się u nas dzieje – mówił jeden z nich.
– Jak klienci słyszą: "Trzebinia", to zaraz jest "Nie, dziękuję" – dodał właściciel jednej z agencji nieruchomości. Część ludzi się boi. Część zastanawia, czy uciec z zagrożonych terenów. Część uspokaja.
Ale większość wręcz krzyczy, że nie chodzi o całe miasto. – Trzeba podkreślić, że nie chodzi o całe miasto, już nie wspominając o całej gminie. Zapadliska pojawiają się na ograniczonym fragmencie dwóch osiedli, głównie tam, gdzie przed wieloma laty prowadzona była płytka eksploatacja górnicza – stwierdziła w rozmowie z nami Anna Jarguz, rzeczniczka Urzędu Miasta w Trzebini.
Podkreśliła jednak, że fakt, iż zapadliska dotyczą tylko niewielkiej części miasta, "absolutnie nie umniejsza ich znaczenia". – To olbrzymi problem dla całej gminy, który pilnie trzeba rozwiązać – zaznaczyła Anna Jarguz.