Premier Mateusz Morawiecki zabrał głos na temat incydentu z udziałem tajemniczego obiektu wojskowego, do którego doszło w lesie pod Bydgoszczą. Szef rządu zamiast jednak uspokoić społeczeństwo, tylko podsycił plotki i spekulacje.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
NaTemat skontaktowało się także z Centrum Operacji Powietrznych i Dowództwem Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych, które na razie również nie potwierdziły informacji w sprawie prawdopodobnego pocisku.
Konferencja wojskowych
Dopiero w piątek po południu, czyli mniej więcej tydzień po incydencie i dwa dni po nagłośnieniu go przez media, głos postanowili zabrać wojskowi, a konkretnie generał Tomasz Piotrowski, Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych RP.
– Sprzęt niewiadomego pochodzenia z niewiadomego kierunku znalazł się w lesie. Trwają dochodzenia i dialog między instytucjami – powiedział.
– Chcę państwa uspokoić. Bardzo intensywnie pracujemy z prokuraturą, specjalistami, żandarmerią, badamy tę sprawę. Na chwilę obecną dla nas istotne jest, że nie doszło do wybuchu ani eksplozji, w przeciwieństwie do tego, co zdarzyło się w Przewodowie. Nikt nie został też ranny – podkreślił Piotrowski.
Premier o incydencie
Wojskowym dużo lepiej wyszło uspokajanie opinii publicznej niż premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Szef rządu został zapytany o sytuację z rakietą w lesie pod Bydgoszczą podczas wizyty w Zielonej.
– Jestem w stałym kontakcie z szefem MON. Poleciłem mu osobisty nadzór nad przebiegiem dochodzenia, prac, które wiążą się z wyjaśnieniem tego tematu. Zażądałem też od prokuratury wyjaśnień i one do mnie wczoraj dotarły. Dajmy służbom i prokuraturze przeprowadzić dochodzenie – zaapelował Mateusz Morawiecki.
– Istnieją przesłanki, by połączyć to znalezisko z informacją, którą powzięły nasze służby już w zeszłym roku, a co do której byliśmy w kontakcie z sojusznikami, wiążącej się z incydentem z grudnia. W trakcie tego incydentu samoloty F35 i nasze samoloty zostały poderwane we właściwym czasie i we właściwy sposób, by śledzić trajektorię tego sprzętu, rakiety, która znalazła się nad terytorium RP – zasiał ziarno niepewności premier.
Generał krytykuje działania państwa i służb
Już wcześniej o takiej polityce informacyjnej państwa i służb, opartej na... braku informacji i niedopowiedzeniach, skrytykował generał Waldemar Skrzypczak.
– W każdej tego typu strategii jest zapisane, że wszystkie informacje, którymi się dysponuje powinno się przekazać tak, aby uciąć wszelkie spekulacje, ale też niepokoje ludności miejscowej, która jest zaniepokojona tym, co się wydarzyło i co jeszcze może się wydarzyć – powiedział naTemat.pl generał.
Jak wyjaśnił, wytłumaczeniem dla takiego podejścia służb może być ich brak wiedzy o tym, co naprawdę stało się pod Bydgoszczą.
– Obawiam się, że wszyscy, którzy odpowiadają za tę strategię informacyjną, nie mają wiedzy o tym, co tak naprawdę się stało i stworzenie jakiegokolwiek scenariusza jest poza ich możliwościami. Bo fakt, że kilka dni po incydencie nie mamy informacji, budzi niepokój i wiarygodność do osób, które realizują strategię informacyjną – tłumaczył nam ekspert.