Druga szansa. Na naszych oczach walczą o nią właśnie tak znani ludzie, jak Lance Armstrong, czy bp Piotr J. Dziś skompromitowani, ale wciąż zdający się mieć nadzieję na powrót do łask. W naszych rodzinach też nie brakuje tych, którzy zdradzili, zawiedli, ale mają nadzieję na odzyskanie zaufania. Czy dawanie kolejnej szansy ma jednak jakiekolwiek sens? – Wszyscy chcemy mieć do tego prawo, zatem nie powinniśmy się zastanawiać, czy drugą szansę dać – mówi naTemat Leszek Mellibruda, psycholog społeczny.
Na świecie wszyscy patrzą właśnie, jak o drugą szansę walczy skompromitowany stosowaniem dopingu wielokrotny mistrz Tour de France, kolarz Lance Armstrong. W Polsce podobną walkę od momentu swojego feralnego wypadku spowodowanego pod wpływem alkoholu toczy tymczasem warszawski biskup pomocniczy, Piotr J.
Słynny amerykański sportowiec, by zmazać grzechy zdecydował się na szczerą rozmowę z Oprhą Winfrey i publicznie przyznał się do brania dopingu. Podobnie jak polski hierarcha, który już kilka dni po zdarzeniu przyznał się do winy i przyrzekł poprawę.
Od strony PR-owskiej zachowali się więc podręcznikowo, gdy mowa o walce o otrzymanie drugiej szansy. Przyznali się, przeprosili i obiecali poprawę. W praktyce nie jest jednak tak łatwo. Armstrongowi kolejne kłamstwa u Winfrey zarzuca amerykańska agencja antydopingowa. Biskup Piotr J. usłyszał w piątek wyrok pozbawienia wolności na pół roku w zawieszeniu na dwa lata, którego surowość sąd podkreślił faktem, iż od wysoko postawionego duchownego "oczekuje się więcej w zakresie kształtowania postaw społecznych".
Podobnie, jak wiele innych upadłych gwiazd i autorytetów wcześniej, obaj przegrywają, ale wciąż uparcie walczą o kolejną szansę. Czy w dawaniu drugiej szansy jest jednak jakikolwiek sens?
Po drugą szansę nie do Polski
– Wszyscy chcemy mieć do niej prawo, zatem nie powinniśmy się zastanawiać, czy drugą szansę dawać także w takich sytuacjach, gdy błędy popełniają osoby publiczne – mówi naTemat psycholog społeczny, Leszek Mellibruda. Od razu podkreśla jednak, że otrzymanie kolejnej szansy jest znacznie łatwiejsze za granicą, niż nad Wisłą. – Gdy ktoś przyznaje się do błędu, próbuje mu zadośćuczynić, np. Amerykanie są znacznie bardziej skorzy do wybaczenia. W Polsce jest trochę inaczej. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nawet po wielu latach będzie postrzegał daną osobę z perspektywy tego, co ona zrobiła złego w przeszłości – ocenia.
Zdaniem psychologa, problem z walką o drugą szansę polega na tym, że trzeba wówczas wygrać ze stereotypowym myśleniem, według którego nikt nie jest doskonały, ale są pewne osoby, które do niedoskonałości nie mają najmniejszego prawa. Dlatego nawet ludzie, którzy zaliczyli kompromitującą wpadkę przed dwoma dekadami, nadal często muszą za to płacić. I szczególnie w polskim społeczeństwie nie mają najmniejszych szans na powrót do łask.
Inaczej jest jednak z dawaniem drugiej szansy najbliższym. – To przychodzi nam znacznie łatwiej. Bo zazwyczaj mówimy w takich sytuacjach o zdradzie. I jeżeli związek był silny, łatwiej dać i otrzymać drugą szansę po zdradzie. Znacznie większą łatwość do tego mają kobiety. Choć i to się z czasem powoli zmienia, bo i kobiety zdradzają dziś częściej – tłumaczy Leszek Mellibruda.
Inny problem, to pytanie, gdzie leży granica dawania kolejnych szans. – Brytyjczycy mówią, że do dwóch razy sztuka. U nas przyjęło się mówić, że do trzech. Ważne jest też to, co rozumiemy przez "dawanie szansy". Dla mnie, to gotowość do uwierzenia danej osobie, pójścia za nią. Do traktowania jej jako kogoś bardziej doświadczonego, niż obciążonego, czy podejrzanego. Osobiście uważam, że zawsze warto kolejny raz na kogoś takiego postawić – stwierdza psycholog.
Leszek Mellibruda podkreśla, że oprócz szansy warto pamiętać także, że wraz z nią trzeba ofiarować także możliwości, by dana osoba była w stanie ją wykorzystać. – Należy jednak pamiętać, że istnieje pewien limit zaufania. Szczególnie w przypadku osób, których postawa moralna ma większe znaczenie. Jest pewien ostracyzm tłumu, który nie wybacza. I na pewno nie pójdzie za kimś już trzeci, czy czwarty raz. Natomiast w relacjach z najbliższymi, to już tylko nasza osobista decyzja. Od nas zależy, ile razy damy radę wybaczać – podsumowuje.