
Piotr S., pseudonim "Staruch" jest najbardziej medialnym polskim kibicem. Choć tego rodzaju sławy niekoniecznie sobie nie życzył. Od ośmiu miesięcy siedzi w więzieniu. "Newsweek" dotarł do akt jego sprawy. Są "szyte grubymi nićmi", a sam skazany siedzi "bo tak się spodobało dwóm prokuratorom". Gdy sprawą zajmie się sąd, "rozniesie ją na strzępy".
Hanior” opowiada: ze „Staruchem” spotkał się na stacji BP na warszawskim Wale Miedzeszyńskim. Omówili interes, „Staruch” zdecydował się na kilo amfetaminy za 7 tys zł. Uzgodnili, że za godzinę amfetaminę przywiezie na stację Rafał Sz., pseudonim Hrabia. Sam „Hanior” przekazywania amfetaminy nie widział, przekazał ją „Hrabiemu”, a ten dalej. Po dwóch dniach spotkał się ze „Staruchem”, który chciał wziąć kolejne pięć kilo. Do transakcji nie doszło, nie dogadali się co do ceny. CZYTAJ WIĘCEJ
"Newsweek" zwraca uwagę, że "Hanior" dysponuje bogatą listą nazwisk, miejsc, pseudonimów, którymi swobodnie operuje sprawiając wrażenie, że porusza wiele wątków na raz, lecz żadnego wyczerpująco. W końcu "Staruchowi" wycofano zarzut udziału w gangu. W więzieniu siedzi osiem miesięcy za domniemany handel narkotykami.
Nikt, żaden świadek, żaden dowód nie potwierdza słów „Haniora”. Kiedy w jakimś przebłysku prokurator pyta go, dlaczego opowiada różne wersje związków „Starucha” z Teddy Boys, ten odpowiada dość pokracznie: – Ponieważ w pewnym kontekście mogło tak być, bo ostatecznie nie wiem, czy do tej grupy należał. CZYTAJ WIĘCEJ
Cały tekst przeczytasz w najnowszym numerze "Newsweeka".