"Boję się, że piątek 25 stycznia 2013 roku będzie początkiem końca naszej formacji i początkiem większościowej koalicji dla rządów profesora Glińskiego" - pisze na swoim blogu poseł PO, Jerzy Borowczak. Gdański polityk, którego wielu ocenia jako konserwatystę twierdzi, iż piątkowe głosowanie nie miało nic wspólnego z obroną chrześcijańskich wartości, ale było "pokazem kołtuństwa, ciemnogrodu i pogardy wobec sporej części społeczeństwa".
Jerzy Borowczak na swoim blogu wyjątkowo ostro i szczerze pisze o tym, jak wygląda Platforma Obywatelska po głosowaniu nad projektami ustaw o związkach partnerskich, wśród których głosami prawicowej frakcji PO przepadł nawet projekt autorstwa posłów tego ugrupowania. "To był czarny dzień dla Platformy Obywatelskiej. Ci wszyscy, którzy sądzili, że PO-PiS umarł, srodze się zawiedli. Piątkowe głosowanie w sejmie nad ustawą o związkach partnerskich pokazało, że ma się dobrze" - ocenia polityk.
Rozłamowe głosowanie?
Borowczak dodaje jednocześnie, że w jego opinii, to było "rozłamowe głosowanie", które pokazało, iż w Platformie w rzeczywistości są dzisiaj dwie partie. Gdański poseł otwarcie przyznaje, że głosowanie w sprawie związków partnerskich było także osobistą porażką premiera Donalda Tuska.
"Obym był złym prorokiem, ale dzisiaj boję się, że piątek 25 stycznia 2013 roku będzie początkiem końca naszej formacji i początkiem większościowej koalicji dla rządów profesora Glińskiego. Nie ma co liczyć na to, że po sejmowej szopce przybędzie do nas elektorat z prawej strony. Raczej trzeba liczyć się z tym, że to nasz odpłynie na lewo. Wystarczy przeglądnąć fora internetowe, w których aż huczy od wściekłości zawiedzionych zwolenników PO" - tłumaczy.
Jerzy Borowczak nie żałuje też krytyki pod adresem kolegów z sejmowych ław, oskarżając ich o zmianę debaty nad projektem ustawy w "żenujące widowisko". "Wielu posłów, głównie z prawej strony, pokazało dobitnie, że gardzi sporą grupą Polaków. Irracjonalnie, hasło „związki partnerskie” wielu skojarzyło się wyłącznie z gejami i lesbijkami. Jakoś niewielu skojarzyło się ono z miłością bez kwitu z urzędu stanu cywilnego… Nie da się ukryć, że wielu ludzi zostało skrzywdzonych. Po prostu wstyd mi, że przyłożyli do tego rękę moi partyjni koledzy" - pisze polityk. Borowczak podkreśla, że szczególnie dziwi go fakt odrzucenia projektu autorstwa Artura Dunina z PO, w którym nie było mowy ani o adopcji, ani nawet wspólnym rozliczaniu podatków. "Tak to jednak bywa, gdy wielu posłów jest zależnych od kościelnych hierarchów" - stwierdza.
"Pokaz kołtuństwa, ciemnogrodu i pogardy wobec społeczeństwa"
Poseł przyznaje, że takie zachowanie kolegów sprawiało, iż przysłuchując się sejmowej debacie walczył z mdłościami. "Zastanawiałem się, co sobie myśleli ludzie, którzy mimo, iż nie zrobili nikomu nic złego, dowiedzieli się od niektórych posłów, że są hedonistami, zboczeńcami, osobami chorymi i zdegenerowanymi? Nie oszukujmy się, to nie była heroiczna obrona katolicyzmu i chrześcijańskich wartości, ale pokaz kołtuństwa, ciemnogrodu i pogardy wobec sporej części społeczeństwa. To głosowanie wtrąciło nas do kręgów kulturowych bliższym Iranowi, czy Jemenowi, niż Unii Europejskiej - uważa Jerzy Borowczak.
"Państwo nie jest od tego, aby zaglądać ludziom pod pierzynę, ani od tego, aby oceniać moralność swoich obywateli. Może niektórzy powinni to w końcu zrozumieć, zanim temat nie wróci na Wiejską. Bo, że wróci i że powinien wrócić – jestem tego pewien. Niektórzy posłowie PO powinni dojrzeć do tego, w jakiej zasiadają partii i czego od nich ich elektorat oczekuje (...) Może gorąca dyskusja, którą wywołała w końcu otworzy oczy niektórym twardogłowym politykom i biskupom na to, w jakim świecie żyją i czego dzisiejszy świat od nich oczekuje" - podsumowuje poseł.
Nie ma co liczyć na to, że po sejmowej szopce przybędzie do nas elektorat z prawej strony. Raczej trzeba liczyć się z tym, że to nasz odpłynie na lewo. Wystarczy przeglądnąć fora internetowe, w których aż huczy od wściekłości zawiedzionych zwolenników PO CZYTAJ WIĘCEJ