Po awanturze w Sejmie odrzucono wszystkie poselskie projekty ustaw o związkach partnerskich. 46 posłów PO głosowało za odrzuceniem również projektu autorstwa swojego kolegi z partii Artura Dunina. Czy PO znów strzeliła sobie w stopę? A może debatę przyćmił spór na linii Tusk-Gowin? O głosowaniu opowiada politolog z UŁ dr Jacek Reginia-Zacharski.
Ja unikam takich metafor. Nie sądzę, by Platformie jakoś szczególnie to zaszkodziło. Premier najprawdopodobniej był przygotowany na to, że nie każdy z posłów PO zgodzi się z tym projektem. Widzimy tu drobne niedoszacowanie. Wejście na płaszczyznę obyczajowo-prawną może być niebezpieczne.
Temat związków partnerskich jest bardzo rozgrzewający, wywołuje wiele emocji. PO chciała się pochylić nad tym zagadnieniem, poprzeć je. Niewykluczone, że w ten sposób partia rządząca chciała zdobyć jakiś kapitał polityczny. Jednak skutek może okazać się zupełnie odwrotny. Poselskich projektów ustaw nie przyjęto, a uwidoczniło się poważne pęknięcie w PO.
Donald Tusk spieszący na mównicę, by sprostować słowa swojego ministra przy akompaniamencie śmiechu prawicowych posłów?
W dużej mierze tak. Najbardziej spektakularne w tej debacie było właśnie wystąpienie Jarosława Gowina. Stosunkowo rzadko się zdarza, by minister sprawiedliwości wypowiadał się przy takiej debacie na temat kwestii prawnych. A jeszcze rzadziej, że zaraz po nim na mównicę wstępuje premier, by sprostować jego słowa. Teraz
funkcjonowanie Jarosława Gowina, mówiąc delikatnie, stoi pod znakiem zapytania. Pytanie tylko, dużym czy małym. Uwidoczniło się głębokie pęknięcie w PO, a sytuacja Gowina jest poważna.
Premier wyraził aprobatę dla związków partnerskich. Mówił, by nie przymykać oczu na te kwestie i apelował do polityków, by wyszli z tego samego założenia. Konserwatywne skrzydło PO nie wzięło sobie tego do serca. Donald Tusk traci autorytet?
Premier emocjonalnie podszedł do kwestii związków partnerskich. Wyraźnie mu na tym zależało. Można to rozumieć jako test dla polityków PO, którego nie zdali ci z "frakcji konserwatywnej". Niejednokrotnie posłowie mniej lub bardziej ostro deklarują swoje niezadowolenie z danego tematu. Lecz często, gdy przychodzi co do czego, wycofują się z tego. W przypadku głosowania nad projektami ustaw o związkach partnerskich nie mogli tego zrobić. Tu nie było odwrotu. Taki wynik głosowania może świadczyć o tym, że to "konserwatywne skrzydło" rośnie w siłę.
46 posłów z frakcji konserwatywnej zafundowało swojej partii burzę krytyki i spadek w sondażach, czy o sprawie zapomni się bez większego szumu? W końcu prawicowi politycy przekonywali, że związki partnerskie to tylko zasłona dymna i obywatele martwią się czymś innym.
Z punktu widzenia kondycji państwa trudno zaprzeczyć, że związki partnerskie nie są rzeczą szalenie istotną. Trudno też ocenić, czy głosowanie przełoży się na wyniki sondażowe. Dużo zależy od tego, jak długo sprawą będą żyć media. Jeśli za kilka dni sprawę odłoży się na boczny tor, Platforma nie ucierpi. Z kolei jeśli będziemy tym żyć przez np. dwa tygodnie, poparcie dla PO może spaść. Na razie pojawiła się śniegowa kulka. Zobaczymy, czy po drodze stopnieje, czy urośnie do większych rozmiarów.