Poseł Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Wipler jest przekonany, że gdyby zgodzono się na związki partnerskie, środowiska homoseksualne domagałyby się kolejnych przywilejów, nawet do adopcji dzieci. Wipler przekonuje, że nie wszyscy bezdzietni są dla społeczeństwa bezproduktywni, ale nie można im przyznawać uprawnień należnych rodzinom.
Przemysław Wipler z Prawa i Sprawiedliwości ma o homoseksualistach łagodniejszą opinię niż Krystyna Pawłowicz, która stwierdziła, że są oni bezproduktywni dla społeczeństwa. – Wiele ludzi nie ma dzieci, robi wspaniałe rzeczy, czasami to nawet powołanie, jak u księży – mówił w "Poranku TOK FM". – Życzyłbym sobie, żebyśmy mieli więcej dzieci, bo demografia jest istotna. Rząd to nawet zauważył, ogłaszając rok rodziny – mówił. Przekonywał, że to właśnie rodzinom, a nie innym formom związków należą się specjalne przywileje. – Homoseksualiści mogą robić wspaniałe rzeczy w pracy, innych sferach życia – dodał.
W opinii Wiplera specjalna pozycja małżeństwa jest uwarunkowana historycznie. – Dajemy szczególne przywileje rodzinom, małżeństwom i próba rozciągnięcia ich na inne związki to błąd i nie popieramy tego – mówił. – Od wielu wieków dajemy szczególny status małżeństwu, by mąż i żona mogli mieć warunki do przyjmowania dzieci. Małżeństwo daje poczucie bezpieczeństwa kobietom – dodał polityk. Zauważył, że nie chodzi o to, by małżeństwo miało dzieci, ale by miało warunki do ich posiadania, dlatego bezdzietne pary nie korzystają z tych przywilejów.
Zdaniem posła PiS zgoda na związki partnerskie byłaby tylko pierwszym krokiem, który pociągnąłby za sobą kolejne. – Jest coś takiego, co się nazywa taktyką salami - odcinanie po kawałku rzeczywistości. W innych krajach zaczyna się od związków partnerskich, a kończy na zgodzie na adoptowanie dzieci przez homoseksualistów dzieci – przestrzegał Wipler. – Nie rozumiem odwrócenia debaty. Dla mnie oczywiste jest jaką wartością jest rodzina. Budowanie pośredniej formy między małżeństwem a luźnymi związkami to erozja rodziny. Dlatego wpisano artykuł 18. do konstytucji o ochronie rodziny – przekonywał rozmówca Tomasza Sekielskiego.
Według Wiplera głosowanie może mieć także konsekwencje polityczne w samej Platformie. – To co zrobił premier to było publiczne upokorzenie swojego ministra. Po tym jak został zapytany jakie jest stanowisko rządu, a właściwie dlaczego go nie ma, Gowin powiedział, że nie ma stanowiska rządu, że wypowiada się jako minister sprawiedliwości. Później na mównicę wychodzi premier i mówi, że to było prywatne stanowisko Gowina – mówił Wipler. Poseł dał do zrozumienia, że minister sprawiedliwości mógłby pasować do jego partii. – To, czy by pasował to pytanie do Gowina. Niewątpliwie jest jedną z osób, które po pęknięciu w 2005 został po tej stronie i się zasiedział – stwierdził.