logo
Egiptowi nie spodobała się czarna Kleopatra Fot. "Królowa Kleopatra" / Netflix
Reklama.
67. finał Konkursu Piosenki Eurowizji, czyli wieczór pełen muzyki, wzruszeń i uśmiechu już w sobotę 13 maja. Impreza w Liverpoolu rozpocznie się o godz. 21:00, a w naTemat znajdziecie wszystkie najważniejsze komentarze, informacje oraz relację na żywo z naszymi autorskimi opiniami. Przeżywaj koncertowe emocje z nami. Razem dowiemy się, które państwo w 2023 roku zasłużyło na kryształowy mikrofon!

"Kleopatra", która miała premierę 10 maja, to fabularyzowany miniserial dokumentalny Netfliksa. Drugi z serii afrykańskich władczyniach: bohaterką pierwszej produkcji była Nzinga, królowa Ndongo i Matamba.

"Serial dokumentalny producentki wykonawczej Jady Pinkett Smith przybliża dzieje poczesnych i wybitnych afrykańskich władczyń. Bohaterką tego sezonu jest Kleopatra, czyli najsłynniejsza, najpotężniejsza i najbardziej tajemnicza kobieta w dziejach, której uroda i miłostki ostatecznie przysłoniły jej najważniejszy przymiot – intelekt. Choć jej dziedzictwo stanowiło przedmiot wielu badań naukowych, w Hollywood często nie przywiązywano do niego większej wagi. Nasz serial pozwala ponownie przyjrzeć się temu fascynującemu wątkowi historii Kleopatry" – zapowiadał Netflix swoją produkcję.

Jeszcze przed premierą wybuchła jednak (spodziewana) burza, bo Kleopatrę gra w serialu czarnoskóra aktorka Adele James. Pinkett Smith oskarżono o blackwashing i "zakłamywanie historii", zwłaszcza że mowa o produkcji dokumentalnej, a nie fabularnej. Egipskie władze oraz tamtejsi historycy twierdzą bowiem, że Kleopatra miała jasną skórę.

Podkreślmy, że od lat w Kleopatrę wcielały się w Hollywood białe gwiazdy, jak Helen Gardner, Elizabeth Taylor, Sophia Loren czy Monica Bellucci. Z drugiej strony, gdy w 2020 roku ogłoszono, że Gal Gadot ma zagrać Kleopatrę w nowym filmie, pojawiły się oskarżenia o whitewashing, czyli wybielanie władczyni Egiptu.

Telewizja w Egipcie zrobi własny dokument o Kleopatrze

Egipska telewizja państwowa postanowiła odpowiedzieć na dokument Netfliksa, ale nie słowami, a... czynem. Stacja Al Wathaeqya chce zrobić własną produkcję dokumentalną i to wysokobudżetową. Chce przedstawić w nim prawdziwą historię Kleopatry, opierając się na badaniach i źródłach historycznych. To pokłosie trwającej w Egipcie burzy. Nie dość, że egipski prawnik postanowił pozwać Netfliksa za czarną Kleopatrę, to wcześniej Najwyższa Rada Starożytności, egipska instytucja państwowa odpowiadają za dziedzictwo kulturowe Egiptu, wydała specjalne oświadczenie.

"Sekretarz generalny Najwyższej Rady Starożytności potwierdza, że królowa Kleopatra miała jasną skórę i helleńskie (tj. greckie) korzenie" – brzmiało pismo podpisane przez Mostafę Waziriego.

"Wygląd bohaterki zakłamuje historię Egiptu i jest rażącym błędem historycznym, tym bardziej że film klasyfikowany jest jako dokument, a nie utwór fabularny. Wymaga to od osób odpowiedzialnych za jego produkcję rzetelnych badań i oparcia się na historycznych i naukowych faktach" – dodał.

Waziri z Najwyższej Rady Starożytności podkreślił również, że "źródłem sprzeciwu, jakiego film doświadczał jeszcze przed premierą, jest chęć obrony wizerunku królowej Kleopatry VII". "Jest to ważna i autentyczna część historii starożytnego Egiptu, daleka od rasizmu, z pełnym szacunkiem dla cywilizacji afrykańskich i naszych braci na kontynencie afrykańskim, który nas wszystkich łączy" – czytaliśmy w oświadczeniu.

Jak wyszedł dokument o Kleopatrze Netfliksa? Nie za bardzo

Recenzję "Królowej Kleopatry" napisał w naTemat Bartosz Godziński. Nie szczędził produkcji krytyki.

"Odejście od stereotypowego wizerunku Kleopatry można byłoby wybaczyć, gdyby było to jakoś logicznie wytłumaczone. Wszak różni badacze do tej pory spierają się o to, jak naprawdę wyglądała, a w sztuce nie zawsze była portretowana jak Elizabeth Taylor. Jednak ten najważniejszy aspekt dla całego odbioru serialu nie został wyjaśniony" – podkreślił nasz recenzent.

I dodał: "Niestety 'Królowa Kleopatra' nie jest dobrym dokumentem, bo z jednej strony kreuje się na taki, a z drugiej strony wiemy, że niektóre rzeczy są zmyślone lub dopowiedziane. Nie lubimy, jak ktoś robi z nas głupków i przekręca historię pod z góry założoną tezę. Najbardziej z dokumentem łączy go budżet, który daje się we znaki".

Czytaj także: