Kamilek z Częstochowy poparzenia miał na 25 proc. ciała. Opinia lekarza
Kamilek z Częstochowy poparzenia miał na 25 proc. ciała. Opinia lekarza Fot. Facebook

25 proc. ciała Kamilka było pokryte poparzeniami. Zdaniem jego lekarza chłopiec przed przewiezieniem do szpitala musiał bardzo cierpieć. Rany były w tak złym stanie, że medycy musieli rozciąć ubranie, by móc je ściągnąć. Prócz tego chłopiec miał złamania, a także był pobity.

REKLAMA

Lekarz Kamila dr Andrzej Bulandra ocenił w rozmowie z TVN24 stan, w jakim chłopiec trafił do szpitala. Jak wskazał, około 1/4 ciała chłopca była poparzona, a rany przykryte były ubraniem. To przykleiło się do ciała na tyle mocno, że lekarze, by je zdjąć, musieli rozcinać materiał.

Matka nie leczyła oparzeń Kamila

– Moją uwagę zwróciło to, że to nie były oparzenia świeże, ale takie, które powstały jakiś czas wcześniej i nie były w sposób fachowy leczone. Były brudne, zakażone, pokryte strupami. Nie widziałem żadnego efektu wcześniejszego leczenia – stwierdził dr Bulandra i dodał, że dziecko musiało bardzo cierpieć.

– Na pewno tego typu oparzenia związane są z bardzo dużymi dolegliwościami bólowymi. Przez te parę dni od momentu oparzenia do przybycia do szpitala musiało to być duże cierpienie – wskazał lekarz. Jak dodał, obszar oparzenia był na tyle duży, że nie miało ono szans samoistnie się zagoić.

W obrębie rany oparzeniowej wydzielane są specjalne substancje, powodujące proces zapalny, którego fizjologicznym zadaniem jest usunięcie uszkodzonej tkanki i rozpoczęcie procesu gojenia. Gdy oparzenie zlokalizowane jest na niewielkiej powierzchni ciała, ten proces zapalny jest pożądany. Natomiast jeśli oparzenie jest duże, obejmujące powyżej 10 proc. powierzchni ciała i ilość tych substancji wydzielanych jest duża, to rozwija się ogólnoustrojowa choroba oparzeniowa(...)

Dr Andrzej Bulandra

Lekarz Kamila / Rozmowa z TVN 24

W organizmie chłopca doszło do szeregu chorób zapalnych, które spowodowało nie tylko oparzenie, ale też złamania. Jak wskazał lekarz, najstarsze miało ponad miesiąc.

– Złamanie to też jest proces zapalny, też tam się dzieją różne rzeczy na poziomie biologicznym, biochemicznym, komórkowym, które mają wpływ na zaostrzenie tej choroby oparzeniowej – podkreślił.

Wcześniej, w programie "Uwaga" dr Bulandra mówił, że Kamil nie tylko był poparzony i pobity, ale jego organizm był zwyczajnie słaby przez niedobory. Był niedożywiony i odwodniony. Jak wskazał lekarz, być może gdyby dziecko było w lepszej kondycji, dałoby radę wygrać walkę.

Lekarze walczyli o życie Kamila z Częstochowy

Batalia o życie ośmioletniego Kamilka trwała 35 dni. Od momentu przywiezienia chłopca do szpitala zespół medyków robił wszystko, by go uratować. Niestety chłopiec zmarł 8 maja. Cały czas przebywał w stanie śpiączki farmakologicznej. Sporą rolę odegrał tu czas. Pomoc bowiem została udzielona Kamilkowi dopiero po pięciu dniach.

Pogotowie wezwał biologiczny ojciec Kamila, który dowiedział się o stanie dziecka. Ośmiolatka poparzył ojczym, który znęcał się nad nim, a oprócz oblania go wrzątkiem, także rzucił nim na rozgrzany piec węglowy, a także bił i przypalał papierosami.

Poparzenia widziała nie tylko matka dziecka, ale też wujostwo, które mieszkało z rodziną Kamilka w dwupokojowym mieszkaniu. Jak twierdzą, chłopiec miał się jednak nie uskarżać na ból. O znęcaniu się nad dzieckiem także mieli nie wiedzieć, o czym powiedzieli w programie "Uwaga" telewizji TVN. Jednocześnie ciotka przyznała, że w momencie poparzenia była w mieszkaniu, ale "w swoim pokoju", dlatego niczego nie słyszała.