nt_logo

Lekarz ujawnił, jak wyglądały rany na ciele Kamila. Chłopiec musiał bardzo cierpieć

redakcja naTemat

12 maja 2023, 19:00 · 3 minuty czytania
25 proc. ciała Kamilka było pokryte poparzeniami. Zdaniem jego lekarza chłopiec przed przewiezieniem do szpitala musiał bardzo cierpieć. Rany były w tak złym stanie, że medycy musieli rozciąć ubranie, by móc je ściągnąć. Prócz tego chłopiec miał złamania, a także był pobity.


Lekarz ujawnił, jak wyglądały rany na ciele Kamila. Chłopiec musiał bardzo cierpieć

redakcja naTemat
12 maja 2023, 19:00 • 1 minuta czytania
25 proc. ciała Kamilka było pokryte poparzeniami. Zdaniem jego lekarza chłopiec przed przewiezieniem do szpitala musiał bardzo cierpieć. Rany były w tak złym stanie, że medycy musieli rozciąć ubranie, by móc je ściągnąć. Prócz tego chłopiec miał złamania, a także był pobity.
Kamilek z Częstochowy poparzenia miał na 25 proc. ciała. Opinia lekarza Fot. Facebook

Lekarz Kamila dr Andrzej Bulandra ocenił w rozmowie z TVN24 stan, w jakim chłopiec trafił do szpitala. Jak wskazał, około 1/4 ciała chłopca była poparzona, a rany przykryte były ubraniem. To przykleiło się do ciała na tyle mocno, że lekarze, by je zdjąć, musieli rozcinać materiał.


Matka nie leczyła oparzeń Kamila

– Moją uwagę zwróciło to, że to nie były oparzenia świeże, ale takie, które powstały jakiś czas wcześniej i nie były w sposób fachowy leczone. Były brudne, zakażone, pokryte strupami. Nie widziałem żadnego efektu wcześniejszego leczenia – stwierdził dr Bulandra i dodał, że dziecko musiało bardzo cierpieć.

– Na pewno tego typu oparzenia związane są z bardzo dużymi dolegliwościami bólowymi. Przez te parę dni od momentu oparzenia do przybycia do szpitala musiało to być duże cierpienie – wskazał lekarz. Jak dodał, obszar oparzenia był na tyle duży, że nie miało ono szans samoistnie się zagoić.

W obrębie rany oparzeniowej wydzielane są specjalne substancje, powodujące proces zapalny, którego fizjologicznym zadaniem jest usunięcie uszkodzonej tkanki i rozpoczęcie procesu gojenia. Gdy oparzenie zlokalizowane jest na niewielkiej powierzchni ciała, ten proces zapalny jest pożądany. Natomiast jeśli oparzenie jest duże, obejmujące powyżej 10 proc. powierzchni ciała i ilość tych substancji wydzielanych jest duża, to rozwija się ogólnoustrojowa choroba oparzeniowa(...)Dr Andrzej BulandraLekarz Kamila / Rozmowa z TVN 24

W organizmie chłopca doszło do szeregu chorób zapalnych, które spowodowało nie tylko oparzenie, ale też złamania. Jak wskazał lekarz, najstarsze miało ponad miesiąc.

– Złamanie to też jest proces zapalny, też tam się dzieją różne rzeczy na poziomie biologicznym, biochemicznym, komórkowym, które mają wpływ na zaostrzenie tej choroby oparzeniowej – podkreślił.

Wcześniej, w programie "Uwaga" dr Bulandra mówił, że Kamil nie tylko był poparzony i pobity, ale jego organizm był zwyczajnie słaby przez niedobory. Był niedożywiony i odwodniony. Jak wskazał lekarz, być może gdyby dziecko było w lepszej kondycji, dałoby radę wygrać walkę.

Lekarze walczyli o życie Kamila z Częstochowy

Batalia o życie ośmioletniego Kamilka trwała 35 dni. Od momentu przywiezienia chłopca do szpitala zespół medyków robił wszystko, by go uratować. Niestety chłopiec zmarł 8 maja. Cały czas przebywał w stanie śpiączki farmakologicznej. Sporą rolę odegrał tu czas. Pomoc bowiem została udzielona Kamilkowi dopiero po pięciu dniach.

Pogotowie wezwał biologiczny ojciec Kamila, który dowiedział się o stanie dziecka. Ośmiolatka poparzył ojczym, który znęcał się nad nim, a oprócz oblania go wrzątkiem, także rzucił nim na rozgrzany piec węglowy, a także bił i przypalał papierosami.

Poparzenia widziała nie tylko matka dziecka, ale też wujostwo, które mieszkało z rodziną Kamilka w dwupokojowym mieszkaniu. Jak twierdzą, chłopiec miał się jednak nie uskarżać na ból. O znęcaniu się nad dzieckiem także mieli nie wiedzieć, o czym powiedzieli w programie "Uwaga" telewizji TVN. Jednocześnie ciotka przyznała, że w momencie poparzenia była w mieszkaniu, ale "w swoim pokoju", dlatego niczego nie słyszała.