Kontrola w Dowództwie Operacyjnym Sił Zbrojnych została zlecona jeszcze przed znalezieniem w lesie pod Bydgoszczą rosyjskiej rakiety – wynika z ustaleń Onetu. Przeprowadził ją gen. Krzysztof Radomski, zaufany człowiek Mariusza Błaszczaka. Tłem dla decyzji ministra obrony ma być jego konflikt z dwoma najważniejszymi generałami w kraju.
Reklama.
Reklama.
Rakieta pod Bydgoszczą. Nowe informacje ws. wiedzy Błaszczaka
16 grudnia 2022 roku w polską przestrzeń powietrzną wdarł się obcy obiekt. Informacja o incydencie została przekazana gen. Tomaszowi Piotrowskiemu, dowódcy operacyjnemu Rodzajów Sił Zbrojnych, który podjął decyzję o poderwaniu myśliwców oraz poinformował o sprawie szefa sztabu generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmunda Andrzejczaka.
Tutaj wersje wydarzeń zaczynają się różnić w zależności od tego, kto opowiada historię. W miniony czwartek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczakoświadczył, że o incydencie nic nie wiedział aż do kwietnia, kiedy to przypadkowa osoba znalazła w lesie pod Bydgoszczą rosyjską rakietę. Gen. Andrzejczak twierdzi coś zupełnie innego: że o sprawie informował "kiedy miało to miejsce".
Trzy niezależne źródła, na które powołuje się reporterka Onetu Edyta Żemła, twierdzą, że report na temat incydentu z 16 grudnia został przekazany Błaszczakowi telefonicznie, a szef MON miał zalecić dyskretne działania, aby sprawa zaginionego obiektu nie przedostała się do opinii publicznej. Wówczas uruchomiono również wewnętrzny kanał meldunkowy.
Konflikt Błaszczaka z generałami?
Po tym, jak pod koniec kwietnia zaginiony obiekt został odnaleziony pod Bydgoszczą, Mariusz Błaszczak publicznie zaatakował gen. Andrzejczaka, twierdząc, że to właśnie on nie przekazał mu informacji o incydencie – oraz zasugerował, że będzie domagać się od prezydenta Andrzeja Dudy dymisji dowódcy.
Jak podaje Onet, minister obrony do ataku na generała miał przymierzać się od dawna. Tajemnicą poliszynela ma być w wojsku to, że "minister Błaszczak nie pała sympatią do dwóch najważniejszych polskich dowódców: gen. Andrzejczaka i gen. Piotrowskiego" i chętnie zobaczyłby na ich miejscach swoich zaufanych ludzi.
Przeciwny jest temu zwierzchnik sił zbrojnych, czyli prezydent Andrzej Duda. Raz już zablokował próbę usunięcia ze stanowiska gen. Andrzejczaka, po ćwiczeniach Zima-20 w 2021 roku. Polska armia poniosła wówczas porażkę w wirtualnych manewrach z Rosjanami. Według niektórych źródeł porażka ta miała być obliczona właśnie na odwołanie dowódcy operacyjnego.
Jeszcze przed odkryciem rakiety pod Bydgoszczą miała zostać zlecona kontrola Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Wszczęto ją na zlecenie gen. Krzysztofa Radomskiego, szef Inspektoratu Kontroli Wojskowej i jednego z najbardziej zaufanych ludzi Błaszczaka. Wynikiem kontroli miał być niezwykle krytyczny dla gen. Piotrowskiego raport. Zarzuty nie są znane, gdyż dokument jest objęty klauzulą tajności, jednak wiadomo, że dołączono do niego wniosek o dymisję dowódcy.
Procedura ta nie została jednak wtedy uruchomiona przez szefa MON. "Teraz ustalenia poczynione przez wojskowych kontrolerów posłużyły ministrowi Błaszczakowi do sformowania publicznych oskarżeń wobec gen. Piotrowskiego" – pisze Onet.
Losy generała są teraz w rękach Andrzeja Dudy. Podległe mu Biuro Bezpieczeństwa Narodowego analizuje raport dot. potencjalnych zaniedbań w sprawie rakiety pod Bydgoszczą. Przypomnijmy, że w miniony piątek BBN przekazało w specjalnym komunikacie, że informacje, które aktualnie posiada prezydent Andrzej Duda "nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego".