Politycy w programie "Tomasz Lis na żywo" spierali się o głośne sejmowe głosowanie w sprawie związków partnerskich oraz o potencjalną kandydaturę Anny Grodzkiej na stanowisko wicemarszałka Sejmu. Najzacieklej starli się posłowie Andrzej Dera i Andrzejem Rozenkiem. – Tylko ludziom chorym związek jednopłciowy kojarzy się z czymś złym. Projekty miały rozwiązać codzienne życiowe problemy: czy takie pary mogą razem zaciągnąć kredyt – mówił polityk Ruchu Palikota.
Z kolei Ryszard Kalisz opowiadał, że zasmuciło go sejmowe głosowanie. Dodał, że bardzo trudno było mu słuchać tego, co mówiła Krystyna Pawłowicz. – Co do niej, nie byłem zdziwiony. Zdziwił mnie za to poseł Woźniak – mówił. Zaznaczył też, że premier podczas głosowania i podniósł rękę na znak, że "jest na tak", co w ocenie Kalisza, "chyba nigdy się nie zdarzyło", a mimo to 46 posłów zagłosowało przeciwko dalszym pracom nad projektem Platformy. – Donald Tusk miał wpływ na jedność PO. W tej chwili już nie ma tej siły i charyzmy. W tym sensie uważam ten piątek za przełomowy – oceniał polityk SLD.
Zwrócił dodatkowo uwagę na uproszczenie podczas kłótni o związki partnerskie. – Takie projekty ustaw legalizują to, co nazywamy konkubinatem, a ten jest legalny tylko w świetle prawa cywilnego – przekonywał Ryszard Kalisz.
– Stało się bardzo źle. To co zrobił nieznaczną większością Sejm jest niedopuszczalne – mówił Stefan Niesiołowski. Poseł ubolewał nad tym, że projektów nie skierowano pod dalsze dyskusje. Stwierdził, że nie warto komentować wystąpień Krystyny Pawłowicz, bo nią "zająć się powinien inny specjalista". Nie chciał odnieść się do relacji między Jarosławem Gowinem a Donaldem Tuskiem tłumacząc, że to wewnętrzna sprawa PO.
– Nie ma zamiaru kłamać, utrzymując, że problemu związków jednopłciowych nie ma. – Tak naprawdę spór był tylko o to, by projekty przepuścić do sejmowej komisji. Tak jak udało się utrzymać kompromis aborcyjny, tak samo udałoby się wypracować kompromis w kwestii związków partnerskich – mówił Niesiołowski. Skomentował też potencjalną kandydaturę Anny Grodzkiej na wicemarszałka Sejmu. – Budzi tyle kontrowersji, ale niczym się nie wyróżniła. Myślę, że są lepsze kandydatury – skwitował krótko.
Tymczasem Andrzej Dera z Solidarnej Polski orzekł, że każdy poseł ma własne argumenty, a głosowaniem sam sobie wystawia świadectwo. – Rolą sejmu jest tworzenie prawa zgodnego z Konstytucją. Artykuł 18. stanowi podstawę ustrojową naszego państwa. Jeśli ktoś ten fundament próbuje podkopać, najczęściej kończy się to katastrofą. Mam tu na myśli przyznanie prawa homoseksualistom do adopcji dzieci – tłumaczył uzasadniając w ten sposób swoją niechęć związkom partnerskim. Ponadto zwrócił uwagę na problemy demograficzne, którym związki jednopłciowe nie zaradzą.
Nie spodobała mu się także wizja Anny Grodzkiej na stanowisku wicemarszałka Sejmu. – To szokująca kandydatura. Sejm jest reprezentacją narodu. Czy transseksualny wicemarszałek będzie reprezentował wielką rzeszę transseksualistów? – pytał Andrzej Dera. Natychmiast ripostował Ryszard Kalisz pytając, czy Dera jako poseł noszący okulary reprezentuje tylko okularników.
Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota orzekł, że w żadnym z projektów nie ma słowa o jakichkolwiek adopcjach dzieci przez związki jednopłciowe. – Tylko ludziom chorym kojarzy się to ze związkiem złym. To miało rozwiązać życiowe problemy: czy można zaciągnąć kredyt – mówił. Przyznał, że zaskoczyła go Platforma Obywatelska, a głównie poseł Jacek Żalek, który maile oburzonych internautów nazwał "śmieciami". Cieszy się jednak, że wielu posłów PO chce dążyć do kompromisu w sprawie związków partnerskich. a