nt_logo

Infla-dating to trend randkowy dla tych, którzy chcą zaoszczędzić. "Restauracja i kino odpadają"

Agnieszka Miastowska

20 maja 2023, 16:42 · 4 minuty czytania
Chociaż infla-dating to wyrażenie, które przyszło do nas zza oceanu, to trzeba przyznać, że świetnie pasuje do polskich realiów, czyli galopującej drożyzny. Gdy nasz portfel staje się coraz szczuplejszy nawet po zwykłych zakupach spożywczych, niechętnie sięgamy do niego po większe wydatki. Przyznają to szczególnie randkujący single. Pokolenie "na dorobku" nie chce wydawać pieniędzy na "inwestycje", które się im nie zwrócą, a często właśnie takimi są randki. Infla-dating to styl randkowania na sknerę, ale ma swoje plusy.


Infla-dating to trend randkowy dla tych, którzy chcą zaoszczędzić. "Restauracja i kino odpadają"

Agnieszka Miastowska
20 maja 2023, 16:42 • 1 minuta czytania
Chociaż infla-dating to wyrażenie, które przyszło do nas zza oceanu, to trzeba przyznać, że świetnie pasuje do polskich realiów, czyli galopującej drożyzny. Gdy nasz portfel staje się coraz szczuplejszy nawet po zwykłych zakupach spożywczych, niechętnie sięgamy do niego po większe wydatki. Przyznają to szczególnie randkujący single. Pokolenie "na dorobku" nie chce wydawać pieniędzy na "inwestycje", które się im nie zwrócą, a często właśnie takimi są randki. Infla-dating to styl randkowania na sknerę, ale ma swoje plusy.
  • Infla-dating oznacza randkowanie inflacyjne, czyli takie, które polega na oszczędzaniu
  • Do miejsc "zakazanych" na randki inflacyjne należą przede wszystkim drogie restauracje, kluby czy hotele
  • Infla-dating ma sporo plusów, m.in. jest testem na kreatywność partnera, którego w planowaniu ogranicza budżet

Infla-dating trend randkowy na miarę inflacji

Infla-dating został okrzyknięty jednym z najsilniejszych randkowych trendów na rok 2023 przez amerykańską aplikację randkową Planty of Fish. Mimo tego zjawisko to ma charakter globalny, bo znaczący wzrost cen dotknął wiele regionów na świecie, w tym oczywiście Polskę.

Infla-dating oznacza dokładnie spotykanie się na oszczędne randki, organizowanie spotkań pochłaniających jak najmniejsze ilości gotówki i to nie z powodów prywatnych, a właśnie w kontekście szalejącej inflacji.

Przypomnijmy, że inflacja w Polsce w kwietniu 2023 r. według szybkiego szacunku GUS wyniosła 12,2 proc., a szczyt inflacyjny przypadł na luty, gdy ta osiągnęła 18,4 proc., co jest najwyższym odczytem od grudnia 1996 roku. 

Nic więc dziwnego, że najmłodsza generacja, czyli pokolenie Z i milenialsi szczególnie boją się o swoją przyszłość i czują, że tracą finansowe bezpieczeństwo. Pokolenie "na dorobku" nie chce wydawać pieniędzy na "inwestycje", które się im nie zwrócą, a często właśnie takimi są randki. I nie chodzi tutaj o żadne seksistowskie stwierdzenia, zgodnie z którym mężczyzna, który zapłaci za drinka, może oczekiwać od kobiety jakiejś formy "odwdzięczenia się".

Chodzi po prostu o fakt, że wydając pieniądze na spędzenie czasu z naszą randką, zakładamy, że relacja ta zaowocuje w przyszłości, jeśli nie związkiem to dalszym kontaktem lub przyjaźnią. Tymczasem randkując bez frustracji, musimy być przecież otwarci na to, że druga osoba po jednym spotkaniu może po prostu nie być nami zainteresowana. Po jednej randce strata emocjonalna jednak nie jest duża – nie zdążyliśmy się przywiązać, ale strata finansowa – to co innego.

28-letni Marcin był wcześniej w poważnym 5-letnim związku. Po zerwaniu, które mocno go dotknęło, postanowił zalogować się na Tinderze i rzucić w wir randek. Początkowo uważał, że podobnie jak za swoją dziewczynę w związku, będzie także płacił za swoje randki.

Z jedną z dziewczyn poszedłem do włoskiej restauracji na pizzę i drinki. Lekką ręką wydałem około 150 złotych. Kolejnej randki nie było, bo uznała, że zabrakło chemii. Z następną kandydatką wybraliśmy się na lunch z deserem. Ponownie podobna kwota – 180 złotych i dziewczyna napisała mi potem wiadomość, że było miło, ale nic z tego nie będzie. Zorientowałem się, że odmawiałem sobie kupienia nowych butów, a na randki przez dwa tygodnie (doliczając dwa razy kawy z sieciówki) wydałem ponad 350 złotych. Powiedziałem basta.Marcinrandkujący w stylu infla-datingu

Marcin podkreślił, że zawsze uważał siebie za szarmanckiego faceta i nie wyobrażał sobie dzielenia rachunków. Dzisiaj nadal nie lubi tego robić, ale ma na swój sposób na randki. W infla-datingu nie chodzi bowiem o to, żeby płacenie zrzucić na portfel jednej osoby lub po prostu rachunek podzielić, a o to, by znaleźć taką formę randki, która nie wymaga wydania nawet złotówki lub jest naprawdę budżetowa.

Według badań serwisu Plenty of Fish 48 proc. singli z pokolenia Z oraz milenialsów planuje wydawać mniej pieniędzy na randki, a dokładnie zaznaczyło opcję, że będzie chodziło wyłącznie na randki "tańsze, przyjazne dla budżetu". Czyli jakie?

W internecie krąży nawet lista miejsc do randkowania w stylu infla-datingu, do której dopisywane są kolejne tanie pozycje. Do miejsc idealnych na randkę za darmo lub pół dramo zalicza się:

  • wyjście na spacer do parku z kubkiem kawy na wynos,
  • zorganizowanie pikniku na świeżym powietrzu,
  • wyjście do darmowego muzeum czy na wystawę,
  • wycieczka rowerowa,
  • wyjście na lody,
  • przygotowanie wspólnie kolacji w domu,
  • kino plenerowe,
  • wieczór z przystawkami i filmem w domu.

To teoria, a jak wygląda praktyka? Czy nasza randka nie pomyśli, że jesteśmy sknerą, jeśli zamiast kolacji w restauracji zaproponujemy jej zwykły spacer? To zależy. 25-letnia Magda mówi mi, że to raczej kolacja przy świecach brzmi koszmarnie, a kawa na mieście to jedna z lepszych opcji.

Pierwsza randka powinna być przede wszystkim niezobowiązująca, niestresująca i prowadzić do przełamania lodów. Wykwintna kolacja przy lampce wina brzmi jak przepis na połknięcie kija. Wyjście na spacer to świetny wybór – macie czas, żeby porozmawiać, nie ogranicza was miejsce, nie ma niekomfortowego momentu, w którym trzeba zdecydować, kto płaci.Magda

Poza tym mój znajomy zwrócił uwagę, że randki w duchu infla-datingu są dobrym testem na kreatywność naszego potencjalnego partnera.

Nie jest trudno znaleźć fajny sposób na spędzenie wolnego czasu, gdy nie ograniczają cię pieniądze. Spróbuj wykombinować coś ciekawego za darmo. To pokazuje, jak facetowi zależy.Kamil

3 złote zasady infla-datingu

Kamil mówi, że trzyma się kilku zasad, które pozwalają mu na randki bez wydawania więcej niż kilkudziesięciu złotych. Po pierwsze – auto odpada, bo paliwo jest drogie. W grę wchodzi więc rower, rolki, spacer lub spotkanie w miejscu docelowym, gdzie podjedzie komunikacją miejską.

Po drugie – jeśli jedzenie, to przygotowane w domu, dlatego w grę wchodzą pikniki, kolacje w domu, wieczór filmowy z popcornem z patelni, ostatecznie złapanie w rękę kubka kawy na wynos, ale nie takiej za więcej niż 15 złotych za kubek. W grę wchodzi więc Żabka, ale niekoniecznie Starbucks...

Po trzecie – stawiamy na kulturę i sport. Dlaczego? Bo właśnie wyjścia na rower, rolki, jogę czy jogging należą do całkowicie darmowych. Podobnie jak wiele wydarzeń kulturalnych, szczególnie tych w większych miastach, które są całkowicie darmowe lub cena biletu nie przekracza 10-20 złotych za wejście.

27-letnia Kamila mówi za to, że infla-dating jest równościowy, bo odpadają rozmowy o dzieleniu rachunku.

Mężczyzna nie musi sobie nic udowadniać, ty nie czujesz się niekomfortowo, że ktoś za ciebie płaci, jeśli po wszystkim facet ci się nie spodoba, nie czujesz, że jesteś mu coś winna. Kamila

Poza tym odpada ryzyko, że ktoś z was zastosuje sneating, czyli spotykanie się z kimś tylko po to, żeby wyłudzić od niego darmowe jedzenie. Infla-dating może być uznawany za sposób randkowania dla skner, z drugiej strony na spotkaniu (szczególnie tym pierwszym) najbardziej nie liczy się to, co robicie, ale jak wam się rozmawia i czy czujecie się w swojej obecności swobodnie. Do wyczucia czy między wami pojawia się chemia, nie jest potrzebna droga restauracja. Być może infla-dating to świetny sposób na pierwsze randki i to niezależnie od stanu waszego portfela i sytuacji ekonomicznej w kraju.