
Choć zagraniczni goście odwiedzający Polskę szybko przekonują się, że na ulicach naszych miast nie uświadczysz mitycznych białych niedźwiedzi, bez trudu można wskazać kilka rzeczy, które mogą ich u nas mocno zdziwić. A jeśli się chwilę zastanowić, powinny zaskoczyć i nas samych. Różnice cywilizacyjne naprawdę istnieją, przekonamy się o tym, patrząc na nasz stosunek do homoseksualizmu, aborcji, na przepełnione więzienia, ubóstwo, a nawet na frekwencję wyborczą.
Badania wskazują, że dla osób o odmiennej orientacji seksualnej jesteśmy jednym z mniej tolerancyjnych społeczeństw. Wystarczy rzucić okiem na ogólnodostępny sondaż Pew Research Center z 2007 roku. Jedno z zadanych w nim pytań brzmiało: “Czy homoseksualizm należy akceptować, czy odrzucić?” 41% ankietowanych Polaków wybrało drugą opcję. W Europie wskaźnik ten był wyższy tylko w Rosji i na Ukrainie.
Okazuje się jednak, że nie wszyscy wierzą w moc edukacji: “Jesteśmy coraz bardziej wykształceni, proeuropejscy, podróżujemy, a chwilami łapie nas za gardło taka zaściankowość, której Gabriela Zapolska nie przypisałaby nawet pani Dulskiej" – pisał niedawno o Polakach wiceprezes Tesco Piotr Korek.
Media od lat alarmują, że polskie więzienia są przepełnione. Już w 2009 pisała o tym “Gazeta Wyborcza” w tekście “Mamy najwięcej więźniów w Europie”. I rzeczywiście, dane Eurostatu z roku 2008 potwierdzają, że w najbliższym otoczeniu zagranicznym więcej więźniów jest tylko w Turcji (chyba, żeby zsumować liczbę osadzonych w Anglii, Szkocji i Walii, co i tak jest wątpliwym pocieszeniem, biorąc pod uwagę, o ile więcej mieszkańców ma Wielka Brytania).
Ponad 80 tysięcy osób już siedzi, ale drugie tyle czeka na odsiadkę. (...) W Polsce mamy najmniej korzystny wskaźnik liczby więźniów do liczby “klawiszy”, a w celach brakuje miejsca. Niestety także jeśli chodzi o minimalną przestrzeń, jaką gwarantujemy więźniowi w celi, jesteśmy na szarym końcu europejskiej listy. Lepiej jest w państwach bałtyckich, a nawet na Ukrainie. Nasze więziennictwo jest w olbrzymim kryzysie. CZYTAJ WIĘCEJ
Ubóstwo
“Co trzecie dziecko rodzi się w biedzie lub nędzy. To one i ich rodzice płacą najwyższą cenę za transformację” – w alarmistycznym tonie pisze “Rzeczpospolita”, której dziennikarze dotarli do najnowszych danych o polskim ubóstwie. Dane porównawcze opublikowane przez Eurostat pod koniec 2012 roku pokazują, że wbrew licznym obiegowym opiniom pomimo rosnącej zamożności Polaków, wcale nie “doganiamy Zachodu”. Wręcz przeciwnie.
Najgorsza sytuacja była i jest pod tym względem w Bułgarii, gdzie w 2011 roku bieda i ubóstwo doskwierały prawie połowie (49 proc.) społeczeństwa. Kolejne miejsca zajmowały: Rumunia i Łotwa (po 40 proc.), Litwa (33 proc.) oraz Grecja i Węgry (po 31 proc.). Do tej niechlubnej czołówki najbiedniejszych narodów zalicza się również Polska. CZYTAJ WIĘCEJ
Najgorsza sytuacja była i jest pod tym względem w Bułgarii, gdzie w 2011 roku bieda i ubóstwo doskwierały prawie połowie (49 proc.) społeczeństwa. Kolejne miejsca zajmowały: Rumunia i Łotwa (po 40 proc.), Litwa (33 proc.) oraz Grecja i Węgry (po 31 proc.). Do tej niechlubnej czołówki najbiedniejszych narodów zalicza się również Polska. CZYTAJ WIĘCEJ
Frekwencja wyborcza
O ile jeśli chodzi o poziom biedy, jesteśmy “w towarzystwie” kilku krajów z regionu, o tyle zupełnie bezkonkurencyjnie prowadzimy w niechlubnym rankingu krajów o najniższej w Europie frekwencji wyborczej. Jak wykazuje Mikołaj Cześnik w opracowaniu “Partycypacja wyborcza Polaków”, średnia frekwencja w wyborach parlamentarnych wynosi u nas tylko 47%. Prześcigają nas nie tylko Czesi czy Węgrzy, ale i nowe państwa członkowskie UE, jak Rumunia i Bułgaria. Dlaczego?

