Nasz wicepremier i minister obrony narodowej okazał się tchórzem. Najpierw Mariusz Błaszczak nie dopilnował wyjaśnienia incydentu z rakietą pod Bydgoszczą, a później zrzucił całą winę na generałów. Dotąd nie miał na tyle odwagi, aby stanąć przed Sejmem i powiedzieć, jak było naprawdę – mówi #TYLKONATEMAT poseł Michał Gramatyka ze współtworzącej sojusz Trzecia Droga partii Polska 2050.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
One oczywiście stanowią zagrożenie. Rakieta, która spadała pod Bydgoszczą, ważyła przecież tyle, co średniej wielkości samochód i gdyby uderzyła w ludzi, nieruchomości lub pojazdy, skończyłoby się tragicznie.
To skandal, że rakieta przeleciała aż przez dwie trzecie kraju i długo nikt nie widział, gdzie spadła, chociaż nasi sojusznicy mieli ją na radarach. A jeszcze większym skandalem jest sytuacja, w której nadal nikt nie potrafi wskazać, kto był za to wszystko odpowiedzialny.
Skąd więc to poczucie bezpieczeństwa?
Mówiąc o tym, że czuję się bezpiecznie w Polsce, miałem na myśli takie codzienne życie i sprawy wewnętrzne naszego kraju. Nie czuję się zagrożony, gdy poruszam się po ulicach i wchodzę między ludzi. Polska pod tym względem to jest dobre, bezpieczne miejsce.
Nasz wicepremier i minister obrony narodowej okazał się tchórzem… W czwartek wręcz uciekł z sejmowej Komisji Obrony Narodowej, gdzie był zobowiązany do wyjaśnienia wszystkich niepokojących kwestii w sprawie obrony powietrznej Polski.
To powinno skończyć się dymisją?
Szefem MON nie powinien być tchórz, a Mariusz Błaszczak niestety nim jest. O tym przekonaliśmy się zresztą dużo wcześniej, niż na ostatnich obradach w Sejmie.
Przecież on najpierw nie dopilnował wyjaśnienia incydentu z rakietą pod Bydgoszczą, a później zrzucił całą winę na generałów. Dotąd nie miał na tle odwagi, aby stanąć przed Sejmem i powiedzieć, jak było naprawdę.
Kogo Trzecia Droga widziałaby zatem w roli nowego ministra obrony narodowej?
Naszym ekspertem od spraw wojskowości jest oczywiście generał Różański. To jest człowiek odważny, który w polskim mundurze walczył za granicami państwa i który został przez sojuszników dopuszczony do najwyższych tajemnic NATO. Mirosław Rożański cieszy się też powszechnym szacunkiem.
Jednak wciąż – chociaż w stanie spoczynku – jest żołnierzem. Drugim z naszych ekspertów w dziedzinie obronności jest poseł Mirosław Suchoń – jeden z najaktywniejszych posłów tej kadencji, który w sejmowej Komisji Obrony Narodowej cieszy się dużym autorytetem.
Czy prawdziwe są pogłoski, że na opozycji gracie już tylko o to, aby jak najlepiej urządzić się na trzecią kadencję rządów PiS?
To nieprawda! Mamy wiarę w zwycięstwo, idziemy do jesiennych wyborów po to, żeby je wygrać. Nie wiem, jak ktoś może kandydować z innym nastawieniem.
Mówi pan teraz o nadziejach na zwycięstwo Trzeciej Drogi, czy całej opozycji?
Mówię o sojuszu Polski 2050 z Polskim Stronnictwem Ludowym. Trzecia Droga powstała właśnie po to, aby Polacy, którzy mają dość PiS, odzyskali wiarę w zwycięstwo i mieli wybór. Nadzieja na zmianę władzy jest w zakończeniu tej męczącej walki dwóch plemion.
Trzecia Droga ma dziś poparcie rzędu 14-15 proc., a czas powoli ucieka – to nie pachnie zwycięstwem waszej koalicji.
Musimy doprowadzić do sytuacji, w której siły demokratyczne będą miały w Sejmie choć jeden mandat więcej niż PiS i jego potencjalni koalicjanci z Konfederacji. Z większości sondaży, które się ostatnią pojawiają, wynika, że tak właśnie będzie.
I to właśnie dzięki Trzeciej Drodze, bo jej stworzenie sprawiło, że wyborcza arytmetyka zaczęła działać na korzyść dzisiejszej opozycji.
Przed chwilą wspomniał pan jednak o zwycięstwie sojuszu Polski 2050 i PSL.
Wie pan, to zależy, co kto rozumie jako "zwycięstwo". Przyznaję, że osobiście mocno wierzę, że nasz sojusz przekroczy 20 proc. poparcia, więc ostatecznie może mieć szansę na bezpośrednie zwycięstwo.
Zwycięstwem będzie jednak także każdy inny układ, w którym demokraci zajmą w parlamencie więcej miejsc niż ci złoczyńcy z PiS i Konfederacji.
Ekipa Szymona Hołowni od dawna przygotowuje się do rządzenia. Prowadzimy szkolenia dla ludzi, którzy będą na naszych listach wyborczych. Prezentujemy tzw. kandydatów na kandydatów, ale przede wszystkim pokazujemy poszczególne moduły programowe. To wszystko ma właśnie na celu, aby po wyborach nie było już się o co gryźć.
My idziemy z do wyborów z dużym konkretem i jako ugrupowanie, które ma pełną świadomość tego, że może w niedzielę będziemy jeszcze świętować, ale w poniedziałek zacznie się mnóstwo organicznej pracy. Nie będzie czasu na gryzienie się z partnerami, tylko trzeba zacząć sprzątać to, do czego doprowadził PiS.
Jednak zanim cokolwiek zrobicie, trzeba będzie przedstawić osobę, która ma szansę na zbudowanie większości. Dobrze, żeby miał też szansę na desygnowanie przez Andrzeja Dudę…
Zwyczajowo w Polsce desygnowany na premiera zostaje szef tego ugrupowania, które w nowym parlamencie zajmie najwięcej miejsc. Nie ma sensu dziś spierać się o nazwisko odpowiedniego kandydata, bo nie wiemy, kto to będzie.
A wybór dokonany przez prezydenta też pozostaje niewiadomą, bo prezydent Duda i tym razem może z dobrym politycznym zwyczajem zerwać.
Dlaczego jako Trzecia Droga uciekacie od licytacji na programy socjalne?
Bo ta licytacja jest totalnie bezsensowna! Niedawno mówiłem o tym z trybuny sejmowej w kontekście rozdawania laptopów wszystkim uczennicom i uczniom w Polsce. To jest projekt, w przypadku którego Platforma Obywatelska idzie z PiS ramię w ramię i zgodnie twierdzą, że ustawa o laptopach ma "odbudować kompetencje cyfrowe".
A przecież to ma taki sam sens, jakby rozdać ludziom garnki i liczyć na to, że w ten sposób od razu nauczyliśmy wszystkich gotowania. Dokładnie tyle samo rozdanie laptopów nauczy czwartoklasistów o informatyce… To pomysł, który służy wyłącznie temu, aby dokupić sobie głosów przed wyborami. My jesteśmy przeciw takiemu rozdawnictwu.
Przecież macie na pokładzie m.in. Władysława Kosiniaka-Kamysza – byłego ministra pracy i polityki społecznej, który w prezentacji postulatów socjalnych wypadałby całkiem wiarygodnie.
Ależ my prezentujemy postulaty społeczne i jesteśmy za tym, aby wszystkie obecne świadczenia zostały utrzymane po wyborach. Po prostu nie popieramy populistycznej licytacji na pomysły, które nic dobrego nie przyniosą, a będą kosztowały budżet państwa kolejne miliardy.
Nie możemy dłużej zaciągać kredytów na konto przyszłych pokoleń. Proszę tylko spojrzeć na ustawę budżetową na 2023 rok, tam zadłużenie liczone według norm unijnych wzrasta o 200 mld zł! To wszystko jest dodatkowy kredyt, który będą spłacały także nasze dzieci i wnuki.
W przeciwieństwie do innych Polska 2050 i PSL zwracają uwagę na takie długofalowe konsekwencje podejmowanych dziś decyzji.
A co z wyborcą, który wobec PiS jest już zniechęcony, ale nadal nie żyje mu się dobrze i od opozycji oczekiwałby jakiegoś hojnego wsparcia?
Świadczenia społeczne w Polsce już są dość atrakcyjne i mnóstwo ich w ostatnich latach przyznano. Mam wrażenie, że jeśli opowiadamy się za ich utrzymaniem, to większość Polek i Polaków może liczyć na solidne wsparcie od państwa.
Z obywatelami trzeba być też szczerym i my mówimy, że obecne rozwiązania akceptujemy, ale kolejne nowe świadczenia doprowadzą po prostu do tego, że Polska zbankrutuje. Licytując się na programy z plusem, za żadne skarby nie zatrzymamy też inflacji. Przecież w ujęciu miesiąc do miesiąca ona wciąż jest wyższa niż w ubiegłym roku.
Czy tak surowa ocena to uśmiech w kierunku tzw. liberalnego elektoratu Konfederacji?
Ja tu do nikogo się nie uśmiecham. Po prostu pokazuje, jak bezwzględnie działa matematyka. Jeżeli dzisiaj zaciągamy jakieś zobowiązania, to musimy mieć świadomość, że nadejdzie moment, gdy trzeba będzie je spłacić.
Co mają powiedzieć kredytobiorcy? Co mają powiedzieć przedsiębiorcy? Przecież wszyscy będziemy musieli za to zapłacić. Za krótkowzroczną politykę PiS płacimy pieniędzmi każdej i każdego z nas…